Skandal w Kościele Benedykta

Znak 5/2010 Znak 5/2010

Po ujawnieniu kolejnych afer pedofilskich w niemieckim Kościele tamtejszym katolikom przestaje już wystarczać słowo „przepraszam”. Publiczna dyskusja coraz częściej dotyczy problemu celibatu.

 

„W imieniu Kościoła wyrażam wstyd i wyrzuty sumienia” – tak bił się w pierś Benedykt XVI w liście napisanym do ofiar księży pedofilów w Irlandii. Papież stanowczo napiętnował winnych molestowania seksualnego i bicia dzieci w instytucjach kościelnych oraz zrugał tuszujących afery biskupów. Choć jego słowa dla wielu stały się symbolem przełomu w stosunku Watykanu do pedofilii w szeregach księży, niektórym Irlandczykom papieska interwencja wydała się niewystarczająca. Zabrakło im skierowania do ofiar prośby o wybaczenie, a także podania recepty, w jaki sposób wykorzenić grzech pedofilii w Kościele. Irlandia nie jest bowiem ewenementem. Wcześniej podobne skandale wybuchły w Stanach Zjednoczonych, Austrii, Holandii, Szwajcarii oraz we Włoszech. W ostatnich natomiast tygodniach prawdziwe trzęsienie ziemi nawiedziło Niemcy i rodzimy Kościół Benedykta XVI.

Lista tamtejszych ośrodków katolickich, w których duchowni dopuszczali się rożnego rodzaju wykroczeń i przestępstw – od bicia różańcem i straszenia piekłem po napastowanie seksualne podopiecznych w gimnazjach, internatach oraz kościelnych chorach – po prostu poraża. Figurują na niej również najbardziej zacne instytucje, w tym między innymi znane gimnazja: jezuickie w St. Blasien (Szwarcwald) i benedyktyńskie w Ettal (Bawaria).

Jak dotąd już kilkunastu wychowanków przyklasztornego Gimnazjum św. Błażeja przyznało, że w latach 80. było wykorzystywanych seksualnie przez jezuitów. Ich oświadczenia zakończyły ponad dwie dekady całkowitego milczenia. Wiemy również, że kilku z nich nie poradziło sobie z psychicznym balastem i popełniło w tym okresie samobójstwo. Z kolei we wzorcowym internacie najstarszego klasztoru w Niemczech w Ettal przestępcze praktyki wydały się, gdy za mury klasztoru – po raz pierwszy w jego tysiącletnich dziejach – wkroczyli policjanci. Trop wiódł do dziesięciu zakonników, którzy w ciągu ostatnich sześćdziesięciu lat molestowali, bili i poniżali swoich podopiecznych. W tym samym czasie do prokuratury zgłosiło się sto dwadzieścia ofiar przemocy mnichów. „Moje pierwsze doświadczenie seksualne to ejakulacja ojca P. na moich plecach” – oświadczył jeden z mężczyzn (dziś czterdziestosiedmioletni). „Czterdziestu uczniów stojących w szeregu i po kolei bitych po plecach i pośladkach, aż do połamania kija” – brzmiało doniesienie kolejnego poszkodowanego. Do prokuratury zgłosił się również zakonnik, który był gwałcony przez współbrata. U innego mnicha znaleziono przegrywane z Internetu filmy o treści pedofilskiej (to nie wszystko: ów benedyktyn umieszczał w sieci spreparowane zdjęcia swoich podopiecznych, przedstawiające ich w homoseksualnych pozach). Śledztwo ujawniło także sadystyczne skłonności klasztornych pedagogów. Jeśli uczeń otrzymał od rodziców paczkę żywnościową, przejmował ją jego bezpośredni przełożony, na oczach wszystkich wyciągał z niej smakołyki, wkładał je sobie do ust, pozostawiając resztki upokorzonemu podopiecznemu.

Kiedy w styczniu ujawniono praktyki zakonników z opactwa w Ettal, ruszyła lawina zgłoszeń dalszych ofiar przemocy. W czasie następnych kilku tygodni na mapie Niemiec przybywało, raz za razem, skompromitowanych niecnymi praktykami wobec swoich podopiecznych gimnazjów, internatów czy chórów kościelnych. Do tej pory przestępstwa ujawniono w dwudziestu (z dwudziestu siedmiu) niemieckich diecezji. Wszędzie obowiązywał ten sam mechanizm: w trosce o dobre imię Kościoła przełożeni kryli swoich podwładnych. Poza mury kościelnych instytucji nie wydostawało się nic.

Szczególnym wstrząsem okazało się ujawnienie przypadków pedofilii i stosowania kar cielesnych w latach 1958–1973 przez dwóch duchownych w najstarszym, a zarazem najsłynniejszym chłopięcym chorze kościelnym na świecie, działającym przy katedrze w Ratyzbonie. Wbrew temu, co sądzono wcześniej, przestępczy proceder kwitł tam w najlepsze również po ich zwolnieniu. Jeden z byłych chórzystów zeznał w prokuraturze, że jeszcze w latach 90. był regularnie gwałcony w internacie przez starszych wiekiem kolegów, a w mieszkaniu prefekta dochodziło do stosunków analnych między chórzystami. „Panujący w chorze totalitarny system przemocy był przenoszony niżej”, brzmiało jego résumé. Pikanterii tej sprawie dodaje fakt, że w latach 1964– 1994 „Ratyzbońskie Słowiki” prowadził ks. Georg Ratzinger, brat papieża Benedykta XVI. Osiemdziesięciosiedmioletni dziś prałat zapewnia, że choć podczas podroży koncertowych chłopcy opowiadali mu o nadużyciach seksualnych, „ich relacje nie wzbudziły w nim konieczności sięgnięcia po środki zaradcze”. Wiedział także i o tym, że dyrektor internatu „często z błahych powodów uderzał podopiecznych w policzek”, ale „skala tych gwałtownych metod nie była mu znana”. „U nas w domu nie mówiło się o tym”, dodał. Tymczasem choleryczny dyrektor miał zwyczaj rzucania krzesłem w chłopców i regularnego wymierzania kar przez okładanie winnego kijem. Georg Ratzinger przyznał się, że sam w porywie gniewu policzkował nastoletnich śpiewaków, rzucał w nich krzesłami, i to tak zapalczywie, iż kiedyś wypadła mu nawet dentystyczna proteza.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...