Czułość Boga

Tygodnik Powszechny 22/2010 Tygodnik Powszechny 22/2010

Nowy Testament jednoznacznie mówi, że moim sędzią będzie sam Jezus. Ten, który się dla mnie wykrwawił. Będzie sędzią bardzo stronniczym. Bóg nie jest zimnym tyranem, który kalkuluje i liczy. On zrobi wszystko, by mnie uratować.

 

Joanna Bątkiewicz-Brożek: Czy Bóg jest czuły?

Ks. Jerzy Szymik: Najczulszy, najdelikatniejszy, najtroskliwszy. „Nie ma w Nim żadnej ciemności” (1 J 1, 5b). Jeśli czułość jest istotnie związana z miłością, to czułość Boga wynika z samej Jego natury – bo „Bóg jest miłością” (1 J 4, 8; 16). Oczywiście nie mówimy o czułostkowości ani o sentymentalizmie, ani w ogóle o niczym tanim. Ojcowska czułość Boga, czego potwierdzenie znajdujemy w przekazie biblijnym, objawia się w Jego gotowości, by zrobić wszystko, żeby człowieka ocalić, zbawić. „Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie” (Iz 49, 15).

Ojcowska miłość jest nie tylko czuła, ale i twarda, wymagająca. Są takie obrazy ludzkiej miłości, szczególnie rodziców do dziecka, że chciałoby się je przenieść jak kurczątko nad przepaścią. I jeśli szukać jakiegoś odniesienia, jak postępuje ze mną Bóg, to właśnie w tym porównaniu; chodzi o ten rodzaj troski, czułego dotyku. Tak postępuje z człowiekiem Bóg. Gromadzi dzieci „jak ptak swoje pisklęta pod skrzydła” (Łk 13, 34b). Ku życiu, przeciw nicości i śmierci. Oto pragnienie czułości Boga.

Czułość kojarzy się z dotykiem, tymczasem w kontakcie z Bogiem brakuje fizyczności.

Ale czułość to coś znacznie więcej i głębiej niż fizyczne przytulanie – mówię to bez cienia ironii wobec czułości wyrażanej dotykiem ciała. Bóg najczulej i najsubtelniej dotyka sferę sumienia: to odczuwalne i życiodajne. Mówimy potocznie: czyjeś sumienie zostało po-ruszone. Albo wprost: Bóg je po-ruszył. Jednym z najczęstszych gestów Jezusa na kartach Ewangelii jest dotykanie ludzi. Uzdrawia ich dotykając ciała, oczu, wkłada palce w uszy, własną śliną dotyka chorego języka, głaszcze dzieci, dotyka sparaliżowanych. Przez fizyczny dotyk leczy niemotę, ślepotę, głuchotę, a zatem pokonuje spowodowane chorobą bariery, by tak rzec, komunikacyjne. Dotykając czule swoje dzieci, wzbudzając ich wiarę, sprawia, że mogą żyć pełnią życia. 

Ale w scenie z Marią z Magdali Jezus mówi: „Nie dotykaj mnie, bo jeszcze nie wstąpiłem do Ojca”.

Bo czułość nie jest wartością bezwzględną: jest podporządkowana prawdzie miłości. Miłość dla swojej wewnętrznej prawdy nie zawsze potrzebuje dotyku; czasem – jak w scenie, o którą Pani pyta – dotyk miłości nie służy. Ale dotyk musi być z miłości, inaczej staje się ciosem, zniewoleniem, upokorzeniem, zadaniem bólu. Chrześcijaństwo nie absolutyzuje dotyku: przestrzeń dotyku jest wpisana w przestrzeń wiary, jest sprzężona z rzeczywistością duchową, z tajemnicą egzystencjalnego przylgnięcia do Niego, Niepojętego, Ponadzmysłowego.

Pełna piękna i napięcia scena spotkania Zmartwychwstałego z Marią Magdaleną jest wyrazistym przykładem chrześcijańskiej relatywności dotyku (J 20, 11-18). „Nie zatrzymuj Mnie” (J 20, 17) – tłumaczy słowa Jezusa Biblia Tysiąclecia. „Me mou aptou” – czytamy w grece, co Wulgata tłumaczy słynnym „Noli me tangere” – „Nie dotykaj Mnie”. Forma gramatyczna greckiego oryginału sugeruje tu nie jednorazowe, lecz dłuższe dotknięcie, które umożliwia „trzymanie” dotykanego. Sens Jezusowego polecenia można więc przetłumaczyć: nie dotykaj mnie w sposób, który Mnie zatrzyma; nie krępuj mojej wolności dla spraw Bożych. „Jeszcze bowiem nie wstąpiłem do Ojca” – muszą się dziać sprawy Boże, historia winna biec według planu Ojca.

Ale też pamiętajmy, że Bóg jest najbardziej czuły właśnie w Jezusie. Bóg tak za człowiekiem tęsknił, że aż się nim w Jezusie stał. Wcielenie jest czymś znacznie większym i „czulszym” niż sam dotyk. 

Św. Augustyn Wcielenie Boga przyrównuje do aktu małżeńskiego, używając metafory, gdzie „Słowo” to pan młody, który zbliża się do małżonki, synonimu „ciała”.

Chrześcijaństwo w swym głównym rdzeniu, w linii doktrynalnej ortodoksji nigdy się seksualności ani nie bało, ani nie wypierało. Wręcz przeciwnie, głęboko ją akceptowało i akceptuje, bo przecież sam Bóg stworzył człowieka seksualnego, a wszystko, co stworzył, „było dobre” (Rdz 1). Eros jest dobry wtedy, kiedy jest podporządkowany Bogu, jak zresztą wszystko na tej ziemi... Zajrzyjmy do Biblii: Bóg nazywa Izrael swoją małżonką, a św. Paweł, gdy szuka najgłębszych odniesień do relacji Chrystus?Kościół, znajduje je w relacji męża do żony. Małżeński akt seksualny jest najpełniejszym egzystencjalnym wyrazem i obrazem miłości, prowadzi do najgłębszego możliwego dla człowieka zjednoczenia osób. W tym sensie obraz Augustyna jest trafny, bo Wcielenie jest jednością Boga i człowieka.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...