Pułkownik Ryszard Kukliński w swej samotnej i niebezpiecznej misji wywiadowczej odwoływał się do polskich tradycji walki o wolność. Podejmując świadomie współpracę z wywiadem Stanów Zjednoczonych, kierował się motywacją ideową i patriotyczną.
Sam pułkownik relacjonował już później: „Nie mogę powiedzieć, że przekazałem Amerykanom kompletne sowieckie plany wojenne, ale na pewno poważną ich część. Czyli strategiczne rozwinięcie sił zbrojnych Układu Warszawskiego do wojny, radziecki plan mobilizacyjny drugiego rzutu, który stacjonował tuż za wschodnią granicą Polski. Znałem też sowieckie plany wojenne sił pierwszego rzutu, które stacjonowały w Niemczech – jak zostaną użyte i w jakim ruszą kierunku”.
Informacje dostarczane przez Kuklińskiego były uwzględniane w amerykańskich analizach obronnych oraz wykorzystywane do neutralizowania sowieckich zbrojeń i podejmowania decyzji przez Pentagon, na jakie rodzaje broni warto wydać pieniądze, a na jakie nie. Pewnego dnia w roku 1981 CIA powiadomiła Kuklińskiego: „Musimy koniecznie zdobyć informacje na temat pancerza czołgu T-72. Od pozyskania tych danych zależy los kilku miliardów dolarów przeznaczanych na nasze programy zbrojeniowe”.
W warunkach zimnej wojny i ogromnego napięcia polityczno-militarnego nieoczekiwany atak rosyjski był zawsze możliwy. Moskwa stale szantażowała nim Zachód. Ogromne manewry, dyslokacje wielkich mas wojsk – wszystko to stanowiło o ciągłym napięciu i zagrożeniu.
Kukliński dostarczał Ameryce na bieżąco informacje nie tylko o tym, co Rosjanie planują, ale również, czego nie planują i czego na pewno nie zrobią. Czy na przykład nie przekształcą nagle w otwartą wojnę ogromnych manewrów prowadzonych tuż nad granicą RFN, Austrią i Danią, a dowodzonych osobiście przez marszałków Ustinowa, Ogarkowa i Kulikowa. Siły Układu Warszawskiego mogły w ten sposób, za pomocą zaskakującego ataku, uzyskać od razu ogromną przewagę nad wojskami NATO. Dlatego właśnie działalność Kuklińskiego była bezcenna dla amerykańskiego wywiadu. Żywy człowiek – polski oficer – weryfikował dane amerykańskich satelitów zwiadowczych.
Wyrok śmierci
Pułkownik Kukliński działał przez 10 lat w warunkach maksymalnego zagrożenia. Z Polski wyjechał niemal w ostatniej chwili, gdy kontrwywiad sowiecki deptał mu już po piętach. Stało się to 7 listopada 1981 r., dokładnie w rocznicę bolszewickiej rewolucji, niedługo przed stanem wojennym. Amerykanie powiedzieli Kuklińskiemu, by jeszcze przed wyjazdem wkręcił się do ambasady sowieckiej na bankiet z okazji komunistycznego święta. Z bankietu pułkownik nie wrócił już do swego domu na Nowym Mieście w Warszawie, tylko do zakonspirowanego lokalu, skąd wywieziono go na lotnisko. Na polskim paszporcie wystawionym na inne nazwisko poleciał z Okęcia do Londynu. Jego żona Hanka i obaj synowie przejechali przez Świecko samochodem ambasady amerykańskiej. W operację tę – prowadzoną za osobistą zgodą prezydenta Reagana – zaangażowanych było kilkudziesięciu ludzi z amerykańskiego wywiadu. Kukliński wyjechał w momencie, gdy KGB i polskie WSW wiedziały już, że w polskim Sztabie Generalnym, wśród sześciu typowanych pułkowników i generałów, na pewno tkwi agent Stanów Zjednoczonych. Po latach gen. Kiszczak przyznał, że najmniej podejrzany był... Ryszard Kukliński.
Pułkownika Kuklińskiego sąd stanu wojennego zaocznie skazał na karę śmierci, degradację, konfiskatę mienia i pozbawienie praw publicznych. Ale nawet ten straszny kapturowy sąd w uzasadnieniu tajnego wyroku nie dopatrzył się żadnych pobudek materialnych w działalności skazanego oficera. Wyrok na Ryszarda Kuklińskiego był ostatnim wyrokiem śmierci wydanym w PRL w procesie politycznym. Ale nie tylko to ma znaczenie historyczne. Warto zwrócić uwagę na znamienny fakt, że proces Kuklińskiego toczył się nie w Moskwie, ale w Warszawie, sędziami byli Polacy, a nie Rosjanie, a mimo to polski sąd złożony z polskich sędziów skazał Polaka na najwyższy wymiar kary – na śmierć, za przekazywanie tajemnic nie polskich, tylko sowieckich, nie państwa polskiego, ale obcego, wrogiego Polsce mocarstwa. W dodatku wszystkie te supertajne dokumenty sowieckie były w języku rosyjskim, a nie polskim. Wyrok na Kuklińskiego to ważny przyczynek do debaty na temat tego, do jakiego stopnia PRL był państwem pozbawionym niepodległości i suwerenności w okresie 1944-90.
Do tego fundamentalnego problemu odniósł się Zbigniew Herbert, pisząc słynny list otwarty w obronie pułkownika Kuklińskiego do prezydenta Wałęsy, który określał pułkownika publicznie epitetem zdrajcy, podobnie jak Jaruzelski, Kiszczak, Urban, Michnik czy Kuroń. Wielki poeta nieprzypadkowo 5 grudnia 1994 r. – w rocznicę urodzin marszałka Piłsudskiego pisał: „Pułkownik Kukliński przez wiele lat toczył samotną walkę w cieniu grożącej mu w każdym momencie śmierci – o sprawy najważniejsze: prawo do niezawisłości, prawo do obrony zagrożonego bytu państwowego, o godność narodową wreszcie. (…) Bohaterowie są zawsze samotni. Nie mają ze sobą tłumu płatnych klakierów, redaktorów kłamstwa, zwolenników pałki i obozu osamotnienia. (…) Pułkownik Kukliński jest jednym z nas – cokolwiek chcieliby wydumać na ten temat ludzie złej woli i wygodnej obojętności”.
Autor jest doktorem historii, politologiem i publicystą. Był przyjacielem i formalnym pełnomocnikiem Ryszarda Kuklińskiego w Polsce w latach 1993-2004. Napisał monumentalną (750 str.) biografię pt.: „Samotna misja – pułkownik Kukliński i zimna wojna” z przedmową Wiktora Suworowa (nagroda Polonii Amerykańskiej za bestseller roku 2000), a także „Pułkownik Kukliński – tajna misja” (przedmowa Radosława Sikorskiego), która ukazała się w 2008 r. i miała trzy wydania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.