Każdy dziennikarz, także zatrudniony w mediach prywatnych, ma obowiązek obiektywnego prezentowania rzeczywistości. W praktyce, jest to dalekie od ideału …
– Nie przyjmuje Pan argumentu, że Polacy po prostu nie chcą płacić abonamentu, a politycy PO tylko wspaniałomyślnie wychodzą im naprzeciw?
– Myślę, że Polacy daliby się jednak przekonać do abonamentu, aby ratować wspólne dobro, jakim są niezależne media publiczne. Jestem pewien, że możliwe jest stworzenie szczelnego systemu abonamentowego przy jednoczesnym obniżeniu miesięcznej opłaty. To rozwiązanie wydaje się najbardziej racjonalne, bo uniezależnia media publiczne od rządowych pieniędzy, a więc i od wpływów politycznych, a poza tym daje realną możliwość rozwoju, możliwość pełnienia misji edukacyjnej, kulturalnej...
– Zgadza się Pan z zarzutem, że obecnie TVP nie dość dobrze wywiązuje się właśnie z tych obowiązków misyjnych?
– Niestety tak, ale łatwo tu wskazać tego, kto w tej sprawie najbardziej zawinił… Jeżeli ktoś chce zrujnować telewizję publiczną, ograniczając środki jej finansowania, to musi pamiętać, że będzie odpowiadał przed przyszłymi pokoleniami za kształt i poziom debaty publicznej w Polsce, także za zapaść w kulturze. Może dojść do tego, że będziemy skazani wyłącznie na kupowanie taniej produkcji filmowej z Hollywood i zapełnianie nią oferty programowej… Zresztą już od kilku lat mamy do czynienia z narastaniem tego zjawiska; nasza telewizja z ekonomicznej konieczności staje się telewizją komercyjną. Kolejni prezesi przyznają to, wprost, że Jedynka i Dwójka nie są programami, które mogłyby egzystować w oparciu o środki ze zmniejszającego się wciąż abonamentu – muszą zarabiać na swe utrzymanie przez emisje reklam. Właśnie z tych reklam utrzymywana jest także misyjna TVP Kultura, TVP Historia i TVP Polonia oraz w sporej części ośrodki regionalne. W tym roku w budżecie telewizji zabraknie 250 mln zł, a nikogo nie obchodzi to, że telewizja nie dostaje od państwa żadnych pieniędzy, bo każdy patrzy na nią jak na dochodowe przedsiębiorstwo. Telewizja publiczna musi dziś na siebie zarabiać…
– Tyle że zarabia kosztem obniżania jakości...
– Otóż to! Choć trzeba podkreślić, że sporą część dochodów stara się jednak lokować w bardziej ambitne przedsięwzięcia. Na szczęście TVP nie przerywa jeszcze swych programów reklamami, jak to czynią stacje komercyjne (a ten sposób emisji reklam jest najbardziej intratny), choć była już o krok od tego. Kiedy PO – moim zdaniem – rujnowała system finansowania mediów publicznych propozycją ustawy medialnej, obrońcy mediów publicznych desperacko rozważali możliwość zwiększenia wpływów z reklam m.in. przez zrezygnowanie z tego właśnie ograniczenia.
– Jak Pan sądzi, czy w tym zamieszaniu wokół mediów publicznych chodzi o ich marginalizację lub likwidację, czy może raczej o kolejne polityczne zawłaszczenie?
– Wydaje się, że jednak teraz PO postawi na proste przejęcie, na odbicie mediów publicznych, aby mieć w nich swoich ludzi. A przede wszystkim, aby przegonić PiS!
– A więc jednak może nie dojdzie do dalszego wyniszczenia i osłabienia publicznej telewizji?
– Przed wyborami parlamentarnymi w 2007 r. Donald Tusk mówił, że telewizja publiczna w Polsce jest zbyt silna i nie ma powodu, by taka była. Jeżeli będzie podtrzymywał ten pogląd, to będzie to wyraźnie widoczne w najbliższych propozycjach ustawowych rządu. To byłby najgorszy scenariusz.
– Mniej groźne byłoby przejęcie mediów publicznych przez partię rządzącą?
– Przyznam, że po niepewności i zagrożeniach ostatnich trzech lat taki obrót spraw nie byłby najgorszym wyjściem, bo można by mieć nadzieję, że media publiczne zostaną otoczone rządową troską i jakoś się uchowają. A ponadto mam nadzieję, że tak zmonopolizowanego krajobrazu medialnego nie da się długo utrzymać, że taki stan rzeczy będzie inspiracją do powstania nowych mediów, bo jak pokazują ostatnie wybory, prawie połowa społeczeństwa chciałaby móc mówić i móc słyszeć swój nieocenzurowany głos.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.