Procenty Pana Boga

Niedziela 30/2010 Niedziela 30/2010

Milczałem w okresie przedwyborczym, ale za swój obowiązek uważam wyrażenie powyborczej opinii w trosce o kolejne wybory. Mimo że nie obnosiłem się ze swoimi poglądami, w rozmowach prywatnych nie kryłem, że moim kandydatem jest człowiek broniący życia, nawet za cenę własnej kariery politycznej.

 

Z bólem człowieka „przegranego”

Pierwsza tura tych wyborów jest niezwykle pouczająca, nie tylko dlatego, że ochrzczony naród nie w pełni zauważył związek wiary z życiem społecznym, ale dlatego, że widzieliśmy, jak uczciwy człowiek procentowo przegrywał nawet z taką formacją, na czele której stoi autor słynnej niemoralnej afery… Winna także zastanawiać zdolność mobilizacji ludzi dawnej PZPR, która w czasie kampanii pięciokrotnie powiększyła swój elektorat. Rodzi się pytanie: Czy katolicy zatracili ducha solidarności, czy też niewiele już w życiu społecznym rozumieją lub, co gorsza, są w tej dziedzinie zupełnie obojętni?

Będę nadal, w poczuciu uczciwości wobec ludzi, wołał o moralność w polityce, o życie nienarodzonych i godność umierania dla starców. Trzeba mówić o potrzebie czystości wśród młodzieży i starszych, o zagrożeniach rodziny. Z bólem człowieka „przegranego” słuchałem podczas debaty dwóch najmocniejszych kandydatów, którzy na pytanie o in vitro deklarowali, że są katolikami, ale nie dopowiadali, jak będą decydować w sprawie ustawy regulującej tę sprawę – bo ustawa ograniczająca samowolę medyczną w tej dziedzinie jest konieczna. Jeśli godzimy się na cywilizację śmierci, godzimy się, jak dawni Izraelici, nie na zagrożenie, ale na pewność utraty tożsamości. Jeśli godzimy się na demontaż rodziny, godzimy się na wynarodowienie.

Dwa obrazy na koniec

Znam z opowieści małżeństwo, które nie mogąc mieć biologicznego potomstwa, przeszło trudną drogę adopcyjnego zakwalifikowania i cieszy się od pięciu lat rodzicielstwem adoptowanej córki. Teraz chcą kolejnego dziecka. Nie wiem, czy wystarczy im sił, bo droga legislacyjna piętrzy się sztucznie tworzonymi przeszkodami. Znowu wyjazdy do odległego miasta, wypełnianie setek stron formularzy, kolejne jałowe rozmowy. A przecież wystarczyłoby porozmawiać z opiekunkami z przedszkola, z księdzem, wójtem i przekonać się, że jest to godne i zdolne do przyjęcia kolejnego dziecka małżeństwo. Dla wszystkich jest oczywiste, ale biurokracja wie, że nie wolno zbyt łatwo pomagać w konsolidacji rodziny, w godnym wychowaniu dzieci. W zamian proponuje się zagrażającą rodzinie ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie czy rezolucję zgromadzenia parlamentarnego Europy, na mocy której z dokumentów ma zniknąć słowo „matka”. Uznano je za „seksistowski stereotyp”.

I drugi przypadek: Nie wolno bić dzieci, można odebrać dziecko rodzicom, którzy np. nie mają w domu łazienki. Historia zna fenomen dzieci bezprizornych, to znaczy dzieci odbieranych rodzicom moralnie zdrowym. Już świta, już grają pobudki… już wnet historia rykoszetem wróci. Ale na razie udajemy, że wszystko w trosce o dzieci, o rodzinę. Rodzice, którzy oddają swoje dzieci do jednej z burs z nadzieją, że ludzie opłacani z ich czesnego zadbają o nie, śpią spokojnie. W tym czasie, to znaczy po godz. 22, młodzież wysypuje się z pokojów, bo Internet wolno chodzi, zasiada pod ścianami korytarzy i serfuje po stronach erotycznych. Naiwny portier apeluje do wychowawcy, który spogląda na niego z politowaniem, i nic się nie dzieje. Rano ¾ młodzieży nie wstaje na lekcje. Portier odnotowuje to w zeszycie i na tym kończy się troska. Nikt ze szkoły nie pyta, co się dzieje, nikt z kierownictwa bursy nie interweniuje. To tylko jeden z autentycznych przykładów. Ile jest ich w Polsce każdego dnia?

Ani przegrana, ani wygrana „naszego” kandydata nie jest najważniejsza. Rodzi się pytanie: Za co warto dać życie? Odpowiada na to kolejna sentencja Exupéry’ego: „Kiedy gaśnie wiara – Bóg umiera i staje się bezużyteczny”.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...