Gdy mówię pracoholikowi, że ma odpocząć, zatrzymać się i nic nie robić, to jest to zwykle zadanie, które w jego mniemaniu znajduje się zupełnie poza zasięgiem realizacji.
Gdy słyszymy, że mielibyśmy „nic nie robić”, paradoksalnie pojawia się w nas pytanie, na czym miałoby to polegać?
Za „nicnierobieniem” kryje się ważna umiejętność bycia z samym sobą. Chodzi o obcowanie nie tylko z celami i zadaniami, które musimy wykonać, wypracować i osiągnąć, ale o spotkanie z własnymi przeżyciami i emocjami, naszym ciałem, refleksjami i myślami. Wiele osób tego nie potrafi, bo w szkole, na studiach, ale także później, choćby w korporacjach i dużych firmach, nasze funkcjonowanie ma charakter zadaniowy. Wiele osób świetnie się w tym odnajduje. Oczywiście, dzięki zadaniowości wiele spraw jest możliwych do realizacji. Jednak nie można zapominać, że zadania i działania to tylko jeden z wielu wymiarów życia. Nie mniej ważna jest przestrzeń refleksji, czyli kontakt z sobą.
W tym właśnie należy upatrywać źródeł popularności psychologów i psychoterapeutów. Gabinet terapeutyczny staje się często miejscem, w którym można zwolnić tempo, pobyć w towarzystwie kogoś, kto zna się na procesach emocjonalnych i myślowych. Taka forma refleksji ma pomóc, by przebywanie ze sobą nie stało się nadmiernie frustrujące. Boimy się tego stanu, gdyż nagle możemy usłyszeć siebie, nasze myśli i pragnienia, a może ich brak. Coś w nas krzyczy, coś domaga się zaopiekowania, wypowiedzenia. Do głosu dochodzą pytania o to, kim jestem, o co mi w życiu chodzi, jaki jest sens mojego codziennego pośpiechu w sferze kariery i pracy zawodowej.
Skąd w takim razie popularność spędzania weekendów na imprezach trwających do rana i uprawianiu sportów ekstremalnych?
Wynika to z kultu aktywności. Jeżeli jestem zawodowo aktywny, to naturalnie powinienem być równie aktywny w odpoczywaniu. Stąd się bierze popularność sportów ekstremalnych, które mają zapełnić czas wolny. Oczywiście samo to, że w weekend zajmujemy się czymś innym niż praca, jest pewnego rodzaju odmianą. Ale to jeszcze nie jest ten rodzaj zachowań, który pozwoliłby nam ograniczyć naszą aktywność i zwolnić wysokie obroty codziennego życia. A potrzebę taką odkrywa coraz więcej osób przychodzących do gabinetu. Narzucone przez kulturę tempo życia zaczyna coraz bardziej męczyć tych, którzy są słabsi psychicznie. Nie potrafią oni jednak zrezygnować z takiego rytmu pracy, bo boją się przegranej.
Jeżeli miałby Pan zdefiniować odpoczynek, to jest to…
…umiejętność zwolnienia, zatrzymania się, bycia z sobą i refleksji. Podkreślam przy tym, że chodzi tu o umiejętność. Jej brak najwyraźniej widać przy okazji rozmów z pracoholikami. Gdy mówię im, że mają odpocząć, zatrzymać się i nic nie robić, to w ich mniemaniu jest to zadanie zupełnie poza zasięgiem realizacji. Ale gdy mówię to samo w ich języku, który zwykle zawiera tylko komunikaty dotyczące zadań do wykonania, wówczas znajduję nić porozumienia. Niektórzy zaczynają od 15 minut „nicnierobienia”. I jest to dla nich trudne. Stopniowo zwiększają przerwę do godziny, dwóch, całego popołudnia. Jest to praca ze sobą i nad sobą, tylko w innej płaszczyźnie, niezadaniowej.
Ktoś powtórzył mi zasłyszane podczas rekolekcji zdanie o tym, że na głodnych i niewyspanych Duch Święty nie siada. Ta myśl zgrabnie wyraża potrzebę troski o swój podstawowy poziom bezpieczeństwa, po to, żeby móc się zajmować pogłębioną refleksją duchową. Inaczej mówiąc, to kim jestem, wynika z moich wyborów i świadomego wpływania na siebie.
Umiejętność odpoczywania jest nam dana czy też wyuczona?
Uczymy się jej od dzieciństwa. Weźmy na przykład dziecko, które powinno wzrastać w przestrzeni umożliwiającej zabawę zarówno w samotności, jak i z rówieśnikami czy rodzicami. Dla niego zabawa jest czasem, w którym reguły zadaniowości i oceniania są zawieszone albo nieco umowne. I dobrze byłoby ten typ spędzania wolnego czasu, oczywiście odpowiednio zmodyfikowany, przenieść na życie dorosłe. Jeżeli bowiem nie zatroszczymy się o przestrzeń wzajemnych relacji, kontaktu, przyjemności, będziemy funkcjonować w schemacie współpracy i doraźnego osiągania celów. I tylko to będzie się liczyć. Nic więcej. Tak się nie da.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.