Nie tyle o uwięzienie papieża chodzi, ile o dalsze zniesławianie Kościoła katolickiego, które w mass mediach trwa od dawna i odnosi się wrażenie, że wciąż się nasila. Zwłaszcza w ostatnich latach jest przecież czymś zwyczajnym, że Kościół jest przedstawiany jako instytucja niemal przestępcza
Obaj męczennicy protestowali przeciwko instrumentalnemu traktowaniu wiary i majsterkowaniu przy niej dla celów politycznych. Przypomnijmy, że doktryna monoteletyzmu w zamyśle popierających ją kolejnych cesarzy i patriarchów miała zasypać rowy dzielące katolików i monofizytów i w ten sposób zapobiec duchowemu rozpadaniu się cesarstwa. Jej twórcy nie zauważali jednak, że uderzają w ten sposób w prawdę o Chrystusie, a więc, choć uważają się za chrześcijan, niszczą sens wiary chrześcijańskiej.
Cesarz Konstans II uznał papieża Marcina za swojego osobistego wroga, z chwilą kiedy synod laterański z roku 649 stwierdził niezgodność doktryny monoteleckiej z wiarą katolicką. Aż nie chce się wierzyć: cesarz uważał się za bardziej kompetentnego w sprawach wiary niż papież, co więcej, domagał się tego, żeby również w sprawach wiary papież był mu posłuszny!
Naoczny świadek tamtych wydarzeń zostawił wstrząsający opis brutalności i okrucieństw, jakich doświadczał czcigodny papież – począwszy od porwania go przez bizantyńskich siepaczy z bazyliki na Lateranie i przewiezienia do Konstantynopola, poprzez skrajnie niesprawiedliwy proces sądowy, aż po powolną śmierć głodową, jaką przyszło mu umrzeć na wygnaniu w Chersonezie[6]. Papież był już wtedy ciężko chory, do sądu trzeba go było przynieść na noszach:
„Ledwie zobaczył go sakellarios, który był pierwszym przewodniczącym sądu, już z daleka krzyknął na niego, aby podniósł się z noszy i stanął na nogach. Ale gdy niektórzy z niosących go oświadczyli, że nie ma siły, by utrzymać się na nogach, sakellarios zawrzał srogim gniewem i wrzasnął na niego, a wraz z nim także kilku strażników, żeby się podniósł i podparty z dwóch stron wysłuchał oskarżenia, stojąc. Tak też się stało. Sakellarios zaś rzekł do niego: »Powiedz mi, nędzniku, co złego uczynił ci cesarz? Czy cokolwiek ci zabrał? Gwałt jaki może ci zadał?«. Lecz on milczał. Wtedy sakellarios zwrócił się do niego w rozkazującym tonie: »Nie odpowiadasz? No to teraz będą wchodzić twoi oskarżyciele«”. Mimo woli przypomina się jednak grzeczne przesłuchanie papieża Liberiusza przez cesarza Konstancjusza.
Podarujmy sobie opis rewii fałszywych świadków, jaka przesunęła się przed tym sądem. Proces zakończył się rzuceniem na papieża anatemy przez obecnych na sali sądowej monoteleckich duchownych oraz wydaniem straszliwego wyroku śmierci: „Sakellarios przekazał go prefektowi miasta, mówiąc: »Zabierz go, panie prefekcie, i bezzwłocznie obetnij mu członki jeden po drugim«. Teraz oprawcy pochwycili go, zerwali paliusz z wierzchu jego kapłańskiej szaty i rozdzierając od góry do dołu boki tuniki, którą miał pod spodem, nałożyli na jego świętą szyję i całe ciało żelazne kajdany i wlokąc go siłą, nie pozwolili mu w ogóle nigdzie odpocząć i zaczerpnąć oddechu, lecz wśród publicznie wykrzykiwanych zniewag i pod grozą niesionego przed nim miecza powleczono go z pałacu przez środek miasta aż do pretorium. Ale im więcej zadawali mu bólu, ciągnąc go z wielką brutalnością, z tym pogodniejszym obliczem i spokojem postępował ten mąż sprawiedliwy, mając na sobie tylko jedną, nieprzepasaną szatę, rozdartą na dwie części, tak że widoczne były spod niej mniej lub więcej obnażone części ciała. Na widok tego, co się działo, przeważająca część ludzi – mogę zapewnić o tym – wzdychała i płakała”.
Na prośbę patriarchy, zresztą monotelety, wstrzymano wykonywanie wyroku śmierci, co papież skwitował następująco: „»Przecież macie mnie w ręku, zróbcie ze mną, co chcecie, jeśli taka jest wola Boża. A jeśli nawet będziecie odcinać od mojego ciała kawałek po kawałku, jak przykazaliście prefektowi, kiedyście mnie jemu wydali, nigdy nie przystąpię do wspólnoty z Kościołem Konstantynopola. Oto jestem tu, badajcie mnie i wystawiajcie na próby, a namacalnie przekonacie się o łasce Boga w Jego wiernych sługach«. Zdumiony sekretarz Demostenes, słysząc te spokojne słowa papieża, był pełen podziwu dla jego odwagi i woli pójścia na śmierć dla Chrystusa”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.