Nibylandia

Tygodnik Powszechny 41/2010 Tygodnik Powszechny 41/2010

W gimnazjum od razu trzeba pokazać, kto tu rządzi. Anna, matematyczka przed czterdziestką. Odpowiedziała na umieszczoną na forum nauczycielskim prośbę o wypowiedź na temat problemów wychowawczych w polskich szkołach.


Biegnę na boisko. Na środku leży chłopak, trzyma się za brzuch i płacze. Dookoła banda spoconych nastolatków. Na mój widok się rozpierzchają.

– Kto ci to zrobił?

– Potknąłem się – chłopak nie chce mówić. Boi się. Czy ja go ochronię, kiedy wyjdzie ze szkoły? Za skarżenie może oberwać jeszcze gorzej...

Policji wezwanej do szkoły udaje się jednak ustalić sprawców. Czekają w kolejce do rozmowy z dzielnicowym. Śmieją się. Jeden wychodzi.

– I co?

– Spoko, mogą się bujać, buraki.

Na drugi dzień banda spokojnie przychodzi do szkoły, rozbija się na przerwach, jak zawsze siejąc ogólny popłoch. Jeden z nich ma kuratora. Spotyka się z nim czasem, raz kurator wpadł do szkoły. Wychowawca pisze do sądu ładne raporty, w których sumiennie opisuje, jak to uczeń klął, bił innych, pijany po osiedlu chodził. I... nic.

Do ministra

Gdybym pisała list, brzmiałby pewnie jakoś tak:

Szanowna Pani Minister, praca nauczyciela wymaga osobistego zaangażowania, czasu i poświęcenia. Nie jestem w stanie dobrze pracować, jeśli każdego niemal dnia muszę produkować szkolną dokumentację. Wypełniam piękne tabelki, piszę sprawozdania, rysuję śliczne słupki. Nie bardzo wiem, po co. Pani wie? Nauczyciel w polskiej szkole na co dzień spotyka się z agresją uczniów – słowną lub fizyczną. Na co dzień interweniuje w przypadkach pobicia, wyzywania się uczniów. Zamiast zalewać nas pracą papierkową, proszę dać nam jakieś narzędzia skutecznego na uczniów oddziaływania.

Podsunę parę rozwiązań, które, moim zdaniem, mogłyby być skuteczne: czasowe zawieszenie w czynności ucznia; odizolowanie agresywnego ucznia (do tego trzeba by było zatrudnić osoby uprawnione do odstawienia »siłą« ucznia do »izolatki«); możliwość ukarania poprzez pracę przymusową (ktoś musiałby go pilnować, nauczyciela może po prostu nie posłuchać); budowa ośrodków dla uczniów sprawiających szczególne trudności wychowawcze – żebyśmy niektórych mogli tam wysyłać, niech się uczą pod specjalnym nadzorem. Chciałabym, aby w gimnazjum spacerowali barczyści ochroniarze. Dzieci (te »normalne«) byłyby bezpieczniejsze. Nauczyciele też.

Zdeprawowane nastolatki muszą się bać kary. Brzmi niezbyt dobrze? Ale to prawda. Jeśli nie można się odwołać do ich systemu wartości, do ich ambicji (bo jej nie mają), do ich sumienia, to niby w jaki sposób mamy ich zmienić? W praktyce codziennej mamy do dyspozycji: uwagę w dzienniku, wezwanie rodziców, naganę dyrektora, obniżenie oceny z zachowania. Do trudniejszych przypadków wzywana jest policja (kradzieże, uszkodzenia ciała), ale przyjadą, pogadają i wyjeżdżają.

Teraz planuje się tworzenie zespołów nauczycielskich z pedagogiem na czele do zajmowania się »trudnymi dziećmi« lub upośledzonymi. I co? Zbierzemy się i pogadamy sobie? Jak zwykle? I coś ładnie napiszemy? A gdzie pieniądze na jakąś terapię, na dodatkowe zajęcia, gdzie planowanie zatrudniania fachowców? Może przydałyby się warsztaty psychologiczne? Takie z prawdziwego zdarzenia, które pomogłyby tym młodym, zdeprawowanym ludziom? Może trzeba zacząć uczyć rodziców, jak mają sobie radzić z własnymi dziećmi?

Co do nauczycieli, powinno się zaczynać od studiów. Powinniśmy mieć zajęcia, na których naprawdę nauczą nas, jak reagować w przypadku chamskich odzywek, braku posłuchu itp. Co mam robić ja, kobieta o głowę niższa i słabsza od mojego ucznia, który pcha mnie na ścianę i wychodzi trzaskając drzwiami? Iść na karate? Może jakieś zajęcia z resocjalizacji? Mam do czynienia z dzieciakami, które mają na swym koncie kradzieże, pobicia (ciężkie!), operują słownictwem więziennym. Jak mam sobie z nimi radzić? Jest ich mniejszość, ale są. W każdej klasie.

Mogę napisać śliczny program naprawczy, zaplanować pogadanki, mądre apele, rozwieszać na gazetkach hasła profilaktyczne. Żeby było, że szkoła »coś robi«. Ja to nazywam Nibylandią. Sztuka dla sztuki. Prowizorka, jak w noweli Mrożka »Słoń«. Tyle że kiedyś ktoś spuści z tego wszystkiego powietrze, bo tyle to jest warte, co to powietrze właśnie. Nie chcę być złym prorokiem, ale jeśli nadal będziemy produkować jedynie śliczną papierologię, będzie źle. Dojdzie do kolejnych tragedii.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...