O pieniądzach po Bożemu

Przewodnik Katolicki 42/2010 Przewodnik Katolicki 42/2010

Jak to w końcu jest? Czy człowiek bogaty może być zbawiony, czy też prędzej wielbłąd przejdzie przez ucho igielne?

 

„Moje” pieniądze

Do intensywniejszego myślenia o własnych finansach skłaniały też treści przekazywane podczas konferencji. Tylko że wówczas to myślenie zaczęło się zmieniać. Każdy chyba, kto pracuje i zarabia pieniądze, uzna za całkiem naturalne stwierdzenie: „To są moje, przeze mnie zapracowane pieniądze”. Nie ma więc w konsekwencji niczego niewłaściwego w tym, że wydam je według własnego uznania. Też tak sądziłem. Wątpliwości zacząłem mieć dopiero wówczas, gdy przyszło mi zastanowić się poważniej nad kilkoma fragmentami z Pisma Świętego. Ot, choćby nad tym z Księgi Psalmów: „Do Pana należy ziemia i to, co ją napełnia” (Ps 24, 1) albo z Księgi Kronik: „Twoja jest, o Panie, wielkość, moc, sława, majestat i chwała, bo wszystko, co jest na niebie i na ziemi, jest Twoje” (1 Krn 29, 11 a). – Od tego, czy uznamy Boga za stwórcę i właściciela wszystkiego zależy, czy pozwolimy Jezusowi Chrystusowi rzeczywiście stać się Panem całego naszego życia, w tym i naszych pieniędzy oraz majątku – przekonuje współprowadzący konferencję Artur Kalicki, zaangażowany w działalność Edukacji Finansowej Crown w Polsce imocno stąpający po ziemi przedsiębiorca. Jednocześnie, jak wyjaśnia, trzeba zdać sobie sprawę z tego, że tak naprawdę to tu, na ziemi, jesteśmy jedynie zarządcami dóbr, a nie ich właścicielami. – Dlatego powinniśmy poznać wynikające z Bożego Słowa zasady, które pomogą nam dobrze, zgodnie z Bożą wolą, zarządzać powierzonym nam majątkiem, który otrzymaliśmy, jak zresztą wszystko inne od Wszechmocnego Stwórcy – podkreśla.

Musisz to mieć?

Artur Kalicki jest przekonany, że także nad wszystkimi wydarzeniami, które spotykają człowieka, i okolicznościami, w których się znajduje, panuje Bóg. – Możemy być przy tym pewni, że skoro On nas kocha, każdą, choćby najtrudniejszą, sytuację, jaka zaistnieje w naszym życiu, ostatecznie wykorzysta dla naszego dobra – dodaje Kalicki. Dotyczy to, rzecz jasna, także naszych spraw, w tym również problemów materialnych. Jednocześnie nasz kochający Ojciec daje gwarancję, że zaspokoi wszystkie nasze potrzeby. W Liście do Filipian czytamy bowiem: „A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę” (Flp 4, 19).

Wierzę Bożemu Słowu, choć przyznam, że trudno było mi przyjąć, w odniesieniu do konkretnych życiowych sytuacji, tę prawdę o zaspokojeniu przez Boga wszystkich (!) moich potrzeb. Pewnie dlatego, że chciałem, żeby robił to na moich zasadach, czyli już, natychmiast. Nietrudno o to, bo każdy z nas naoglądał się przecież reklam typu: „Możesz to mieć już teraz!” czy wręcz: „Musisz to mieć!”. Na Boga jednak nie działają marketingowe chwyty. On wie, kiedy i na co jest najwłaściwszy czas. Pojawił się jeszcze innym problem. Na co dzień bowiem nie myślałem w kategoriach potrzeb i zachcianek, mieszając nieco te pojęcia. Sztuką jest bowiem to, aby w codziennie dokonywanych wyborach umiejętnie rozróżniać swoje prawdziwe, niezbędne potrzeby, jak chociażby jedzenie, ubranie czy dach nad głową, od zwykłych zachcianek. Może wydaje nam się tylko, że potrzebny jest nam  np. nowy telewizor czy lepszy samochód. Zaspokajając jednak tego typu „potrzeby”, trudno później oczekiwać od Boga, że w cudowny sposób ześle nam pieniądze na zapłacenie koniecznych rachunków.

Mogę być wolny!

W pierwszej chwili wydaje się, że takie myślenie prowadzi do skąpstwa. Jednak w sytuacji, kiedy dzisiejszy świat promuje rozrzutność, warto nabrać dystansu i trochę „wyhamować”. Wielu z nas, zachęconych reklamą lub zmuszonych przez trudną sytuację ekonomiczną, żyje na kredyt. Zaciągamy pożyczki, mamy debety na kontach czy tzw. salda ujemne. Biblia jasno nazywa takie sytuacje długami i zniechęca nas do ich zaciągania: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością” (Rz 13, 8). Stary Testament dług nazywa wprost przekleństwem, bo w efekcie prowadzi on do uzależnienia dłużnika od wierzyciela. – Tymczasem Bóg pragnie dla każdego z nas, abyśmy służyli Mu jako całkowicie wolni ludzie, także wolni finansowo. Kiedy bowiem nie będziemy sami siebie zniewalali chociażby zaciągniętymi długami, On będzie miał przestrzeń do działania w naszym życiu. Wówczas będziemy też mogli lepiej pełnić dzieła Boże, angażować się w ewangelizację i pomagać potrzebującym – wyjaśnia Zdzisław Miara z Edukacji Finansowej Crown. Zwraca jednocześnie uwagę, że przecież jako odkupieni przez Chrystusa jesteśmy powołani do wolności, o czym przypomina św. Paweł w Liście do Koryntian: „Za [wielką] bowiem cenę zostaliście nabyci. Nie bądźcie więc niewolnikami ludzi!” (1 Kor 7, 23). Nie ma beznadziejnych sytuacji. Także z długów, jak przekonuje Miara, z Bożą pomocą i dzięki własnej determinacji naprawdę można wyjść.

Warto dawać

Spośród wszystkich „Bożych zasad finansowych” poznanych podczas konferencji „Biblia ofinansach” niezwykle cenna była też dla mnie ta mówiąca o dawaniu. Po raz kolejny mogłem bowiem doświadczyć prawdziwości słów Jezusa mówiącego, że „więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35). Może to dla niektórych zabrzmi wręcz nieprawdopodobnie, ale ta zasada sprawdza się także w odniesieniu do pieniędzy. No i pozwala uniknąć popadnięcia w skąpstwo i chciwość, które z pewnością nie pozwolą się nam przecisnąć przez biblijne „ucho igielne”, zamykając nam drogę do nieba. Warto więc i tutaj zmienić swoje myślenie i obdarowując innych, świadomie przypominać sobie, że nasze dary dajemy samemu Bogu. A raczej, jako wierni zarządcy wcześniej otrzymanych dóbr, oddajemy naszemu Panu plony czy też biblijne „talenty”, które dzięki swojej pracy pomnożyliśmy. – To, ile mamy dawać, jest sprawą indywidualną, którą należy rozeznać na modlitwie. Stary Testament mówi o należnej Bogu dziesięcinie, czyli jednej dziesiątej części przychodów. Nowy Testament ani jej nie znosi, ani jakoś szczególnie nie zaleca. Jednak jasno naucza, żebyśmy dawali hojnie i proporcjonalnie do otrzymywanych błogosławieństw materialnych – przypomina Artur Kalicki. – Warto wyrobić w sobie zwyczaj systematycznego, a nie tylko okazjonalnego dawania i wspierania dobrych dzieł. Dzięki temu gromadzimy bowiem skarb w niebie i przybliżamy się do Chrystusa, dystansując się jednocześnie od zbytniego przywiązania do mamony – dodaje. Zresztą św. Paweł mówi wyraźnie: „Kto skąpo sieje, ten i skąpo zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie. Każdy niech przeto postąpi tak, ja mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym, albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor 9, 6–8).

Więcej o odbywających się w całym kraju konferencjach „Biblia o finansach” oraz o „Bożych zasadach finansowych” na: www.crown.org.pl

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...