Idą Polak, Rusek i Niemiec – czyli o stosunku Polaków do imigrantów

Prrzegląd Powszechny 12/2010 Prrzegląd Powszechny 12/2010

Czy nadal mamy do czynienia w Polsce ze stereo­typowym podejściem do obcokrajowców? Samo słowo „obcokrajo­wiec” czy „cudzoziemiec” stawia grupę imigrantów w opozycji do rdzennej ludności. Nie jest to typowo polski fenomen – stosunki między obywatelami kraju przyjmującego a imigrantami bardzo często ujmowane są przez analizę dychotomii „my” kontra „oni”.

 

Ciekawym zjawiskiem jest zwracanie się do pracodawcy przez zatrudnione (najczęściej) Ukrainki per „moja pani” czy „mój pan”, stawiające wykonujące prace domowe kobiety w specyficznej re­lacji służącej. Inne badania przeprowadzone wśród środowiska imigrantek pomagających w polskich domach wskazują na eskalację oczekiwań pracodawcy, jeśli chodzi o czas pracy czy intensywność poświęcenia się, łącznie z oczekiwaniem zaangażowania emocjonalnego w stosunku do dziecka czy osoby starszej, nad którą sprawowana jest opieka. Jednocześnie jest to stwo­rzenie pewnej iluzji, skoro jedna z pracujących w ten sposób pań z Ukrainy stwierdza wręcz, że żadna z nas nie lubi sprzątać. Prawie wszyscy autorzy zajmujący się tą grupą imigrantek podkreślają też ekonomiczny motyw podjęcia przez nie tego rodzaju pracy w Polsce: większość z tych kobiet ma rodziny na Ukrainie, a pracę w Polsce traktuje jako poświęcenie się na rzecz zapew­nienia odpowiednich warunków materialnych własnym dzieciom. Bo mąż pijak. I musiałam zarobić, dzieci zabezpieczyć – odpo­wiada jedna z nich.

Ale chyba najbardziej „od podszewki” poznali polskie społeczeństwo ci imigranci, którzy weszli w związki małżeńskie z Pola­kami. Przykładowo, małżeństwa mieszane Wietnamczyków przyczyniają się do wzajemnego poznania i likwidacji krzywdzących stereotypów. Rodziny Polaków decydujących się na małżeństwo z Wietnamczykiem bądź Wietnamką są początkowo przeciwne tym związkom. Z czasem nabywają sympatii i zrozumienia dla odmienności kulturowych wietnamskich współmałżonków ich bliskich. Większość z migrujących do Polski narodowości pochodzi również z krajów o bardziej (niż polska) patriarchalnej kulturze. Cieka­wym przykładem jest postrzeganie przez Ormian mieszkających w Polsce polskiej kultury jako „ukrytego matriarchatu”. Bardziej patriarchalna kultura, a zarazem struktura rynku pracy preferująca zatrudnianie mężczyzn na Ukrainie, jest również czynnikiem emigracji Ukrainek, w tym do Polski.

Polacy a imigracja: kilka wniosków

Zaprezentowane dane dotyczące opinii na temat innych narodowości i mniejszości etnicznych skłaniają do dwóch wniosków. Generalnie, akceptacja innych narodowości wśród Polaków znacz­nie wzrosła od lat dziewięćdziesiątych. Po drugie, sympatia jest uzależniona od podziału Wschód/Zachód. Narodowości z Zacho­du i nasi najbliżsi sąsiedzi, którzy należą do Unii Europejskiej, są znacznie bardziej poważani niż obywatele krajów leżących na wschód od Polski.

Badania ujawniają pozytywny stosunek Polaków do imigrantów pracujących w Polsce. Coraz więcej Polaków uważa, że są oni przy­datni dla gospodarki. Znacząca większość Polaków podchodzi libe­ralnie do kwestii uzupełniania niedoborów rynku pracy imigranta­mi. Z drugiej strony zaś, część Polaków obawia się konkurencji ze strony imigrantów pochodzących z krajów dawnego ZSRR, nawet jeśli chodzi o prace, których sami nie chcą podejmować. Obawa ta wydaje się w dużej mierze podyktowana wspomnianą wyżej niechęcią do osób z tego regionu. Należy podkreślić, że akceptacja dla imigrantów jest największa wśród mieszkańców dużych miast i osób dobrze wykształconych.

Jeśli chodzi o pracodawców, ich postawy są w dużej mierze zdeterminowane specyficzną sytuacją polskiej gospodarki. Prefe­rencje dla zatrudniania cudzoziemców wynikają albo z faktu, że nie ma na rynku odpowiednich polskich pracowników, którzy sami wyemigrowali, albo z zapotrzebowania na specyficzne cechy, takie jak umiejętności, ale też pochodzenie rasowe.

Sami imigranci oceniają stosunek Polaków do nich dość niejed­noznacznie. Z jednej strony cieszą się, że mogą tu pracować, z dru­giej zaś strony podkreślają, że przyjechali do Polski z konieczności. Imigranci, zwłaszcza z byłego ZSRR, mają wrażenie, że Polacy traktują ich protekcjonalnie. Wynika to z faktu, że cudzoziemcy pracują nielegalnie, pełnią funkcje usługowe czy wykonują nie­skomplikowane prace, i ze wspomnianej mniejszej akceptacji dla tych nacji. Z drugiej strony, między Polakami a imigrantami wytwa­rza się specyficzna więź oparta na zaufaniu, zwłaszcza gdy chodzi o opiekę nad dziećmi czy osobami starszymi.

Jeśli chodzi o relacje z funkcjonariuszami publicznymi, to istniejące tutaj problemy wynikają z niewielkiego zakresu pomocy, jakiej urzędnicy mogą udzielić swoim klientom (cudzoziemcom). Rozczarowanie cudzoziemców z niewielkiego wsparcia, jakie otrzymują, jest w dużym stopniu uwarunkowane generalną kondycją (ograniczonej) polityki społecznej i jej infrastruktury, a nie spe­cyficznym traktowaniem. Podobnie można ocenić stosunek innych służb do cudzoziemców – ich przedstawiciele nie mają wiedzy na temat odmienności kulturowej i, kierując się protekcjonalnym podejściem, ocierają się o dyskryminację.

Podsumowując, stosunek Polaków do cudzoziemców pozosta­wia wiele do życzenie, chociaż należy podkreślić, że na przestrze­ni ostatnich kilkunastu lat stali się oni znacznie bardziej otwar­ci i w coraz większym stopniu akceptują odmienność kulturową i etniczną. Postęp ten wydaje się efektem dwóch jednoczesnych procesów: migracji Polaków, którzy zdobywają doświadczenia życia w wieloetnicznym otoczeniu, i wzrostu imigracji do Polski wywołanej popytem na prace cudzoziemców. Otwarcie się Polaków, jak i polskich instytucji, na cudzoziemców prowadzi do wzrostu obopólnego zaufania i akceptacji. Należy jednak być ostrożnym w ferowaniu sądów, że Polska jest krajem w pełni otwartym i tole­rancyjnym – odsetek cudzoziemców mieszkających i pracujących pozostaje jednym z najniższych w Unii Europejskiej. Oznacza to, że dopiero gdy skala imigracji zwiększy się, Polska przejdzie praw­dziwy test tolerancji. Jedno jest pewne, dowcipy o Polaku, Rusku i Niemcu przetrwają i takie zmiany.

DOROTA SZELEWA, dr nauk politycznych Europejskiego Instytutu Uniwersy­teckiego we Florencji, pracownik Bremen International School of Social Sciences, autorka wielu artykułów naukowych, m.in. dla „Social Politics“, „Cahiers du Genre“, „Journal of European Social Policy“, „Problemów Poli­tyki Społecznej“ i „Krytyki Politycznej“. Współzałożycielka Fundacji ICRA, zajmującej się analizami polityki publicznej.

MICHAŁ POLAKOWSKI, dr Maastricht Graduate School of Governance, Universi­teit Maastricht. Publikował w „Journal of European Social Policy”, w „Pro­blemach Polityki Społecznej” oraz w „Krytyce Politycznej”. Współzałożyciel Fundacji ICRA, zajmującej się analizami polityki publicznej.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...