Klucze do twierdzy

Tygodnik Powszechny 2/2011 Tygodnik Powszechny 2/2011

"Za zło w Kościele powinni się uderzać w piersi przede wszystkim kapłani i biskupi. Natomiast słyszę, że to jest wina Unii i liberalizmu"...


W Ojca liście przewija się słowo „podział”. Na czym polega ów podział i czy jest on słabością Kościoła?

O. Ludwik Wiśniewski: Fakt, że księża politykują podczas Eucharystii, dzieli Kościół.

Ks. Adam Boniecki: Różnice ujawniają się w odpowiedzi na pytanie o miejsce wiary i Kościoła w życiu społeczeństwa. W konsekwencji albo się walczy o środki bogate, albo sięga po środki ewangeliczne.

Ks. Tomasz Jaklewicz: W sprawach najważniejszych – doktrynalnych, nie ma w polskim Episkopacie podziału. Podziały dotyczą pytania, jak nauczanie Kościoła ma funkcjonować w przestrzeni publicznej. Podziały ujawniają się zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, reakcje biskupów bywają odmienne. Wtedy wierny może mieć poczucie, że jest zostawiony sam sobie.

Czy w polskim Kościele brakuje przywództwa?

Ks. Tomasz Jaklewicz: Często spotkać się można ze stwierdzeniem, że dzisiaj nie potrzebujemy jednego lidera, który stanowiłby – jak to ujął w liście o. Wiśniewski – zwornik Kościoła. Mnie się wydaje, że takiej osoby właśnie brakuje. Choć poszczególne diecezje różnią się np. kulturowo, to jednak wiele tematów jest wspólnych dla całego Kościoła w Polsce. Bardzo często w takich sytuacjach brakuje jednolitego głosu. Być może szybciej powinien reagować Sekretariat Episkopatu. Wierni chcieliby wiedzieć, jakie jest stanowisko Kościoła, nie za dwa miesiące, ale w momencie, gdy pojawia się problem.

Ks. Adam Boniecki: Jeżeli jeden biskup, i to przewodniczący KEP, mówi, że najlepszym katolickim medium jest Radio Maryja, a inny biskup – zresztą kardynał – nie wpuszcza tego medium do swojej diecezji i mówi, że coś z tym radiem trzeba zrobić, bo stanowi niebezpieczeństwo dla Kościoła, to nie możemy mówić, że chodzi o subtelne różnice w ocenie. Mamy do czynienia z podziałem w łonie Kościoła, który przecież przynosi konsekwencje: jednych się promuje, innych wyklucza.

Z czego ten podział wynika? Czy jest dla Kościoła niebezpieczny?

O. Ludwik Wiśniewski: U podstaw różnic, o których mówimy, stoją różne wizje Kościoła. Jeden z moich współbraci długo przebywał we Francji i po powrocie dziwił się skalą politycznego zaangażowania polskich księży. We Francji byłoby nie do pomyślenia, żeby podczas Mszy krytykować prezydenta. A u nas wytworzył się dziwny zwyczaj, że np. podczas pasterki biskup powinien skomentować bieżące wydarzenia polityczne.

Ks. Adam Boniecki: Chodzi zatem o sposób obecności Kościoła w życiu publicznym. Ten sposób najklarowniej objawia się w tym, do czego się dąży. Czy chcemy osiągnąć stuprocentowo katolickie prawodawstwo i komplet katolickich posłów w parlamencie? Czy też uważamy, że nie taki pomysł miał Jezus, głosząc Ewangelię? Chrześcijanie mają być czymś na kształt zaczynu w cieście czy duszy w społeczeństwie, jak mówi list do Diogneta. Nie walczymy o katolicką większość w sferze politycznej – chcemy pokazać ewangeliczną prawdę w taki sposób, aby pociągała ludzi. Skrajnie przeciwne stanowisko głosi: w imię Chrystusa, dla dobra ludzkości, musimy stworzyć państwo, które w swoim ustawodawstwie będzie chrześcijańskie – w ten sposób będziemy mieć wpływ na to, jak się głosuje i kim się obsadza stanowiska.

Ks. Tomasz Jaklewicz: Z kolei skrajna postawa z przeciwnej strony chce całkowicie wyeliminować głos Kościoła z przestrzeni publicznej. Zamknąć usta katolikom...

Ks. Adam Boniecki: Ale wtedy nie mówimy o chrześcijańskiej propozycji. Posoborowa wizja Kościoła jest taka: godzę się na to, że państwo jest wielowyznaniowe; przedstawiając Ewangelię, rozmawiam takim językiem, aby niekatolicy go rozumieli – np. niekoniecznie od razu odwołuję się do wiary. Nie mówię, że odrzucić in vitro czy aborcję kazał mi Bóg, tylko wskazuję, że owe przypadki budzą poważne wątpliwości rozumowe. W takiej postawie nie chodzi o zamykanie wierzącym ust, tylko o realizm. W encyklice „Evangelium vitae” Jan Paweł II zwraca uwagę, że w pluralistycznym społeczeństwie wierzący parlamentarzysta ma prawo zagłosować za rozwiązaniami, które są możliwie bliskim jego przekonaniom kompromisem. Obowiązująca ustawa o ochronie życia jest właśnie owocem takiego realizmu.

O. Ludwik Wiśniewski: Zadaniem Kościoła jest odważne dawanie świadectwa: to jest dobro, to jest zło. Przy tym niezbędne jest poważne traktowanie ludzi jako dorosłych osób. Szwankuje, jak mi się wydaje, zaufanie do świeckich. Kościół powinien nieustannie odwoływać się do ludzkiego sumienia. Bo to sumienie jest niczym niezastępowalnym pierwszym prawodawcą. Pomijając ludzkie sumienie, tworzymy tylko atrapę wspólnoty. Nie jest ewangeliczną postawą publiczne atakowanie kogoś, kto zagłosował inaczej, niż sobie życzyliśmy. On zagłosował najlepiej, jak potrafił. Kościół daje świadectwo, zwraca się z zaufaniem do naszych sumień i resztę pozostawia Bogu.

Ks. Adam Boniecki: Mówiąc „Kościół”, ma Ojciec na myśli biskupów zwracających się do katolickich parlamentarzystów?

O. Ludwik Wiśniewski: Tak.

Ks. Adam Boniecki: A owi parlamentarzyści...?

O. Ludwik Wiśniewski: ...postępują według najlepszego rozeznania własnego sumienia. Nie mnie ich piętnować.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...