Każde stygmaty są tajemnicą. W przypadku siostry Wandy Boniszewskiej charakterystyczne było to, że krwawienia przybierały na sile w pierwsze czwartki miesiąca, w Wielkim Poście oraz w tzw. suche dni – środę, piątek i sobotę – praktykowane w Kościele katolickim na początku każdej pory roku. Czyż to nie zadziwiające, że nawet stygmaty „wpisały się” w prawo Kościoła katolickiego?
Również w tym czasie siostra Wanda odkrywała, jak wielki ból sprawiają Jezusowi kapłani żyjący w grzechu i w takim stanie sprawujący Mszę Świętą. Na ten temat mówił między innymi prorok Izajasz, który napominał sługi Pańskie, że choć składają ofiary i zanoszą modlitwy, to jednak ich ręce ociekają krwią (por. Iz 1,10–20).
W podobnym duchu pisała siostra Wanda: Raz na modlitwie czułam, że Jezusowi chodzi specjalnie o duszę nieskalanych kapłanów. Wywnioskowałam to stąd, że najmniejsze zło, jakie ma miejsce w duszy świeckiej, nie może być w duszy kapłana. Chce zmyć własną krwią. I tak, jeżeli tylko kapłan zgrzeszył przeciw przykazaniom lub stanowi kapłańskiemu, to Jezus w czasie Mszy św. jest w krwawych liturgicznych szatach (pisząc to, ogarnia mnie trwoga, aby głupstwa nie napisać – Jezu, później).
Walki duchowe
Siostra Wanda nie tylko miała wizje niegodnych duchownych; stanęła do walki o ich życie i aby to zrozumieć, warto przytoczyć ten bardzo przejmujący fragment jej wspomnień: Zrozumiałam, że Pan Jezus pragnął powrotu całkowitego do siebie kilkudziesięciu dusz kapłańskich. Pokazał stan ich dusz przed kilku dniami w czasie moich bólów ciała, ale teraz chce, abym przyjęła na siebie cierpienie ich duszy. Zgodziłam się na wszystko. Noc z soboty na niedzielę przebyłam niby w piekle. Dusze kapłanów widziałam w strasznej walce z grzechami, swoimi namiętnościami i z chwilowymi poddaniami się pod władzę szatanów. Stanęłam do walki między niebem a piekłem […].
W takich chwilach zmagań nasza mistyczka zawsze otrzymywała wsparcie zarówno Maryi, jak i Jej Syna Jezusa Chrystusa. Trudno sobie wyobrazić, co się działo w duszy siostry Wandy, ale Jezus nigdy jej nie opuścił i zawsze wspierał ją i pocieszał z wielką czułością. Ukrywał ją wtedy w szczególnym miejscu, czyli w Ranie swego Najświętszego Serca, która jest niezdobytą twierdzą dla szatańskich zastępów. Widać zatem, że Jezus, zwracając się do niej „Wandziu Rany Mojej”, o czym przypomina również tytuł tej książki, nosił ją głęboko w swym Sercu.
Duchowych walk siostra Wanda stoczyła w tym czasie wiele. Nierzadko nasilały się one nocą, a demon – widząc, w jaki sposób Jezus ochrania swą oblubienicę w twierdzy Najświętszego Serca – postanowił zwieść zakonnicę, ukazując jej fałszywe jezusowe serce. Jednak pomimo takiej przebiegłości siostra Wanda nie dała się nabrać na zasadzkę demona:
Noc dzisiejsza była ciężką – pisała – bo straszne były pokusy przeciw Najświętszemu Sakramentowi i przeciw moim ślubom, że to wszystko było głupstwo. Posłuszeństwo musi być wprost tylko Bogu, jak i szczerość też. Wszystkie sakramenta św. przyjmowane są świętokradzko i gorzej ranią Serce Pana Jezusa (w tej chwili ujrzałam serce skrwawione niby Jezusowe). Ale nie, to król nieba pokazuje na swoim synie, bo król, to jest bóg ojciec, a syn jest inny, wszystko widzimy w osobach wyraźnie, duch św. w trzeciej osobie ma zadanie inne, wyjaśnia wyraźnie i dowodami stwierdza. Czuję się jak głupia, chcę i wierzyć, i nie wierzyć, ale jeżeli odpowiem, że nieprawdą jest, to wówczas dostaję wprost w twarz albo w bok, a smrodliwą śliną w oczy – twarz.
Szatańskie ataki osłabiały siostrę Wandę tak, iż niekiedy zaczynała wątpić w swoje powołanie, ale wtedy Jezus sprawiał, że przychodził do niej kapłan, który pocieszał ją, zapewniając, że Bóg dopuszcza takie wydarzenia. I choć mistyczka rozmawiała z prawdziwym księdzem, w jej duszy rozlegał się głos mówiący, że jest pod władzą demona. Na szczęście roztropny kapłan rozpoznał silną szatańską sugestię w duszy Wandy i zaproponował jej spowiedź. Ona się opierała, czując w duszy chaos, ale wtedy przypomniała sobie, że Najukochańszy prosił ją, aby zawsze była posłuszna kapłanom Chrystusa, i dlatego przystąpiła do spowiedzi, podczas której – jak wspomina – anioł jej podpowiadał, co ma mówić, a ona posłusznie tak czyniła, ofiarowując swoje cierpienia jako zadośćuczynienie za grzechy duchownych.
Następnie po spowiedzi w swoim dzienniku duszy zapisała słowa o ogromnym szacunku do Eucharystii i do tajemnicy kapłaństwa ukrytej w osobie kruchego człowieka sprawującego ten sakrament. Te dwa elementy są bardzo charakterystyczne dla duchowości siostry Wandy: podkreślanie odrazy Boga do wszelkiego grzechu, a zarazem wielki respekt dla Chrystusa żyjącego w każdym kapłanie, zwłaszcza w chwili, kiedy sprawuje on Eucharystię (…).
Kapłani na wzór Chrystusa
Siostra Wanda otrzymywała od Boga coraz większe łaski i coraz wyraźniej widziała, jak Chrystus utożsamia się z każdym kapłanem, zwłaszcza podczas Eucharystii. Ten fragment jej wspomnień należy do najbardziej znanych, a jednocześnie jest tak wymowny, że nie potrzebuje więcej komentarza: Konaj z miłości dla dusz kapłańskich z polskiej ziemi, a toń w Mojej miłości aż na wieki. Najbardziej umiłowałem kapłanów i kapłanów dziewiczych, muszą kochać w pragnieniu męczeństwa. Trzeba wyryć w duszach kapłańskich cenność kapłaństwa i znaczenie w wyjątkowych łaskach Bożych. Kapłaństwo ściśle jest związane z Moim życiem w krzyżu. Kapłan to musi wyglądać tak: widzę duży krzyż, na którym Chrystus z kapłanem zawisają. Pragnę, aby był odmalowany dla wzmocnienia kapłanów i wiary wiernych Moich wyznawców.
Wraz z narastającą ilością łask w sercu siostry Wandy dojrzewała coraz bardziej świadomość jej szczególnej misji w Kościele, jaką była modlitwa i pokuta w intencji oziębłych kapłanów i osób konsekrowanych. Z czasem jej duchowej opiece powierzani byli kapłani, którzy przeżywali nadzwyczaj ciężkie pokusy, łącznie z myślami samobójczymi. W tej walce na śmierć i życie nasza stygmatyczka mogła się niejednokrotnie przekonać, że bez względu na siłę szatańskich ataków Bóg zawsze znajdzie sposób na ocalenie człowieka przed wiecznym potępieniem.
Wspaniałym tego przykładem jest opowieść o kapłanie, którego sekundy dzieliły od samobójstwa, lecz wytrwałe orędownictwo siostry Wandy ocaliło tego biednego wybrańca Boga. Nasza mistyczka, modląc się w intencji tego kapłana, otrzymała wsparcie wspólnoty sióstr z Pryciun i prawdopodobnie ojca Antoniego Ząbka SI, który wszedłszy wtedy razem z siostrami do pokoju Wandy, zauważył jakąś wielką duchową walkę z kimś, kto – jak się wydawało – chciał udusić stygmatyczkę. Trudno było jednak jasno stwierdzić, co się dzieje, gdyż zakonnica była przykryta kołdrą.
Kiedy kapłan przywołał łacińską formułę egzorcyzmu, dziwne zachowania Wandy zaczęły się wyciszać, nadal jednak była przykryta i rzucała się kompulsywnie, jakby chciała coś z siebie zerwać. W końcu zsunięto z niej kołdrę i okazało się, że siostra była oplątana pięciometrowym lnianym sznurem. Chciała go rozluźnić, gdyż zaciskał się na jej szyi. Wszyscy byli zaskoczeni, gdyż nigdy wcześniej w domu sióstr nie widziano takiego sznura i ten rodzaj powrozu nie był w ogóle znany w tej okolicy. Zdjęto go z Wandy i schowano w, zdawało się, bezpiecznym i zamkniętym miejscu, jednak po pewnym czasie powróz zniknął – nie wiadomo, co się z nim stało. Wiadomo natomiast, że o tym wydarzeniu nasza mistyczka zachowała następujące wspomnienie:
Jezus na krzyżu. Mało mam ufności. Iść nie mogę, ostry ból w prawej nodze, w głowie utkwiło trzynaście kolców. Rzucają się na mnie, zabierają krzyż. Jeden kapłan myśli o samobójstwie. O Jezu, proszę o światło, o przebaczenie i siłę nad złymi duchami. Łączę się z jego duszą i upominam. Zaklinam go na Boga Żywego, aby się opamiętał. Nic nie pomaga, więcej chce się zastanawiać. Większa siła mocy złych ujada się na niego. Pokazuję mu krzyż, dowodzę, że istnieje piekło, pokazuję mu Niepokalaną, Anioła Stróża. Chwilami myślał zawrócić z drogi, ale całe piekło już uwzięło się na mnie. Widzę całe fale pieniącego się morza. Nawały rzucają się na niego i na mnie, ale uczyniony krzyż z wyrazami Exorcizo te immunde spirytus – odrzucają nas, jeszcze nie zatracając. Anioł Stróż naszego księdza czyni znak Przenajświętszej Trójcy nad kapłanem X. Rzucał się z czwartego piętra, aby się zabić. Wyjrzał przez okno, a tam rozbawione dzieci jedno na drugie krzyczy: „grzech śmiertelny, do piekła pójdziesz”. Ach, Boże, piekło jest!
Wytrwała walka siostry Wandy o duszę tego kapłana przyniosła oczekiwany skutek. Cena za to zwycięstwo była bardzo duża, ale nasza mistyczka była gotowa ponieść wszelkie koszty, aby uratować choćby jednego kapłana – rozumiała bowiem, że tego pragnie od niej Jezus. Rozumiała, że taka droga podążania za Jezusem nasyci jej duszę, bo przybliża ją do Najukochańszego. Tym samym, choć raz po raz doświadczała ogromnej nawałnicy cierpień, to jednocześnie czuła, że idzie właściwą drogą – że jest w sercu swojej misji otrzymanej od Boga.
ks. Jerzy Jastrzębski
*Fragment pochodzi z książki Ukryta w Ranie Serca Jezusa autorstwa ks. Jerzego Jastrzębskiego, wydanej nakładem Wydawnictwa Esprit. Publikację zamówić można na stronie www.esprit.com.pl bądź pod nr. tel. 12 267 05 69. Książka ukazała się pod patronatem dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.