O liberalizacji prawa, biznesie narkotykowym, kokietowaniu młodzieży przez polityków i logicznym myśleniu z Beatą Kempą rozmawia Wiesława Lewandowska
– Dlaczego konkretnie?
– Nie tylko moim zdaniem ta ustawa powoduje tak naprawdę legalizację narkotykowej dilerki. Nie dam się przekonać tym, że są w niej przewidziane wyższe kary za rozprowadzanie narkotyków, bo podwyższono tylko górną granicę kary, a sąd zazwyczaj orzeka kary w dolnej granicy… Nie sądzę więc, aby ta ustawa przyczyniła się do sroższego karania dilerów. A najgorsze jest to, że w wyniku zapisu o pozwoleniu na posiadanie „niewielkiej ilości” miękkiego narkotyku na własny użytek, dilerzy będą twierdzili, że tę „niewielką ilość” narkotyku, którą akurat z dobrego serca oddają komuś innemu, mają na własny użytek… Organowi procesowemu będzie bardzo trudno udowodnić, że jest inaczej i ustalić, czy przyłapana osoba jest dilerem, czy nie. Obawiam się też tego, że w łaskawym świetle nowej ustawy handlować narkotykami zaczną nawet dzieci, zwłaszcza podatni na „dorosłe mody” gimnazjaliści…
– Czy, Pani zdaniem, ta ustawa jest raczej zagrożeniem niż ochroną młodzieży przed skutkami zbyt restrykcyjnego prawa, jak argumentują zwolennicy liberalizacji?
– Zdecydowanie tak! Znam wiele osób, które zażywały narkotyki, zostały na tym przyłapane, dostały wyrok w zawieszeniu, przeszły terapię i potem już nigdy nie sięgnęły po nie… Na ulicy w Warszawie zaczepił mnie niedawno pewien młody człowiek i opowiedział swoją historię, że od 6 lat nie bierze narkotyków, że był na dnie, że 6 lat temu wpadł i dopiero wtedy ktoś otworzył mu oczy, otrzeźwiał… Prosił mnie, żebym krzyczała z mównicy w jego imieniu: Nie legalizujcie narkotyków, bo to zabija! Ten trwający w abstynencji narkoman, który zaznaczył, że w politykę się nie wdaje, jako „praktyk” potwierdził – a mam na to świadków, kolegów parlamentarzystów – że obecna ustawa jest bardzo szkodliwa dla naszej młodzieży. Z taką oceną zgadzają się też liczni eksperci, twierdząc, że nie jest to dobre rozwiązanie.
– Media cytują innych ekspertów, którzy twierdzą, że teraz policja wreszcie nie będzie się zajmować narkotykowymi drobiazgami i skupi się wyłącznie na ściganiu grubych ryb.
– Jeśli zdrowie i życie młodzieży to drobiazg, to gratuluję tej władzy i mediom dobrego samopoczucia. A jeśli policja do tej pory nie skupiała się na dilerach, to pewnie się już nie skupi… Bo teraz dilerów będzie po prostu znacznie więcej. Pojawi się też więcej osób uzależnionych, a państwo nie będzie sobie umiało poradzić z pomocą, cały kłopot spadnie na rodziców. Trudno zrozumieć, że prowadzi do tego legalna władza, nie licząc się zupełnie z tym, że sprowadza zagrożenie dla zdrowia młodzieży.
– Pani Poseł, ponoć wcale nie ma takiego zagrożenia...
– Minister Kwiatkowski, uzasadniając nowe przepisy, powoływał się na te kraje, gdzie istnieją liberalne przepisy w sprawie narkotyków, jednak nie dodał, że tam przeznacza się ogromne sumy na leczenie osób uzależnionych, często bezskuteczne… A my nie mamy przecież takiego dobrego systemu leczenia i wyprowadzania z uzależnień. Dużo w tej sprawie robią organizacje pozarządowe, Monar, Kościół, ale to nie wystarczy. Państwo nie może zrzucić z siebie odpowiedzialności, powinno się angażować w pomoc osobom uzależnionym, a przede wszystkim, robić wszystko, by nie dopuścić do rozszerzania się narkomanii… A w tej ustawie nie znajduję żadnego nowego instrumentu do tego, żeby usprawnić leczenie i kontakt młodzieży z terapeutą. Jest w Polsce wiele miast i miasteczek, gdzie rodzice narkomanów błagają o pomoc, a nie mają się do kogo o nią zwrócić. To jest już olbrzymi problem, a będzie wielokrotnie większy… Liberalizacja prawa w sprawie narkotyków prowadzi do tego prostą drogą. PO przeforsowała naprawdę bardzo dziwną ustawę! Czasami wydaje mi się, że pan minister sprawiedliwości chyba tej ustawy w ogóle nie przeczytał...
– Podejrzewa Pani daleko posunięte lekceważenie rzeczywistego problemu, natomiast jest też argument, że marihuana nie jest groźna, nie uzależnia, bo przecież nawet premier przyznał się, że wypalił kiedyś jakiegoś skręta…
– Poważni eksperci powiedzą, że każdy narkotyk uzależnia, każda substancja odurzająca uzależnia, nawet leki brane w sposób niekontrolowany mogą uzależnić… Myślę, że to są teorie bardziej ku pokrzepieniu serc mafii, a nie rozsądnych ludzi. Każdego, kto twierdzi inaczej, trzeba zapytać, czy chce, aby jego dzieci paliły marihuanę. Na pewno powie, że nie.
– Nie tylko przeciwnicy narkotyków krytykują tę ustawę. Zawiedzeni są także zwolennicy liberalizacji prawa narkotykowego i twierdzą, że ustawa ta jest zła, bo robi zaledwie jeden mały krok w dobrą stronę. Można się spodziewać kiedyś dalszych kroków…?
– Zapewne tak, jeśli komuś chodziłoby o całkowite otumanienie społeczeństwa... A po rządach liberałów wszystkiego można się spodziewać, bo ich jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę, niezależnie od tego, jakie to przyniesie skutki. Nie widziałam jeszcze, szczerze powiedziawszy, żadnej dobrze napisanej i w ogóle dobrej ustawy autorstwa partii rządzącej… Według mojej opinii, PO nie kieruje się dobrem wspólnym, dobrem dzieci, dobrem narodu, tylko własnym interesem.
– Za legalizacją miękkich narkotyków jest też SLD. „Nie można w Polsce tworzyć prawa opartego na racjonalnych przesłankach i wiedzy naukowej z powodu galopującej narkofobii” – tak mówi polityk tej partii i lekarz Marek Balicki.
– Na tym przykładzie najlepiej widać, jak populistyczna retoryka polityków prowadzi do absurdu. Lewica próbuje wypełniać polityczną niszę i chwyta się, czego może, jak tonący brzytwy… Ale, jeśli lekarz, były minister zdrowia, uważa narkofobię za coś niedobrego i wstydliwego, to mam bardzo poważne wątpliwości, czy pozostaje w zgodzie z etyką lekarską...
– Jest Pani narkofobką?
– Tak. Okazuje się, że nie każda fobia musi być zła.
Beata Kempa– prawnik, polityk PiS, poseł na Sejm V i VI kadencji, była sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości. Przez kilkanaście lat pracowała jako kurator zawodowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.