Choć mija już 130. rocznica śmierci św. Marii Dominiki Mazzarello, pionierki żeńskiej gałęzi Rodziny Salezjańskiej, styl wychowania praktykowany w Zgromadzeniu Córek Maryi Wspomożycielki (sióstr salezjanek) nadal czerpie inspiracje z jej wychowawczej intuicji i doświadczenia.
Choć nazwisko Marii Dominiki Mazzarello pojawia się na stronach Encyklopedii Pedagogiki (Brescia 1990), nie należy ona do wychowawczyń najbardziej znanych, cenionych za oryginalność metody wychowawczej czy sposób jej realizacji. Nie mamy jej pism na temat wychowania, nie była bowiem w tym względzie odpowiednio wykształcona, a tym bardziej nie zamierzała dawać początku nowemu kierunkowi w wychowaniu. Mając jednak na uwadze, że każda osoba ma w sobie coś genialnego i niepowtarzalnego, czego nie przejęła od swoich mistrzów i inspiratorów, pierwszej Córce Maryi Wspomożycielki (salezjance) przypisywany jest charyzmat wychowawczy przekraczający granice czasowo-przestrzenne, w których historycznie się zrealizował. Gdy Jan Paweł II odwiedził Papieski Fakultet Nauk Pedagogicznych „Auxilium” w Rzymie, przywołał niezastąpiony wkład Marii Dominiki w pedagogię salezjańską. Nie posiadając żadnych tytułów akademickich, osiągnęła ona taką mądrość, która może być proponowana jako wzór miłości macierzyńskiej, realizowanej do dziś na wszystkich kontynentach.
Autonomia
Nie zawsze jednak tak ją postrzegano. Obraz świętej i wzorowej zakonnicy dominował nad obrazem kobiety i wychowawczyni. Również w relacji do księdza Bosko przedstawiano ją często jako jego doskonałą „kopię”, „narzędzie”, które Bóg włożył w jego ręce dla założenia zgromadzenia żeńskiego, czy wreszcie „uczennicę”, która stąpała dokładnie po śladach wychowawcy z Turynu. Pogłębione badania ostatnich dziesięcioleci przywróciły Marii Mazzarello jej własną tożsamość, jej żywotność i siłę oddziaływania. Przypisuje się jej „oryginalne doświadczenie wychowawcze” będące w harmonii z doświadczeniem wychowawczym księdza Bosko, ale realizujące się w sposób twórczy, potwierdzające jej kobiecą autonomię na polu wychowawczym. To, że Maria Mazzarello uważana jest za wzór, wypływa nie tylko z faktu heroiczności jej cnót, ale również z wyjątkowej umiejętności aktualizacji charyzmatu wychowawczego, uczynienia go uprzywilejowaną drogę ewangelizacji.
Jaka była droga do tego ideału? Niewątpliwie kontekst rodzinny i kulturowy sprzyjał kształtowaniu przyszłej wychowawczyni. Małe Mornese, położone wśród wzgórz Monferrato, dalekie od ówczesnych problemów społecznych i przemysłowych, zapewnia mieszkańcom spokojny byt w harmonii z naturą. Ludność żyjąca z pracy rąk własnych patrzy z realizmem na życie, pogodnie akceptuje trudy i wyrzeczenia. W rodzinach panują proste i zdrowe relacje, przywiązanie do tradycji, wiary katolickiej i poświęcenie się wychowaniu dzieci. Tak jest też w rodzinie Marii. Pomaga ojcu w pracy w winnicy, jest przykładna w wypełnianiu obowiązków domowych i religijnych, jako najstarsza troszczy się o wychowanie młodszego rodzeństwa, ucząc je tego, co sama już potrafi, a zwłaszcza „rzeczy Bożych”. Spontanicznie uczy się przewodzić, wpływać na innych w sposób przyjazny, ale i stanowczy. Jest inteligentna, błyskotliwa, sprytna, choć czasem próżna i dumna; otwarta na wszystko, czego może się nauczyć i chętna do pomocy. Posiada żywy i dynamiczny charakter, ale również siłę woli, by coraz bardziej nad nim panować. Środowisko bogate w wartości ludzkie i chrześcijańskie sprzyja dojrzewaniu Marii. Dzięki wpływowi ojca, człowieka o zdrowym i prostym zmyśle praktycznym, rozwija się w niej właściwe poczucie rzeczywistości, pracowitość, panowanie nad sobą, mądrość praktyczna i wiara zakorzeniona w codzienności. Ma szczęście być przez wiele lat pod duchową opieką stałego i mądrego spowiednika, który, choć wymagający, stopniowo ukazuje jej piękno miłowania Boga całym sercem i służenia mu w bliźnich.
Przystępując do parafialnego stowarzyszenia Córek Maryi Niepokalanej, Maria jeszcze bardziej angażuje się w pracę nad sobą i otwiera serce na Boże plany. Jedną z takich okazji do powiedzenia Bogu „tak” jest propozycja pielęgnacji krewnych złożonych tyfusem. Świadoma ryzyka zarażenia się chorobą oddaje się z zaangażowaniem temu zadaniu. Ostatecznie traci wszystkie siły i bliska jest śmierci. To wydarzenie zdaje się być przełomowym w jej młodym życiu, gdyż nawet po długim czasie rekonwalescencji nie jest w stanie podjąć poprzednich ciężkich prac w winnicy, w których prześcigała nawet mężczyzn. Nie traci jednak serca ciągle gorąco miłującego Boga i szukającego Jego woli.
Powołanie
W takich okolicznościach ujawnia się wyraźny zwrot w kierunku powołania wychowawczego. Zamierza nauczyć się krawiectwa i proponuje to samo swojej przyjaciółce. Cel jednak przekracza zwykłe zdobycie zawodu: „Słuchaj, Petronilla, mnie naprawdę wydaje się, że Pan Bóg chce, abyśmy zajęły się dziewczętami w Mornese. (…) Gdy już nauczymy się na tyle, że będziemy mogły pracować same, wynajmiemy jakiś pokój i przyjmiemy dziewczęta, które będą chciały uczyć się szycia. Będziemy je uczyć, ale głównym naszym celem będzie – zapamiętajmy to sobie dobrze – chronić je od niebezpieczeństw, czynić je dobrymi i starać się, aby poznały i ukochały Boga”. Świadectwa są zgodne w stwierdzeniu, że Maria posiadała prawdziwą skłonność do apostolatu, jakiś niezdefiniowany impuls, inspirację, by gromadzić dziewczęta i pomagać im stawać się dobrymi. Oprócz owego impulsu wewnętrznego życiowy projekt Marii Dominiki znajduje swoje korzenie w jej wyjątkowych zdolnościach wychowawczych, a także w tajemniczym wezwaniu Bożym – „Tobie je powierzam” – które pozwala jej przeczuwać nowy bieg jej życia. Po odważnej decyzji pójścia za tym głosem zakłada pierwszą pracownię, w której miejscowe dziewczęta znajdują nie tylko uczciwe zajęcie, ale i prawdziwy klimat radości, pobożności i zdrowej rozrywki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.