Do traktowania wielu spraw, a nawet całych obszarów życia w kategoriach śmieszności, można przywyknąć i utracić zdolność zdawania sobie sprawy z istoty rzeczy. Perspektywa kultury skarnawalizowanej, to - ostatecznie - perspektywa świata, w którym o radość będzie niezwykle trudno.
Bez wątpienia lepiej być człowiekiem radosnym, niż rozprawiać na temat radości. Jak to jednak bywa z wieloma pojęciami, na pozór oczywistymi, także i w tym przypadku okazać się może, że brak refleksji sprzyja zacieraniu się ostrości postrzegania tego, co naprawdę jest radością, a nawet prowadzi do przyjmowania za jej obecność stanu, w którym doświadczyć można zaledwie jej substytutu. Tak jest z zacieraniem się w świadomości potocznej pojmowania różnicy między śmiechem a radością.
[…]
Śmiech jest najważniejszym przejawem karnawału i narzędziem karnawalizacji. Wobec, z jednej strony, naturalnej jego potrzeby w życiu człowieka, a z drugiej - łatwości jego wywoływania, jego obecność, i to obecność zinstrumentalizowana wobec celów karnawału, łatwo może przesłonić potrzebę czegoś, co z pozoru jest do śmiechu podobne, ale nim w żadnej mierze nie jest. Możliwość to tym bardziej realna, że śmiech karnawałowy nie jest bezinteresowny, lecz służy ośmieszeniu przeciwnika, którym staje się zawsze to, co oficjalne i społecznie usankcjonowane. Karnawał rozpatrywany w kategoriach aksjologicznych okazuje się wystąpieniem przeciwko wartościom wyższym dla realizacji wartości niższych, których potrzeba może być odczuwana bardziej intensywnie i bardziej powszechnie, choćby z racji różnego stopnia trudności w ich osiąganiu. Z kolei analizowany według kryteriów społecznych jest wystąpieniem „słabszego” przeciwko „silniejszemu”, a wiele form karnawału daje się wręcz interpretować jako zastępcze i chwilowe zwycięstwo nad tym, kto przez jego uczestników, a zwłaszcza przez organizatorów, postrzegany jest jako przeciwnik. W tym sensie karnawał to tylko bardziej złożona forma stale obecnego w życiu zjawiska ośmieszania kogoś, z kim w danym momencie jeszcze („jeszcze” - to bardzo ważne słowo!) nie potrafimy dać sobie rady w jakiejś dziedzinie życia, w zakresie jakichś spraw. Bo przecież ostatecznie chodzi zawsze o konkretną sytuację życiową, której podporządkowanie sobie, uczynienie jej sprzyjającą przede wszystkim sobie, jest celem działania. I karnawalizacja bywa jedną z technik, najczęściej wstępną, dekonstrukcyjną przez ośmieszenie, osiągania tego celu. Obserwować to można w relacjach między członkami różnych grup społecznych, w których toczy się walka o dominację bądź prestiżową (szacunek), bądź zinstytucjonalizowaną (stanowisko), ale także w polityce, gdy skarnawalizowaniu określonych sfer życia lub narzuceniu karnawałowego, to jest niepoważnego, traktowania przeciwników służyć mogą środki daleko wykraczające poza możliwości jednostek.
W ustawicznej kontestacji, jaką proponuje karnawał, w festiwalu śmiechu jaki zapewnia swoim uczestnikom, erozji ulegają jednak życiowe podstawy radości. Życie śmiechem nie jest obojętne dla zachowania zdolności do bycia radosnym. Jest to skutek zaniku akceptacji wartości dotąd wyznawanych, ale i przyzwyczajenia, kształtowania się postawy oczekiwania na stale nowe okoliczności wyzwalające śmiech. Do traktowania wielu spraw, a nawet całych obszarów życia w kategoriach śmieszności, można przywyknąć i utracić zdolność zdawania sobie sprawy z istoty rzeczy. Perspektywa kultury skarnawalizowanej, to - ostatecznie - perspektywa świata, w którym o radość będzie niezwykle trudno. A przecież radość to nie luksus, lecz normalność - potrzeba, której niezaspokojenie wywołać może jednostronne postrzeganie świata i niepełne w nim uczestnictwo.
Odnoszące się do karnawalizacji sformułowanie „walka śmiechu z radością” nie jest zabiegiem retorycznym, mającym zdynamizować oczekiwania czytelnika, lecz wyrazem przekonania, że w kulturze, w której zachodzą procesy karnawalizacji, zjawisko takie rzeczywiście ma miejsce. Radość jest zbyt stabilna i poważna, by karnawał czyniący zmienność swoim ideałem mógł ją tolerować. Jest też związana z wartościami, których karnawał akceptować nie może. Śmiech karnawałowy ma więc niejako odwrócić uwagę od radości za pomocą tego, co szybciej i łatwiej daje przeżycie bardziej dynamiczne. Sprawą podstawową okazuje się więc rozeznanie w tym, kto jest rzeczywistym organizatorem karnawału; tylko w ten sposób można ustalić autentyczne motywy jego organizowania.
W upartym ośmieszaniu wartości można też widzieć zasadnie przejaw chęci wyłącznego panowania nad stosunkiem jednostki, społeczności bądź narodu do świata. Życie śmiechem przygotowuje bowiem do zależności od tego, kto dostarcza jego nowych przyczyn, kto aranżuje coraz to nowe okoliczności jego przeżywania. Współcześnie widać to dobrze zarówno w dziedzinie polityki, jak i w sztuce.
Dla opisywanego tu procesu wymiany radości na śmiech znaczenie podstawowe ma fakt, że karnawał jest zjawiskiem niesamoistnym. Dla swojej manifestacji potrzebuje już ustabilizowanych form życia i sztuki. Nie jest to jednak, naturalna przecież w jednej i w drugiej dziedzinie, pamięć o tradycji, lecz niesamodzielność ontologiczna. Żadna kultura nie zaczęła się od karnawału. Jego pojawienie się musi poprzedzić żmudny wysiłek pokoleń budujących coś pozytywnego, co może powstawać jedynie w postawie serio przyjmowanej i przez twórców, i odbiorców. Karnawał ma sens nie sam przez się, lecz jedynie ze względu na to, co poddaje karnawalizacji. Jego istnienie usensownia dopiero istnienie obiektu kontestacji (form życia, instytucji społecznych, gatunków i stylów w sztuce i literaturze) - wcześniejszego odeń i powszechnie oraz jednoznacznie identyfikowanego przez społeczeństwo. Karnawał przemawia ponadto parodią środków wziętych od swojego adwersarza, nie ma więc własnego języka. Nie może też być w zakresie technik karnawalizacji zbyt oryginalny, bo mógłby spowodować trudności z identyfikacją wzorca, a więc zakwestionować własny sens, czyli skuteczność.
W kulturze karnawał jest więc zjawiskiem pasożytniczym[1], nie wnosi bowiem do niej ani nowych treści, ani wartości, ani środków artystycznych, nie wzbogaca jej w żadnym wymiarze ani sensie. To kultura w pewnej fazie swojego rozwoju staje się na tyle otwarta, że pozwala na istnienie parodii samej siebie. Początek może być zresztą zgoła niewinny: trudność wytrwania w powadze, a więc odruch jak najbardziej naturalny, lub cenna skądinąd zdolność do zdystansowania się wobec własnej pozycji. Jednak karnawał, podobnie jak wiele innych zjawisk w kulturze, może przybrać formę zideologizowaną. Dzieje się tak wtedy, gdy przestaje być działaniem spontanicznym i zyskuje patronów i organizatorów, którzy wykorzystują go do celów nieujawnianych wprost lub fałszowanych z powodu przewidywania zbyt silnego oporu społecznego w razie otwartego ich zadeklarowania. Hasłem zastępczym bywa wtedy na ogół „wolność”, a karnawalizacja przedstawiana jest jako wykorzystanie prawa do jej realizacji. A dotyczy to zarówno działań politycznych, obyczajowych, jak i działań w dziedzi
[1] Szerzej na ten temat zob. A. S t o f f, W poszukiwaniu aksjologicznego modelu karnawału i karnawalizacji, w: Teoria karnawalizacji. Konteksty i interpretacje, red. A. Stoff, A. Skubaczewska-Pniewska, Wydawnictwo Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, Toruń 2000.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.