Pismo Święte jest świadectwem miłości Boga do człowieka, co wydaje się oczywiste, a przyjaźń okazuje się być jej niebywale ważnym wymiarem. Fakt ten odsłania nieskończone przestrzenie relacyjnego bogactwa Boga
Przepraszam Cię, Jezu, że tak wierszykiem do Ciebie mówię, bo słów mi brak. I jak do Ciebie mówić? A w ogóle, czy Ty mnie słyszysz? Bo milczysz!
Aniołowie – to potężni, niewidzialni nasi krewni, którzy są stale pogrążeni w adoracji Boga… (ks. Jan Twardowski)
Nie potrzebuję Boga jako odpowiedzi na budzące się w przebłyskach świadomości pytania o sens życia i śmierci, ani nawet jako gwaranta mojego życia moralnego. Tęsknię za Nim samym.
Człowiek niezwykłej energii, ciągle zapracowany, porywający się na dzieła przekraczające ludzkie możliwości, a jednocześnie dziecięco ufny w Bożą opiekę, zasłużył na miano “męża wielkich pragnień”.
Był czas w moim życiu, kiedy czułam się bardzo samotna. Izolowałam się od klasy, w domu często się buntowałam, kłóciłam. Wmawiałam sobie, że nikt mnie nie kocha, jestem nikomu niepotrzebna.
Wierzę, bo...? Opowiedz mi o tym bez użycia wielkich słów i gładkich zdań wytrychów. Mów tak, jakbyś opowiadał komuś bliskiemu, dziecku, ukochanej, przyjacielowi.
„Patrzyłem i patrzyłem, ale Boga nie zobaczyłem” – miał powiedzieć pierwszy astronauta. Jednak przyjaciel Jurija Gagarina twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.
Pragnienie niesienia miłosierdzia najbardziej potrzebującym zaprowadziło błogosławionego Jana Beyzyma – jezuitę, wielkiego misjonarza – na daleki Madagaskar, gdzie z miłości do Chrystusa poświęcił swoje życie trędowatym. (Jan Paweł II, Kraków 18 VIII 2002)
Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. (J 15, 5)