Gdy mówię o fundamentalizmie, nie chcę pisać o żadnej konkretnej religii ani systemie przekonań. Pragnę pokazać pewne cechy, które kształtują fundamentalistyczne podejście do życia, które zagraża każdej i każdemu z nas, niezależnie od wiary, za którą się opowiada.
Wiele osób podziwiało w Jezusie radykalizm i zapragnęło tę postawę naśladować. Co ciekawe, gdyby przyjrzeć się ideom, które próbowano w ów radykalny „Jezusowy” sposób wcielać w życie, mogłoby się okazać, że bywały one bardzo różne, czasem i sprzeczne. Niejedną z takich prób należało by odrzucić jako przerażającą czy fanatyczną, zwłaszcza, gdy ktoś w imię Jezusa i z przekonaniem, że Go naśladuje, był gotów likwidować innych Jego naśladowców...
Zatem – czy warto ryzykować radykalizm? Czy nie grozi on popadnięciem w postawę fundamentalistyczną, zaślepioną i wrogą innym? Może lepiej „żyć i pozwolić żyć innym”, nie przejmując się zanadto niczym? Może lepiej uznać, że Jezus był tylko i wyłącznie łagodnym, ot, takim trochę hippisowskim, nauczycielem z Nazaretu, który wcale świata zmieniać nie próbował? A może jednak trzeba postawić wszystko na jedną kartę, nawet, jeśli oznaczałoby to fundamentalizm; wszcząć walkę ze złem tego świata, nie zważając na ewentualne ofiary? Aby znaleźć odpowiedź na te pytania, musimy po pierwsze zrozumieć, na czym polega fundamentalizm, po drugie sprawdzić, czy Jezus był fundamentalistą, po trzecie przemyśleć, co wynika z tego dla nas jako chrześcijan, naśladowców Jezusa.
Czym jest fundamentalizm?
Na pierwszy rzut oka słowa „fundamentalizm” i „radykalizm” wydają się synonimami. Często używa się ich zamiennie. Warto jednak zrozumieć je lepiej, tak, aby znaleźć jakieś wskazówki do oceny własnej (przede wszystkim!) postawy, ale i postaw innych względem Boga, bliźnich i siebie.
Pierwszym skojarzeniem z fundamentalizmem bywa zazwyczaj „fundamentalizm islamski”. Dzieje się tak zapewne nie bez przyczyny. Nie wolno jednak zapominać, że tendencje fundamentalistyczne nie omijają innych światopoglądów i religii, także chrześcijaństwa. Gdy więc mówię o fundamentalizmie, nie chcę pisać o żadnej konkretnej religii ani systemie przekonań. Pragnę pokazać pewne cechy, które kształtują fundamentalistyczne podejście do życia, które zagraża każdej i każdemu z nas, niezależnie od wiary, za którą się opowiada.
Mimo że uczeni spierają się co do definicji fundamentalizmu, można wydobyć kilka jego cech, występujących zwykle wspólnie, choć w różnym natężeniu i różnych konfiguracjach. Byłyby to:
Jezus fundamentalistą?
Rodzi się pytanie: czy cechy te pasują do Jezusa? Gdyby tak było, może należało by usprawiedliwić fundamentalizm i uznać go za nieodłączną cechę prawdziwego ucznia Mistrza z Nazaretu? Wyobrażam sobie bez trudu kogoś, kto powiedziałby: „Oczywiście, Jezus widział świat czarno-biało („Tak, tak; nie, nie”), uważał siebie za wybranego przez Boga i negował inne podejścia („Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie”), poniósł najwyższą ofiarę w walce ze złem, umierając na krzyżu... A zatem tak, był fundamentalistą!”. Pogląd taki można usłyszeć zarówno od przeciwników chrześcijaństwa, chcących wykazać, że jest ono z góry skazane na bycie fanatyczną ideologią, jak i od niektórych chrześcijan, którzy dowodzą w ten sposób, że dowolnie skrajna postawa, łącznie z mordowaniem wrogów wiary, może zostać usprawiedliwiona postawą Nauczyciela.
Czy jest to wniosek nieuchronny? Poniżej spróbuję przyjrzeć się bliżej przynajmniej tym trzem wydobytym przed chwilą elementom, które świadczyłyby za zbieżnością postawy Jezusa i tego, co określa się jako fundamentalizm religijny.
„Tak, tak; nie, nie”
Zobaczmy najpierw, do czego faktycznie odnosi się przytaczany często w obronie „fundamentalizmu Jezusa” pierwszy cytat. Znajdujemy go w Kazaniu na Górze (por. Mt 5, 33-37), w miejscu, gdzie Jezus wyjaśnia przykazania i dokonuje ich radykalnej interpretacji. Wyjaśniając zakaz fałszywej przysięgi, Jezus przestrzega przed wszelkim zarzekaniem się na Boga i będący Jego królestwem świat, ani nawet własne życie – ponieważ człowiek nie jest panem żadnej z tych rzeczywistości („Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym” ). Jezusowa interpretacja jest zatem nie tylko radykalizacją znanego Izraelowi przykazania, ale i nauką o relacji Boga i człowieka. Człowiek nie może dysponować Bogiem, nie jest również panem świata, ani własnego życia. Nie ma zatem władzy przysięgania, gdyż to nie on decyduje o tym, co było, jest i będzie. Wszelka próba zapomnienia o tym pochodzi od Złego, gdyż jest zamachem na królowanie Boga w świecie i w życiu człowieka.
Słowa o „tak, tak; nie, nie” – często używane wręcz mechanicznie jako rzekome potwierdzenie tego, że Jezus chce, byśmy widzieli świat w sposób czarno-biały – stanowią przede wszystkim przypomnienie o miejscu człowieka w świecie, o tym, że człowiek nie jest Bogiem. I sądzę, że jest to jedna z najważniejszych nauk Jezusa, która ma ogromne znaczenie dla naszego pytania o naśladowanie Go. Ten, kto nie uważa się za pana świata ani swojego życia, odkrywa, że istnieje inny, prawdziwy Pan. Jeśli mamy czegoś w życiu dokonać, to nie ma to być realizacja naszego własnego (nawet genialnego) planu, ale próba uczestnictwa w „czymś więcej”, w Bożym planie względem nas i świata.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.