Ogłoszone właśnie wstępne wyniki spisu powszechnego rozwiewają złudzenia: polska fala poakcesyjnej emigracji to zjawisko bynajmniej nie tymczasowe. Przeciwnie: wystarczająco stabilne, by nie robić sobie wiele z kryzysu.
Jak mówi prof. Krystyna Iglicka, wciąż widoczna dynamika tego procesu sprawi, że podana w wynikach spisu powszechnego liczba 1,1 mln długoterminowych migrantów okaże się wkrótce mocno niedoszacowana. – Wbrew mantrze o cyrkulacji, tymczasowości czy „nowych obywatelach Europy”, dzisiaj mogących być w jednym miejscu, jutro w drugim, polska diaspora się stabilizuje – zauważa badaczka. – Mówiąc o nieustannej zmienności, przez ostatnie lata próbowaliśmy łagodzić lęk przed wyludnianiem i „drenażem mózgów”. „Taki jest świat, taka jest Europa” – mówiliśmy, ale ta europejska idée fixe w przypadku Polaków się nie sprawdza.
Tym bardziej że nic nie wskazuje na to, by polscy migranci szczególnie chętnie przemieszczali się po krajach Unii. To kolejny paradoks: wielu z nich deklaruje chęć powrotu, przeprowadzki, brak przywiązania do miejsca pobytu, a jednak migracyjne postawy zdają się tym deklaracjom przeczyć. Polska diaspora, można rzec, staje się stabilna w swojej tymczasowości. – Owszem, ci ludzie w większości nie mają sprecyzowanych planów, uzależniają swoje dalsze ruchy od sytuacji gospodarczej, ale owa elastyczność ogranicza się do sfery mentalnej – podsumowuje dr Kaczmarczyk.
Diagnozy i mity
Spór o ekonomiczny bilans poakcesyjnej migracji – trwający od początku „fali” do dzisiaj – zdaje się być tyleż potrzebny, co nierozstrzygalny. Choćby dlatego, że trudne do przewidzenia są scenariusze na ewentualne masowe powroty (jak chłonny okaże się polski rynek pracy? jak odnajdą się na nim reemigranci?).
Diagnozom ostrożnym (według dr. Kaczmarczyka negatywny wpływ wyjazdów, objawiający się niedoborami siły roboczej, widać na wybranych rynkach lokalnych czy regionalnych, ale nie w skali ogólnopolskiej) towarzyszą coraz wyraźniej słyszalne głosy alarmu. Prof. Iglicka: – Pora się ocknąć i zaprzestać zrzucania wszystkich procesów migracyjnych na karb tymczasowości i mobilności Europy. Nic nie pomoże też powtarzanie argumentu o zbawiennym wpływie transferów pieniężnych na polską gospodarkę: transfery to przeciętnie 8 tys. zł w skali roku na osobę, podczas gdy każdy z nas jest w stanie dużo więcej wypracować będąc na miejscu. Mamy do czynienia z drenażem populacji i siły roboczej, a dodatkowo za dwadzieścia lat będziemy najstarszym społeczeństwem Unii Europejskiej, do czego masowa migracja się walnie przyczyni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.