Z jednej strony pomstujemy na zgubne skutki telewizyjnej, internetowej i prasowej „katechizacji” naszych rodzin i dzieci, z drugiej – biernie poddajemy się każdej, nawet głupiej, modzie w tej dziedzinie. Dlaczego?
Na jednym ze swoich publicznych wykładów ksiądz profesor Andrzej Zwoliński powiedział, że wszystkie odbiorniki medialne „są bezradne wobec naszego prawego kciuka”. Oznacza to ni mniej ni więcej, że wyłączenie dopływu jakiegoś obrazu czy słowa w ułamku sekundy odcina natychmiast możliwość bezpośredniego oddziaływania tego medium. Ale większość z nas woli uprawiać medialną hipokryzję. Z jednej strony pomstujemy na zgubne skutki telewizyjnej, internetowej i prasowej „katechizacji” naszych rodzin i dzieci, z drugiej – biernie poddajemy się każdej, nawet głupiej, modzie w tej dziedzinie. Dlaczego?
Teza I: Walec reklamy bezwzględnie prasuje świadomość tzw. mas społecznych. Trudno oprzeć się treściom powtarzanym, wtłaczanym nam wielokrotnie do głowy, kolorowym, maniakalnie opisywanym jako atrakcyjne, jedyne w swoim rodzaju, wyjątkowe, okazyjne, niezbędne. Kłamstwo powtarzane urasta więc do rangi prawdy powszechnie obowiązującej. I nagle wszyscy chcemy tego samego produktu, myślimy podobnie o polityce, podobnie oceniamy i klasyfikujemy moralność, ubieramy się w określonym stylu itp. Na tej fali wypływają postaci idoli reprezentujących jedynie słuszny zlepek reklamowanych kłamstw – od konsumpcyjnych po światopoglądowe. Nasze dzieci to chłoną.
Teza II: Człowiek, jako istota plemienna i społeczna z natury, ma dyskomfort w sytuacji, kiedy musi stanąć sam przeciw grupie: pójść własną drogą, pomyśleć niezależnie, zademonstrować publicznie odmienność stylu bycia, wiary czy gustu. W grupie cieplej i bezpieczniej. Nie ma ryzyka, że się wygłupi albo ośmieszy, kiedy będzie szedł po śladach innych. A jeśli jeszcze ci inni dostali mikrofon albo krzesełko przed kamerą, naśladowanie ich postaw i poglądów gwarantuje spokój trwania w tym społecznym układzie: nie wychylaj się. Twój uniformizm cię chroni od wszelkich zranień i konfrontacji z innymi osobnikami tego stada. Idol pasterzem. Ty idź po śladach. Nasze dzieci też szukają wzorców, bo nie mają jeszcze zaufania do swojej, młodej wizji życia.
Teza III: We współczesnych czasach nadzwyczaj wyraźnie widać pierwiastek duchowej walki o rząd dusz całych społeczeństw. Dosłownie o „rząd dusz”. Diabeł dwoi się teraz i troi, aby wykorzystać wszelkie środki i sposoby społecznego, powszechnego komunikowania się do swoich celów. Po co ma zwodzić dusze pojedynczo, kiedy można hurtem: przez kanał telewizyjny, Internet, radio, prasę, podręczniki szkolne, uliczną reklamę? Kiedyś ganiał z cyrografami i łapał „na sztuki”. Teraz cyrografy drukują mu w milionach egzemplarzy drukarnie, reklamują wielkie studia filmowe i telewizyjne, rozpowszechniają wytwórnie muzyczne. Idolem eksternistycznie zostaje każdy skandalista i intelektualny kundel, który najmie się na dystrybutora cyrografów w dowolnym medium. A tłum klaszcze. Nasze dzieci stoją w tym tłumie.
Teza IV: Życie codzienne jest wystarczająco skomplikowane, trudne i bolesne, byśmy szczerze pragnęli chwil wytchnienia i igrzysk. „Oddychamy” w oparach seriali i kabaretów, robimy sobie inhalacje programami rozrywkowymi. Podglądamy na plotkarskich stronach i kanałach życie ludzi lepszych, bogatszych, piękniejszych, bardziej utalentowanych, bardziej szczęśliwych i bardziej znanych od nas. Łudzimy się, że ich życie nie jest tak skomplikowane, trudne i bolesne jak większości z nas. Nasze dzieci też chcą mieć takie inhalacje i takie złudzenia.
Adnotacja do tezy I: Najlepiej w ogóle nie mieć telewizora. Ale jeśli już jest, wycinać pilotem wszelkie emisje reklam. Poza tym należy wytłumaczyć dzieciom mechanizm działania reklamy, krytykować chwyty socjotechniczne, wykazać na przykładach zjawisko medialnej manipulacji. I nie kupować produktów reklamowanych. Wzór osobistego postępowania wychowuje bowiem najlepiej.
Adnotacja do tezy II: Pokazywać dzieciom godne naśladowania i szacunku wzorce postaw bohaterów historycznych, świętych, przodków lub żyjących członków własnej rodziny. Wychowywać do odwagi. Bez kompleksów. Koniecznie nauczyć mówienia „nie!” społecznemu i moralnemu konformizmowi. Poświecić czasem własnym przykładem.
Adnotacja do tezy III: Nie wkładać dzieciom do rąk byle czego: książek, czasopism, kaset, filmów, płyt, gier o wątpliwej jakości dydaktycznej. Nauczyć rozsądnego i twórczego planowania czasu, by diabeł, kiedy przyjdzie, znalazł nasze dziecko zajęte robieniem mądrych i pożytecznych rzeczy. Należy koniecznie ożywić życie religijne i sakramentalne w rodzinie. Bez tego można pożegnać się z nadzieją na jakikolwiek postęp w wychowaniu.
Adnotacja do tezy IV: Poświęcać więcej czasu na rozmowę, zabawy, godziwe rozrywki, sport, wypoczynek, wspólne posiłki z dziećmi. Konieczne są wspólne wakacje i wypady na łono natury. Wspólne hobby. Regularne ocieranie się o tzw wysoką kulturę, jeśli jeszcze gdzieś się ją znajdzie: w literackich, teatralnych i filmowych perłach. W wykładach. W grach edukacyjnych. W muzeach, w codziennej kreatywności. Wychowywać do prawdomówności i obrzydzenia do plotki. Postawić w domu szlaban demoralizującej prasie młodzieżowej i kobiecej.
Oto tylko cztery z tysiąca sposobów na zakneblowanie medialnych idoli. Resztę dopiszcie Państwo sami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.