"Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a ponieważ Bóg jest miłością, człowiek został stworzony do miłości. Miłość natomiast zakłada jedną podstawową rzecz − wolną wolę, a więc także możliwość wybrania zła."
Ewa Kiedio
Powiedziała Siostra kiedyś: „Nasz Bóg jest słaby, bo utożsamia się z cierpiącymi, ułomnymi, prześladowanymi”. Jak to rozumieć? Wierzymy przecież w Boga, który jest wszechmogący. Czy zamiast utożsamiać się ze słabymi, nie powinien po prostu im pomóc?
s. Małgorzata Chmielewska
Jak zwykle musimy wrócić do katechizmu. Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, a ponieważ Bóg jest miłością, człowiek został stworzony do miłości. Miłość natomiast zakłada jedną podstawową rzecz − wolną wolę, a więc także możliwość wybrania zła. Dlatego stawiane często pytanie, gdzie był Bóg, gdy trwał Holokaust, nie ma sensu. W świetle wiary chrześcijańskiej to wolna wola człowieka doprowadziła do tej tragedii. Tak samo jest w przypadku dramatycznych wydarzeń, które rozgrywają się dziś − przemocy, mordów. Owszem, Bóg mógłby stworzyć automaty doskonale Mu posłuszne, ale nie byłaby to wtedy miłość.
Kiedio
Skoro Bóg nas kocha, nie może chyba na te cierpienia patrzeć spokojnie.
Chmielewska
Oczywiście, gdy dziecko schodzi na złą drogę, to kochającego go rodzica to boli. Tak samo jest z Bogiem, bo przecież miłość między ludźmi (prawdziwa, dobra miłość) jest odbiciem miłości Boga do człowieka. Bóg nie chce, żeby ten świat pozostał taki, jaki jest. Co to by była za miłość, która by tylko użalała się, a nie zrobiła nic, żeby zmienić sytuację. I Chrystus tę sytuację zmienił. Już bardziej nie można. Ale zmienił ją nie w ten sposób, że wytępił wszystkich złych albo że odebrał nam wolną wolę. Jezus skupił na sobie wszystkie cierpienia i świństwa człowieka z przeszłości oraz przyszłości i przez swoje zmartwychwstanie przemienił je w miłość. Tę moc miłości i przebaczenia płynącą ze zmartwychwstania każdy chrześcijanin ma w sobie od czasu chrztu świętego. Dostajemy w ten sposób narzędzie do przemiany świata − mamy nad nią współpracować z Bogiem.
Kiedio
Czyli można powiedzieć, że Bóg z miłości ogranicza swoją wszechmoc, nie wykorzystuje swoich możliwości?
Chmielewska
To nie działa na takiej zasadzie. Jeżeli rodzice widzą, że ich dorosłe dziecko robi coś złego, a mimo to nie chcą odebrać mu wolności, tylko tłumaczą i przekonują, to nie znaczy, że się samoograniczają. To jest logika miłości, która pozwala człowiekowi wzrastać samodzielnie. Bóg także nie mógłby działać w inny sposób, bo wtedy nie byłby miłością. Nazywamy to słabością Boga, ale w rzeczywistości jest to Jego siła. Cały dowcip polega na tym, że trzeba być niezwykle silnym, żeby być łagodnym. Trzeba być niezwykle mocnym, żeby przebaczyć do końca. Trzeba być niezwykle wielkim, żeby nie odpowiedzieć złem na zło. To wszystko widzimy u Chrystusa umierającego na krzyżu. Ale znamy przecież także historie różnych ludzi, którzy znaleźli w sobie taką siłę. Św. Maksymilian Kolbe został zabity w okrutny sposób. Wydawałoby się, że było to zwycięstwo przemocy, grzechu, zła. O jego oprawcach nikt jednak nie pamięta, a św. Maksymilian wciąż inspiruje ludzi swoją postawą. Dobro wynikające z jego ofiary działa na zasadzie kuli śniegowej − szerzy się na całym świecie. Powstały liczne organizacje działające w duchu św. Maksymiliana. Nie jest więc tak, że logika Ewangelii nie sprawdza się w życiu.
Kiedio
Takie myślenie o słabości i sile nie jest jednak szczególnie popularne − obawiam się, że także wśród chrześcijan.
Chmielewska
Cała logika świata jest zupełnie przeciwna logice Królestwa Bożego − Chrystus mówił o tym wyraźnie. W Królestwie niebieskim VIP-ami nie są ci, którzy jeżdżą mercedesami, a przed nimi pędzi policja na sygnale. VIP-em jest tam ten, kto miłością przezwycięża zło − to właśnie pokazał nam Chrystus. Niezwykle trudno to jednak zrozumieć. Już dwa tysiące lat chrześcijanie próbują to pojąć i ciągle jesteśmy daleko od pełnego zrozumienia.
Kiedio
Jezus powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. Czemu Bóg postawił na ludzi słabych? Gdy zaczynam rozmawiać z kimś potrzebującym, cierpiącym, mam poczucie zetknięcia z czymś wręcz mistycznym. Zdarzyło mi się w ostatnim czasie rozmawiać z kilkoma osobami bezdomnymi. Zabrzmi to pewnie patetycznie, ale to spotkanie, stanięcie przed sobą twarzą w twarz miało w sobie coś z dotknięcia Boga.
Chmielewska
Bóg nie wyróżnia ludzi bezdomnych, w każdym razie nie taka jest optyka Wspólnoty „Chleb Życia”. Wróćmy raz jeszcze do katechizmu. Wszyscy ludzie ochrzczeni są ze sobą zjednoczeni − św. Paweł mówił, że jesteśmy mistycznym ciałem Chrystusa. Kiedy kogoś boli palec, to boli go całe ciało. Gdy boli ząb, zaledwie malutki kawałeczek kości, to cały człowiek jest do niczego. Podobnie jest z ciałem Chrystusa − jeżeli jeden z członków ciała Chrystusa cierpi, to cierpi całe ciało. A więc nie może mi być obojętne, czy drugi człowiek marnuje swoje życie, niszczy siebie lub jest przez innych niszczony. Człowiek brudny, uzależniony, głodny, śmierdzący, poniżony, zniewolony nosi w sobie cierpiącego Chrystusa. Nie może być dla mnie nieistotne to, że oblicze Boga zostało w tym człowieku zniekształcone. To właśnie od nas Bóg oczekuje, że przywrócimy w tych ludziach Jego obraz. Oczywiście, musimy zrobić to mocą Bożą, a nie swoją, bo jak próbujemy to robić na własną rękę, na ogół źle się kończy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.