Kilka uwag filozofa
Teza głosząca, że współczesny człowiek naszego kręgu kulturowego ma kłopoty z wiarą religijną, stanowi oczywiście truizm. Problem pojawia się w momencie, kiedy próbujemy odpowiedzieć na pytanie o powody owych kłopotów. Wskazywanie na rzekomą nieracjonalność wierzeń religijnych, które w dobie rozwiniętej cywilizacji naukowo-technicznej i wirtualnej nie przystoją nowoczesnemu człowiekowi, nie wytrzymuje wstępnej krytyki. Wszak wiara w najbardziej skrajne dziwactwa zdaje się oznaką nowoczesności. Energie leczące i szkodzące, kontakt z obcymi cywilizacjami, których przedstawiciele wcielają się w ziemskie istoty, wróżby – długo można by wymieniać praktyki współczesnego człowieka podszyte wiarą w rzeczy tak osobliwe, że uprawnia to do postawienia tezy, iż nie da się sformułować twierdzeń tak absurdalnych, by nie znalazły one rzeszy zwolenników i wyznawców. Skąd zatem kłopot z wiarą w osobowego Boga chrześcijan, a wręcz ze zrozumieniem sensu tejże wiary?
Wiara religijna, w najbardziej prostym schemacie, zakłada istnienie trzech elementów: Boga, człowieka i łączącej ich relacji osobowej. Otóż uprawniona, jak się wydaje, jest teza, że wszystkie trzy elementy konstytuujące akt wiary religijnej znajdują się dziś w kryzysowej sytuacji. Idea śmierci Boga, expressis verbis ogłoszona przez Fryderyka Nietzschego („Gott ist tot!”) pod koniec XIX wieku, pojawiła się nie wprost już w oświeceniowych projektach ateizmu. Śmierć człowieka, ogłoszona przez Michela Foucaulta w połowie ubiegłego stulecia, leży poniekąd na przedłużeniu śmierci Boga. Niektórzy twierdzą, że występuje tu związek przyczynowo-skutkowy: śmierć Boga pociągnęła za sobą śmierć człowieka. W myśli współczesnej destrukcja substancjalnego charakteru człowieka, a następnie podmiotowości jako takiej, skazały człowieka na osobowy niebyt. I wreszcie kryzys relacji międzyludzkich, wyznaczony określeniem „samotny tłum” (pod takim tytułem wydał swe dzieło socjolog David Riesman w 1950 roku). Przyjrzyjmy się pokrótce tym trzem elementom w ich sytuacji hic et nunc oraz tłu historycznemu ich kryzysu. Poniższe punkty stanowią jedynie zarysowanie problemu, który zasługuje na szczegółowe, monograficzne omówienie. Tu musimy się zadowolić jego zasygnalizowaniem.
Śmierć Boga
Współczesny ateizm wyewoluował z oświeceniowej tezy, że Bóg nie ma żadnego realnego odniesienia do świata i człowieka (deizm), poprzez głoszenie idei, że Absolut nie istnieje, aż do tezy, że idea Boga jest martwa i w żaden sposób nie wpływa na życie człowieka oraz na jego rozumienie samego siebie. Feuerbach ze swą ideą, że Bóg to wyidealizowany obraz człowieka rzutowany w zaświaty; Marks ze swą wizją Boga i religii wynikających z nieprawidłowego systemu społecznego; Freud widzący w wierze w Boga objaw nerwicy; wreszcie Nietzsche, w Wiedzy radosnej wystawiający Bogu chrześcijan akt zgonu (przywołajmy tu napis, który pojawił się w latach 60. XX wieku na murach uniwersytetu w Berkeley. Pod wpisem „God is dead – Nietzsche, 1883” ktoś dopisał: „Nietzsche is dead – God, 1900”), powiadający, że wszyscy jesteśmy Jego mordercami, zabójcami – oto kamienie milowe współczesnego ateizmu. Pisał Marcel Neusch: „Nietzsche przyjmuje do wiadomości fakt niezaprzeczalny: w naszej starej Europie, przesyconej cywilizacją chrześcijańską, Bóg już umarł. Dlaczego? Ponieważ umieranie jest losem bogów. Bóg chrześcijański nie uniknął tego losu. Nietzsche stawia diagnozę na podstawie objawów tego zgonu, jeszcze nie przez wszystkich dostrzeżonego. Potrzeba pewnego czasu, by w naszej zachodniej cywilizacji, która zbyt długo utrzymywała Go przy życiu, trup Boga uległ zupełnemu rozkładowi” (U źródeł współczesnego ateizmu. Sto lat dyskusji na temat Boga, tłum. A. Turowiczowa, Paryż 1980, s. 145-146). Możemy zapytać: czy w naszych czasach ten rozkład idei Boga już się w pełni dokonał? Czy może przeciwnie, istnieją przesłanki ku jej zmartwychwstaniu? Nie wdając się w analizy tych pytań, możemy jednak zdecydowanie bronić tezy, że myślenie o Bogu znajduje się w głębokim kryzysie. Zdaje się to dotyczyć nie tylko dyskursów filozoficznych, ale i teologicznych (sic!). Badania socjologiczne wskazują też na wyraźne osłabienie wpływu Boga na faktyczny kształt ludzkich wyborów, decyzji moralnych czy szerzej – na kształt faktycznego życia.
Jean Paul Sartre przeciwstawiał istnienie Boga istnieniu ludzkiej wolności, stanowiącej dla niego nerw bycia człowiekiem. Albo Bóg, albo człowiek – francuski egzystencjalista nie miał wątpliwości, na kogo postawić w tej alternatywie rozłącznej. Z drugiej strony chyba nikt lepiej niż Sartre nie pokazał konsekwencji ateizmu dla ludzkiego życia, a jest nim wszechogarniający absurd. „Absurdem jest, żeśmy się urodzili, absurdem, że pomrzemy” – absurd leży tak u początku ludzkiego życia, jak i u jego końca. Z kolei najbardziej współczesny nam ateizm ma nierzadko formę agresywną i misyjną – chce nawracać, wyśmiewa inaczej myślących, wiarę w Boga kwalifikuje jako schorzenie psychiczne etc. We wszystkich tych przypadkach pojawia się pytanie, czy ateizm neguje istnienie prawdziwego Boga, boskiego Boga (według określenia Heideggera), czy też rozmaite obrazy Boga, nierzadko zastygłe w postaci idoli (J.L. Marion). Jednak to rozdzielenie zdaje się zupełnie zanikać w świadomości współczesnego ateizmu.
Aktualny klimat myślenia o Bogu z jednej strony wyznacza szeroko pojęty postmodernizm, próbujący wykazywać opresyjny charakter religii, rzekomo zawsze podszytej agresją i zapędami totalitarnymi, a z drugiej strony – drapieżny scjentyzm, który jak Feniks powstał z popiołów dawnego pozytywizmu (por. Richard Dawkins i jego książka pt. Bóg urojony). Istnienie Boga, w minionych epokach traktowane jako pewnik, niedyskutowana prawda, dziś zostało mocno sproblematyzowane. Jesteśmy w sytuacji, w której agnostycyzm i ateizm zdają się coraz bardziej zadamawiać w mentalności ludzi i uniezależniać od analiz filozoficznych. Zresztą współczesna filozofia również zdaje się unikać dywagacji na Jego temat, zdecydowanie preferując badania nad religią, samym fenomenem wiary etc.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.