W zasadzie nie należy

Magazyn Famila 6/2010 Magazyn Famila 6/2010

Małżeństwa mieszane wyznaniowo nie są dobrze widziane w żadnej religii. Młodzi różnych wyznań, którzy chcą się pobrać, muszą być przygotowani na pokonanie wielu przeszkód – tak przed ślubem, jak i w życiu małżeńskim.

 

Mateusz i Anna, choć mieszkają w Warszawie, pochodzą z Podlasia i za nic nie chcieliby się ujawniać. Choćby dlatego, że od czasu do czasu odwiedzają rodziców i nie chcą narażać ich, a także siebie, na nieprzyjemności. Bo Mateusz jest katolikiem, a Anna jest wyznania prawosławnego. Na Podlasiu takich par jest niemało, a problemów wynikających z zawierania małżeństw mieszanych przynajmniej tyle samo, co tych związków.

Syn za ojcem, córka za matką

Dzisiejsi małżonkowie poznali się wiele lat temu, jeszcze jako dzieci, bo pochodzą z tych samych okolic. Chodzili co prawda do innych szkół, ale w tym samym mieście. Jako nastolatki pokochali się i gdy ona była po maturze, a on po wojsku, postanowili się pobrać. Schemat ten w ich stronach rodzinnych przerabiany był wiele razy, ale dla nich było to doświadczenie osobiste i jednostkowe.

Jak należało, najpierw poszli do księdza katolickiego, następnie do prawosławnego. Obaj proboszczowie w zasadzie byli niechętni ich małżeństwu i to z tego samego powodu – ich dzieci. Że nie będą tej samej wiary.

Praktyka w takich małżeństwach ustaliła się już przed wiekami i z nielicznymi wyjątkami była przestrzegana: syn był wychowywany w wierze ojca, a córka „szła za matką”. W ich wypadku przyszły syn, gdyby się taki urodził, miał zostać ochrzczony jako katolik, a córka jako prawosławna. Oni sami nie mieli nic przeciwko temu. Obawy wyrażali duchowni – że nie tylko dzieci, ale i małżonkowie mogą w sprawach wiary „pójść za sobą” i że to ona zostanie katoliczką albo on prawosławnym.

Wobec piętrzących się trudności, młodzi zrobili to, co wielu innych zrobiło przed nimi: poszli do innych księży. Okazało się, że inny duchowny katolicki nie stwarzał problemów, a i batiuszka, jak pieszczotliwie mówią o swoim księdzu wyznawcy prawosławia, był bardziej przychylny temu, że dziewczyna pójdzie za katolika. Ślub wzięli dziesięć lat temu w kościele katolickim, w obecności czworga świadków (zwyczajem prawosławia) i przy świętych ikonach. Córka, która się wkrótce urodziła, otrzymała chrzest w świątyni prawosławnej. Ale kiedy dwa lata później przyszedł na świat także syn, batiuszka zaczął naciskać, żeby i jego przynieść do cerkwi. „Mówił, że dziecko wychowuje się przy matce, że to ona przekaże mu wiarę. Chcąc nie chcąc, prowadził do konfliktu w naszym małżeństwie” – opowiada Anna. Mateusz był jednak nieprzejednany i zrobili tak, jak to było ustalone, do czego zresztą zobowiązał się przed ślubem przed swoim proboszczem – ochrzcili dziecko w kościele, choć jedno z chrzestnych było wyznania katolickiego, a drugie prawosławnego.

„Ta atmosfera wzajemnego podpuszczania, budowania niechęci przez przypominanie jakichś konfliktów z przeszłości między katolikami a prawosławnymi, w równym stopniu po obu stronach, w obu naszych rodzinach, była nie do zniesienia. Musieliśmy wynieść się gdzieś daleko, żeby nasze małżeństwo i nasza rodzina przetrwały bez konfliktów – wspomina Mateusz. – Wybór padł na Warszawę. Nie żałujemy, choć tu pojawiły się inne problemy, na przykład w szkole. Ale to już inna historia”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...