Jeśli nawet uznalibyśmy, że Boga nie ma, a świat i nasze życie podlegają wyłącznie prawom ewolucji, to fakt istnienia religii przemawia za tym, że była nam ona do czegoś potrzebna. Wykształciła się, bo miała ważne znaczenie adaptacyjne. Co więcej, wydaje się, że również dziś jest nadal potrzebna: religia może być źródłem życiowej siły
kilka zalet religii
Kiedy spojrzymy na religię jako pewien fenomen kulturowy, zauważymy, w jaki sposób może ona wpływać na nasze funkcjonowanie. Po pierwsze, daje możliwość zdystansowania się od wielu sytuacji życiowych, zwłaszcza tych przykrych. Odbiera im wymiar ostateczności. Ateista, zapytany o sens swojego życia, powie: „Boga nie ma. Mam tylko to jedno życie, które jest cudowne i bardzo cenne, dlatego chcę je przeżyć jak najlepiej". Takie podejście sprawdza się doskonale, dopóki nie spotyka nas nic złego. Problem pojawia się wtedy, gdy dotyka nas lub naszych bliskich jakieś nieszczęście, np. nieuleczalna choroba.
Raczej nie powiemy dziecku, u którego właśnie stwierdzono białaczkę: „Słuchaj, masz tylko to jedno życie, nic poza nim nie ma. Niedługo umrzesz i musisz jakoś dać sobie z tym radę...". Religia pomaga przetrwać dramatyczne chwile, ponieważ głosi, że istnieje coś więcej niż ta, wprawdzie teraz bardzo przykra, ale jednak przemijająca rzeczywistość. Jeśli człowiek wniknie głęboko w religijny sposób myślenia i odczuwania, ma szansę zupełnie inaczej podejść do bólu, do choroby, do trudności, które przed nim stoją. Ludzie religijni dokonywali wielkich czynów, ryzykując często swoim życiem, bo wierzyli, że nawet jeśli nie powiedzie się im w życiu, to nie wszystko stracone: „Owszem, mogę stracić pracę, zdrowie, a nawet życie, ale nawet wtedy wiele zyskam". Człowiek religijny nie musi obawiać się śmierci tak bardzo jak niereligijny, dla którego jawi się ona jako ostateczny koniec wszystkiego.
Po drugie, trochę przekornie można stwierdzić, że religia przyczyniła się do rozwoju ludzkiej pamięci i samokontroli. W jaki sposób? Przez wypracowanie ogromnej liczby zakazów, nakazów i przepisów rytualnych. Każdy człowiek musiał przecież zapamiętać, co robić, by zdobyć przychylność bóstwa w czasie zbiorów, jak zadośćuczynić za przewinienia i jak postępować ze zmarłymi, by zachować czystość rytualną. To było dodatkowe obciążenie dla umysłu, ale bardzo rozwijające. Oczywiście osoba niewierząca również może wypracować własną etykę, własny system nakazów i zakazów, i podobnie jak człowiek religijny oddać życie za jakąś sprawę. Musi jednak wtedy stworzyć coś, co jest analogią do religii. W psychologii nazywa się to metamotywacją. Wyobraźmy sobie mężczyznę, który z żoną i dzieckiem znajduje się w tonącej łodzi i musi wybrać pomiędzy ich życiem a swoim. Aby nie wybrać własnego życia, musi skonstruować quasi-religijną zasadę postępowania, np. taką, która głosi, że trzeba oddać swoje życie za kogoś. Stworzenie własnej metamotywacji jest o wiele trudniejsze niż skorzystanie z już istniejącej motywacji religijnej.
Po trzecie, religia w obcowaniu z przyrodą, w związkach z innymi ludźmi oferuje również pewien naddatek piękna, dobra i prawdy. Powoduje, że relacje międzyosobowe stają się czymś więcej niż wzajemnym czerpaniem korzyści. Religia tworzy wspólnoty; dla niej rodzina, przyjaźń są czymś głębszym, niż nam się wydaje na pierwszy rzut oka.
nieużywany akumulator
Chrześcijaństwo pełne jest konkretnych rad, które dają człowiekowi życiową siłę. Jakie to rady? Na przykład: nie martw się zbytnio o , co będziesz pił, co będziesz jadł, dość ma dzień swoich zmartwień. Jezus mówi: „Patrz na lilie, na ptaki. Czy martwią się o to, co będzie? Nie, po prostu żyją. Rób tak samo. Nie drżyj o przyszłość". A w innym miejscu: „Jeśli ktoś prosi cię o płaszcz, daj mu i szatę. Jeżeli ktoś prosi cię, żebyś szedł z nim kawałek drogi, idź dwa razy dalej". Można na te zalecenia patrzeć wyłącznie przez pryzmat religii i obiecanej nagrody za ich wypełnianie. Można też spojrzeć na nie od strony psychologicznej. Jeżeli coś komuś dasz, pójdziesz z kimś dwa razy dalej, niż cię prosił, pokażesz, że masz naddatek energii. Dawanie powoduje, że rośnie w tobie poczucie swobody. Nie jesteś wtedy stłamszony, ściśnięty. Czujesz się wolny i mocny. Ludzie zbyt rzadko jednak korzystają z takiej możliwości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.