Ponad 1200 uczestników powstania warszawskiego, w tym kilkuset, którzy przylecieli do stolicy nawet z dalekiej Ameryki i Australii. Tłumy mieszkańców Warszawy i przyjezdnych obecne na wszystkich rocznicowych wydarzeniach. Wzruszenie, duma i szacunek dla poległych i walczących. To najkrótszy opis tegorocznych obchodów 70. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Bohaterskiego powstania.
Dla wielu powstańców była to z pewnością jedna z ostatnich okazji, by spotkać się z przyjaciółmi z tamtych dni i wspólnie jeszcze raz przypomnieć przeszłość. Dlatego w pierwszych dniach sierpnia było ich w stolicy właśnie tak wielu. Widać ich było wszędzie, ich wojskowe lub harcerskie mundury z biało-czerwonymi opaskami na rękawach zawsze wyróżniają się z tłumu. A przecież to zaledwie niewielki procent tych, którzy 70 lat temu stanęli do nierównej walki z okupantem.
Na Powązkach
Centralnym punktem tegorocznych rocznicowych obchodów były już tradycyjnie uroczystości przed pomnikiem Gloria Victis na warszawskich Wojskowych Powązkach. Mimo pierwotnych zapowiedzi nieobecności na szczęście wokół pomnika zgromadzili się przedstawiciele najwyższych władz państwowych – był więc prezydent Bronisław Komorowski z małżonką, premier Donald Tusk i prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Oczywiście nie zabrakło metropolity warszawskiego kard. Kazimierza Nycza ani prezesa Związku Powstańców Warszawskich gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego. Najbardziej wymowna była jednak obecność zwykłych mieszkańców Warszawy, którzy szczelnie wypełniali wszystkie powązkowskie alejki i przejścia. Młodsi i starsi, rodzice z dziećmi, dziadkowie z wnukami, harcerze i młodzież w T-shirtach. Tradycja oddawania hołdu poległym w rocznicę powstania na Wojskowych Powązkach sięga jeszcze czasów PRL. Wówczas ówczesne władze nie pozwalały na zorganizowanie oficjalnych uroczystości rocznicowych, a mimo to warszawiacy całymi rodzinami gromadzili się 1 sierpnia każdego roku wokół pomnika Gloria Victis i grobów poległych. Na ich grobach składali kwiaty, palili znicze, a łunę malutkich płomyków widać było z daleka tak wtedy, jak i w tym roku. – Mam nadzieję, że 1 sierpnia pozostanie dniem świętym, a nie okazją do demonstrowania sporów, waśni i tego, co nas dziś różni. Powstańcy walczyli o jedność narodu, którą okupanci chcieli złamać, walczyli o ciągłość polskiego państwa i jego instytucji, o prawo do okazywania przez naród szacunku swojemu państwu polskiemu. Okażmy ten szacunek – podkreślał prezydent Bronisław Komorowski.
Godzina „W”
Punktualnie o godz. 17.00, 1 sierpnia, czyli dokładnie 70 lat od wybuchu powstania warszawskiego, w hołdzie poległym w stolicy zawyły syreny, na ulicach przystanęli na minutę przechodnie, a także samochody i tramwaje. Miasto zamarło. Z roku na rok coraz więcej osób przyłącza się do akcji i zatrzymuje w tej szczególnej chwili. Na pamiątkę Godziny „W” syreny zawyły także w 44 mazowieckich miastach, m.in. w Ciechanowie, Kozienicach, Ostrołęce, Płocku, Pruszkowie, Radomiu, Siedlcach i Żyrardowie oraz w wielu miastach w całej Polsce, m.in. w Poznaniu, Krakowie, Łodzi, Opolu, Koszalinie, Kołobrzegu i Słupsku. 70 sekundami ciszy w Godzinę „W” cześć żołnierzom powstania warszawskiego oddały także polskie media. Biorące udział w akcji stacje telewizyjne i radiowe wyemitowały w piątek o godz. 17.00 spot „70 sekund dla Powstańców”, w ramach którego ciszę przeplatały archiwalne odgłosy walk powstańczych nagrane 70 lat temu na ulicach Warszawy. Na portalach internetowych pojawił się baner przygotowany z okazji 70. rocznicy powstania. W akcję „70 sekund ciszy na 70-lecie Powstania” włączył się też Sejm – w Godzinę „W” na stronie internetowej Sejmu wyemitowany został specjalny rocznicowy spot.
Apel do młodych
Jednym z najbardziej wzruszającym momentów tegorocznych obchodów było wystąpienie 97-letniego gen. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, prezesa Związku Powstańców Warszawskich. – Jestem tak wzruszony, że trudno mi dobrać odpowiednie słowa, aby wyrazić to, co czuje moje serce – powiedział Rylski, wywołując brawa. – Jestem głęboko przekonany, że nie tylko powstańcy, ale wszyscy Polacy – nasi wnukowie, prawnukowie – przeżywają to samo, co my. Ci, co przeżyli kapitulację, szli do niewoli, tracili wolność. Nie ma gorszej rzeczy niż utrata wolności. Ale walczyliśmy i ta wolność przyszła po wielu dramatycznych chwilach, po morzu przelanej krwi. A teraz jesteśmy w ukochanej Polsce, w ukochanej Warszawie. Odbudowanej tak wspaniale. Czy my, wychodząc z powstania, mogliśmy marzyć, że ta Warszawa powstanie z gruzów? A jednak powstała. Polacy potrafią dokonać cudów. To jest cud – podkreślał. Przedstawiciele warszawskich powstańców przekazali także młodemu pokoleniu symboliczną pałeczkę w ramach „sztafety pokoleń”. Otrzymali ją przedstawiciele m.in. Związku Harcerstwa Polskiego, Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej, Caritas, Polskiej Akcji Humanitarnej i Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. – Niech młodzi pamiętają o dziadkach, rodzicach, pradziadkach i dalej przez wiele, wiele lat będą obchodzić tę naszą ukochaną rocznicę – apelował gen. Ścibor-Rylski.
Spotkania z bohaterami
Dzisiaj na całym świecie żyje jeszcze ok. 3,5 tys. powstańców. Do Warszawy na obchody przybyło ok. 1200, w tym ponad 600 z różnych zakątków świata. Wielu przybyło wraz z całymi rodzinami – dziećmi i wnukami, nawet z tak odległych krajów jak Australia, Argentyna, Brazylia, Gwatemala czy RPA. Nie zabrakło też gości z Europy: Belgii, Danii, Grecji, Francji, Litwy, Niemiec, Szwecji, Szwajcarii, Rosji czy Wielkiej Brytanii. Ponad sto osób przyleciało ze Stanów Zjednoczonych (m.in. z Chicago, Las Vegas, Los Angeles, Nowego Jorku i San Francisco), kilkadziesiąt z Kanady oraz Izraela. Mieczysław Madejski, pseudonim Marek, dowódca plutonu w batalionie „Zośka”, był zachwycony organizacją tegorocznych obchodów. „Przyjechałem ze Stanów Zjednoczonych. Uważam, że Amerykanie mogliby się od Polaków uczyć organizacji. Uroczystości organizowane są wspaniale, jest masa wolontariuszy, którzy oddani są całym sercem” – chwalił uroczystości. Wojciech Gorski, pseudonim Nałęcz, z batalionu „Kilińskiego” na obchody przyjechał z Australii. „Ostatni raz byłem tu pięć lat temu, ale to nie było na taką skalę jak teraz. To jest coś wspaniałego. I to nastawienie warszawiaków… ono sprawia mi wielką przyjemność” – mówił.
W piątkowych uroczystościach na Powązkach wziął także udział brytyjski lotnik Robert Adams, który w czasie powstania wykonywał zrzuty zaopatrzenia nad Warszawą. „Jestem pod wielkim wrażeniem. Warszawa zmieniła się ogromnie. To jest wasz wielki, wielki sukces” – powiedział.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.