Obawiam się, że pytania o role społeczne kobiet i mężczyzn, powody, dla których decydujemy się na rodzicielstwo, o znaczenie i społeczną pozycję małżeństwa, związki jednopłciowe, sens wierności i trwania w monogamicznej relacji rodzą się dziś w niejednej katolickiej duszy. I nie dzieje się tak dlatego, że zostaliśmy zarażeni jakąś ideologią
Warto czasami zdobyć się na małe ćwiczenie polegające na próbie wyobrażenia sobie, co pozostanie z naszych dyskusji za 5, 10, 50 lat. Nie chodzi przy tym o to, by dezawuować naturalną potrzebę publicznego sporu na ważne tu i teraz tematy. Spory te są, jak sądzę, esencją demokracji, jedną z dróg ekspresji obywatelskiego zaangażowania. Dobrze, że się toczą, nawet jeżeli ich jakość nie zawsze jest zadowalająca. Bywa jednak, że skupieni na konkretnych, nieraz niezwykle szczegółowych kwestiach tracimy z oczu sedno sprawy. W takim właśnie momencie znaleźliśmy się my, wierzący katolicy, uczestniczący czy to po jednej, czy po drugiej stronie w sporach o gender. Bo przecież nie o samo gender rozumiane jako nurt badań w nich chodzi.
Czego dotyczy sprzeciw wobec gender?
Obawy Kościoła instytucjonalnego budzi przede wszystkim gender mainstreaming, czyli strategia polityczna przyjęta w UE mająca na celu podejmowanie działań na rzecz równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Strategia ta polega na włączaniu tematyki płci i równouprawnienia do jak najszerszego wachlarza unijnych polityk. „Gender nie może stawać się podstawą tworzenia prawa” – podkreśla prymas Polski, abp Józef Kowalczyk w liście skierowanym do minister Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz.
Jakie są przyczyny tych obaw? Gender mainstreaming, którą biskupi utożsamiają z ideologią gender, zwaną inaczej genderyzmem, ma „prowadzić do tego, by społeczeństwo zaakceptowało prawo do zakładania nowego typu rodzin, na przykład zbudowanych na związkach o charakterze homoseksualnym” – wyjaśniają biskupi w Liście pasterskim na Niedzielę Świętej Rodziny. Podczas konferencji pt. „Gender oczami specjalistów”, która odbyła się w styczniu br. w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski, ks. dr Leszek Woroniecki powiedział, że Kościół instytucjonalny nie jest przeciwnikiem gender studies. Niepokojące jest natomiast absolutyzowanie wyników tych badań i twierdzenie, że płeć biologiczna nie ma żadnego istotnego znaczenia dla życia społecznego. W cytowanym już powyżej liście biskupi wyrazili swoje obawy wprost: „Próba zrównania różnego typu związków jest de facto poważnym osłabieniem małżeństwa jako wspólnoty mężczyzny i kobiety oraz rodziny, na małżeństwie zbudowanej”.
Dyskusja o gender dotyczy zatem społecznej pozycji małżeństwa rozumianego jako związek kobiety i mężczyzny, a także wizji rodziny. Jaki rodzaj związków, w wymiarze społecznym i politycznym, uznany ma być za rodzinę? Komu należy przyznawać prawo do wychowania dzieci? Dla kogo powinny być dostępne procedury pozaustrojowego zapłodnienia? – Jeżeli na spory o gender spojrzymy z perspektywy takich pytań, zobaczymy, że wbrew niektórym opiniom, sprzeciw wobec gender nie wybuchł znienacka i nie jest jedynie zasłoną dymną mającą odwrócić uwagę opinii publicznej od problemu pedofilii w Kościele. Wpisuje się on w znacznie dłuższą debatę obejmującą takie tematy jak: kształt ustawodawstwa dotyczącego kwestii bioetycznych, formalizacja związków partnerskich, instytucjonalne rozwiązania mające na celu przeciwdziałanie przemocy w rodzinie, a nawet kształt edukacji seksualnej.
Można ją także traktować jako jedną z odsłon sporów na temat miejsca chrześcijaństwa w kulturze zachodniej oraz aksjologicznych i antropologicznych założeń leżących u podstaw prawno-społecznych rozwiązań przyjmowanych w UE. W każdym z tych aspektów dokonują się coraz głębsze zmiany, wymagające przemyślenia także i własnego stanowiska na coraz bardziej źródłowym poziomie. Trafnie więc biskupi zwracają uwagę, że zmiany te uderzają wprost w fundamenty, na których opiera się dotychczasowe nauczanie Kościoła. Trzeba przy tym dostrzegać, że procesy, których znakiem są społeczno-polityczne zmiany, dokonują się także wśród chrześcijan. Naiwnością byłoby sądzić, że ewolucja sposobu rozumienia małżeństwa, wizji rodziny, rodzicielstwa czy ról społecznych kobiet i mężczyzn dotyczy tylko i wyłącznie zlaicyzowanej części społeczeństwa.
Część biskupów, z papieżem Franciszkiem na czele, oraz świeckich ekspertów zajmujących się tą tematyką dostrzega wagę pytań, skoro w październiku br. ma się odbyć Nadzwyczajne Zgromadzenie Synodu Biskupów poświęcone wyzwaniom duszpasterskim związanym z rodziną w kontekście ewangelizacji. W ramach przygotowań do niego Sekretariat Generalny Synodu ogłosił kwestionariusz, który został skierowany do katolików na całym świecie. W ten sposób przygotowujący synod chcą uzyskać wiarygodny obraz problemów, z którymi zmagają się współczesne rodziny, a które dotyczą tak różnych spraw jak np. związki nieformalne i niesakramentalne, również osób tej samej płci, wychowanie dzieci pochodzących spoza małżeństwa, rozumienie rodzicielstwa i przekazywania życia.
Dlaczego zatem ta ogromna energia, którą zużywamy na spory o gender, nie została poświęcona na dyskusję problemów postawionych we wspomnianej już ankiecie papieża Franciszka? Czy dotychczasowe wnioski płynące z debaty o gender poszerzyły nasz sposób rozumienia człowieka? A może zmieniły jakoś poglądy zwolenników gender? Czy pozwoliły w bardziej trafny i zrozumiały sposób wyrazić chrześcijańską wizję małżeństwa, płci? A może jedynie wzmocniły i tak silną w niektórych kręgach postawę nieufności wobec przemian intelektualnych, społecznych i politycznych zachodzących w świecie zachodnim? W kolejnych krokach przeanalizujmy te elementy nauczania Kościoła, które w debacie publicznej wysuwane są na pierwszy plan jako argumenty na rzecz wizji małżeństwa rozumianego wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny. Spróbujmy także uchwycić oddolne, społeczne zmiany w sposobie rozumienia chrześcijańskiego małżeństwa i rodziny. Być może na tej drodze znajdziemy odpowiedzi, które pozwolą nam trafniej wyartykułować pytania, na które Kościół powinien dziś szukać odpowiedzi i które mogą w twórczy sposób wzbogacić również i debatę publiczną.
Równość i różnica
Niektóre z osób, z którymi w ostatnich miesiącach rozmawiałam na temat gender, podsumowywały rzecz jednym zdaniem: „po co to całe zawracanie głowy, skoro w gruncie rzeczy chodzi o stare, dobrze nam wszystkim znane pojęcie równości?”. W pewnym sensie rzeczywiście chodzi po prostu o równość, rozumianą i jako równość w godności, i jako faktyczna równość szans rozwoju kobiet i mężczyzn. Z drugiej jednak strony chodzi także o różnice, jakie występują pomiędzy kobietami i mężczyznami. Dla większości osób ukształtowanych w duchu zachodnich wartości idea, że ludzie są z jednej strony równi, z drugiej w oczywisty sposób różni, jest intuicyjnie oczywista.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.