Doświadczenie 123 lat zaborów wytworzyło w Polakach przekonanie, że naród bez jednego, silnego państwa, obejmującego swymi granicami wszystkie tereny etnicznie polskie, jest skazany na zagładę. Wpływ na to mylne przekonanie miała przede wszystkim epoka, w której doszło do rozbiorów.
Rosja, Austria i Prusy dokonały podziału Polski u schyłku XVIII w., a okres ten można śmiało uznać za szczytowy moment koncentracji władzy na kontynencie europejskim. Po tym, gdy Polska zniknęła z mapy politycznej świata, w Europie pozostało zaledwie 12 państw oraz nieznaczna liczba państewek. Dla porównania – obecnie istnieje ich aż 46 i oprócz Federacji Rosyjskiej, stanowiącej relikt epoki oświecenia i komunizmu, niewiele z nich może się równać rozmiarem z wielkimi imperiami, które zdominowały XVIII w. Imperium Osmańskie, Królestwo Szwecji, Imperium Habsburgów, Królestwo Hiszpanii, czy też wkrótce Francja, miały wówczas osiągnąć szczyt swojego zasięgu terytorialnego oraz politycznej potęgi. Dotyczyło to także Rzeczypospolitej tuż przed jej likwidacją.
O tym, że tworzenie wielkich mocarstw było do głębi mylną i niebezpieczną tendencją, świadczy chociażby fakt, że w XX w. wielkie i bezprecedensowo silne państwa toczyły ze sobą krwawe i totalne wojny światowe. Jednocześnie stan ogromnej koncentracji władzy był czymś zupełnie nowym, nieznanym chrześcijańskiej Europie co najmniej od ponurych czasów Karola Wielkiego. Złoty okres dziejów naszego kontynentu przypadł na późne średniowiecze, kiedy to władza państwa była niezwykle słaba, a chrześcijańska Europa była rozdrobniona w stopniu, który uniemożliwiał jakiekolwiek negatywne tendencje. To właśnie w tym okresie wykształciła się najwyższej próby filozofia chrześcijańska, której punktem szczytowym było pojawienie się św. Tomasza z Akwinu.
Choć mało kto zdaje sobie dziś z tego sprawę, środowisko polityczne, w którym wykształcił się geniusz św. Tomasza, cechowała wyjątkowa słabość władzy oraz skrajnie posunięte rozdrobnienie polityczne. Akwinata urodził się we Włoszech, które były wówczas podzielone na dziesiątki państw-miast oraz państewek o różnym zasięgu terytorialnym, z kolei uniwersytet paryski, na którym święcił później triumfy, stanowił owoc zapoczątkowanego u schyłku X w. rozdrobnienia politycznego we Francji. Król Francji posiadał jeszcze do XIII w. władzę nieznacznie tylko przewyższającą uprawnienia innych książąt, a cały kraj nad Loarą i Sekwaną był podzielony na wiele małych państewek. W tym sprzyjającym rozwojowi cywilizacji czasie pojawił się po raz pierwszy profesjonalny śpiew polifoniczny, zaczęto wznosić majestatyczne gotyckie katedry, fundować uniwersytety oraz uprawiać filozofię na najwyższym poziomie. Gdy Akwinata zawitał do Paryża, mógł więc czerpać z wielkiego dobrobytu, który była w stanie przynieść tylko słaba władza państwa spowodowana rozdrobnieniem politycznym.
Pomimo tak oczywistych korzyści i świadectw dawnych czasów Polacy zwykli upatrywać w jednym, silnym państwie polskim najwyższe dobro życia politycznego. Wspomniany już uprzednio fakt utraty państwowości u szczytu epoki imperiów należy uznać za główną przyczynę, lecz nie jedyną. W przeciwieństwie bowiem do wielu innych krajów Europy, Polska jako jedna z pierwszych zdecydowała się na porzucenie dawnej, średniowiecznej struktury wielopaństwowej. Wielką i negatywną rolę w tej dziedzinie odegrała postawa króla Kazimierza Wielkiego, który po dojściu do władzy zlikwidował wszystkie księstwa dzielnicowe i na ich miejsce powołał Koronę, czyli niepodzielne państwo z jednolitą administracją, prawem i pieniądzem. Na dodatek przyczynił się do stworzenia fatalnej w skutkach idei, że Polska nigdy nie powinna ulec podziałowi wewnętrznemu.
Tymczasem większość z wiodących kulturowo cywilizacyjnie narodów świata przez wiele wieków zachowywała strukturę wielopaństwową, która pozwalała im na wspaniały rozwój, przy jednoczesnym zachowaniu tożsamości. Miało to miejsce w Niemczech, gdzie cesarstwo było faktycznie federacją państw o rozmaitej wielkości, podobnie we Włoszech – do XIX w. funkcjonowały osobne państwa-republiki na północy kraju oraz monarchie w części południowej. Również Amerykanie po uzyskaniu w 1783 r. niepodległości podzielili się na kilkadziesiąt państw (stanów), regulujących własne sprawy osobnym prawem i przepisami, zaś Szwajcarzy do dziś zachowali strukturę związku kantonów o wysokim stopniu samodzielności.
Z drugiej zaś strony najbardziej bezpłodne kulturowo i cywilizacyjnie były wszystkie te kraje, w których władza centralna pochłonęła wszelkie ruchy secesyjne i autonomiczne. Ucieleśnieniem tego rodzaju tendencji pozostaje do dziś Rosja, w której od kilku wieków wszystkie najważniejsze decyzje zapadają na szczeblu centralnym, przez co kraj ten doświadcza cywilizacyjnej katastrofy. Choć może nam się to wydać bolesne, także i Rzeczpospolita była przez okres swej pozornej wielkości, którą symbolizowała ekspansja terytorialna, krajem bardziej przypominającym Rosję niż Włochy lub średniowieczną Francję. Rzeczpospolita nie wydawała wielkich filozofów, architektów, muzyków, czy też naukowców w stopniu równym Zachodowi właśnie dlatego, że władza w niej była silna i skupiona w niepodzielnym, centralnie zarządzanym państwie.
Wprawdzie Polacy do dziś lubią upatrywać w Polsce z okresu XVI–XVII w. przedmiot podziwu, w rzeczywistości jednak nasz kraj należał wówczas do niechlubnych liderów w dziedzinie tendencji centralizacji władzy oraz wzmacniania roli państwa kosztem społeczeństwa. Fałszywy mit „polskiej anarchii” właściwie do dziś nie pozwala Polakom na zrozumienie, że państwo w Polsce szlacheckiej wcale nie było słabe, lecz niezwykle silne, gdyż nie pozwalało na jakiekolwiek wewnętrzne podziały oraz istnienie wielu państw polskich. Gdyby w XVII w. państwo polskie było słabe, wówczas rozpadłoby się, tak jak w Niemczech, na kilkadziesiąt mniejszych struktur, lecz tak się nie stało. Zamiast tego istniał nieformalny podział na mini-państwa wielkich rodów magnackich, które jednak nigdy nie zyskały oficjalnego statusu. A szkoda, bo gdyby Rzeczpospolita podzieliła się np. na Królestwo Radziwiłłów, Królestwo Zbaraskich, Królestwo Leszczyńskich itd., wówczas stałaby się prawdziwą potęgą. Gdyby najważniejsze rody polskie zdobyły się na zdecydowany ruch w kierunku secesji – z osobnymi systemami prawnymi, podatkowymi, pieniężnymi – Polska stałaby się prawdziwie potężna. Zamiast tego wszyscy żerowali na władzy centralnej, pozbawionej jakichkolwiek wewnętrznych mechanizmów rozwijających konkurencję.
Warto mieć na uwadze, że wielkim problemem współczesnej Europy jest bez wątpienia ponownie fakt tworzenia się wielkiego imperium. Wielki impuls, jakim był rozpad komunizmu na wschodzie Europy, został w ostatnich latach zmarnowany na ponowne wysiłki centralizacyjne, za które odpowiada Unia Europejska. To superpaństwo, które nieustannie zaprzecza swoim imperialnym ambicjom, stanowi obecnie największe zagrożenie dla wolności i rozwoju cywilizacyjnego naszego kontynentu. Nie dziwi fakt, że narody europejskie buntują się przeciwko takiej dominacji, gdyż wiąże się ona z pogwałceniem naturalnych zasad rozwoju społeczności. Choć wiele kręgów przypisuje jej nowoczesność oraz wykraczanie poza zastane kategorie, w rzeczywistości Unia Europejska stanowi nawiązanie do starych, ponurych czasów, gdy władza w Europie ulegała koncentracji i przyjmowała postać wielkich imperiów. Takim właśnie wielkim imperium chce być organizacja z siedzibą w Brukseli, pragnąc na dodatek stworzyć nowy pseudonaród „Europejczyków”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.