Z Peterem Seewaldem, niemieckim dziennikarzem, o Benedykcie XVI, nowatorskim teologu, posłusznym wobec papieża Franciszka rozmawia ks. Mirosław Tykfer
To wymagało też bardzo ostrożnej redakcji.
– Nic nie usunęliśmy z tekstu. To, co papież senior powiedział, ja spisałem i zostało następnie przez niego zatwierdzone. Nie zdarzyła się jednak sytuacja, żeby mówił o kimś źle. Jest bardzo dyskretny.
Kto jeszcze przeglądał ostateczną wersję?
– Benedykt XVI poprosił, aby przed publikacją tekst zaakceptował Franciszek. Papież osobiście napisał w odpowiedzi list z podziękowaniem za książkę. Zawarł w nim tylko jedną uwagę krytyczną: „te rozmowy nie powinny być ostatnie” [uśmiech – red.]. Książkę przeczytał też ojciec Federico Lombardi. Nie było jednak żadnej cenzury.
Benedykt dość ostrożnie komentuje pontyfikat Franciszka. Uważa Pan, że robi tak z powodu dyskrecji czy raczej dlatego, że pozostaje wobec Franciszka krytyczny?
– Uważam, że jest dużym błędem przeciwstawianie sobie tych dwóch papieży. Na pewno nie ze wszystkim, co się dzieje w czasie pontyfikatu Franciszka, Benedykt XVI by się zgodził. W kontekście całości mówi jednak: „podoba mi się”. Podoba mu się dynamika, która pojawiła się w Kościele wraz z przyjściem Franciszka. Docenia skuteczność jego misyjnego działania. Zresztą sekretarz papieża seniora próbował już wielokrotnie wciągać go w rozmowę tak, żeby coś powiedział o Franciszku, ale nie udało mu się. Benedykt zawsze odpowiadał: „Chrystus Pan nie pozostawił swojego Kościoła”.
To są jednak bardzo odmienne osobowości.
– Benedykt XVI jest mniej emocjonalny niż papież Franciszek. Zresztą każdy pontyfikat ma swoją charakterystykę. Zauważyłem tu nawet pewną prawidłowość. Często po pontyfikacie pastoralnym przychodzi papież bardziej intelektualny. Po teologu Ratzingerze nastał duszpasterz Franciszek.
Nie należy jednak zapominać, że Benedykt XVI jest jednym z największych teologów, którzy sprawowali urząd papieski. Jego książka Jezus z Nazaretu daje orientację dla wiary przyszłości. Głębia tego działa jest niewyczerpana. Dlatego porównałbym Benedykta XVI do papieża Leona Wielkiego. Jest dla mnie współczesnym Ojcem Kościoła. Na pewno można nazwać go ojcem, a nawet tatą. Chociaż niektórym pewnie trudno w to uwierzyć, gdy patrzą na niego tylko z dystansu, od zewnątrz.
Opowiada Pan o Benedykcie XVI jak o świętym…
– Tak, ale na początku mnie też trochę irytował. Gdy przeprowadzałem z nim pierwszy wywiad, który został później opublikowany w książce Sól ziemi, siedział zupełnie rozłożony, z jedną nogą na krześle. Nic szczególnego nie mówił, a ja, chcąc wykonać dobrą pracę dziennikarza, zacząłem się denerwować. Znaleźliśmy jednak drogę do siebie. Musiałem dbać o dziennikarski dystans, ale rozmowa okazała się dialogiem przyjaźni. Podczas pracy nad biografią Benedykta, a więc także w czasie, gdy przeprowadzaliśmy „ostatnie rozmowy”, szukałem na niego, mówiąc z przymrużeniem oka, jakiegoś haka. Chciałem go choć trochę zdemaskować, obnażyć. Ale nic nie znalazłem. Wszystko, co mówi, jest niesłychanie autentyczne. Przebywając z nim, czuję się szczęśliwy. Wytwarza jakiś niezwykły nimb wokół siebie.
Z jednej strony jest więc bardzo zdystansowany, przyjmujący pozycję nauczyciela wiary, a z drugiej bardzo sympatyczny i bliski.
– Nie jest tylko wojownikiem prawdy, ale także mistrzem duchowym. Jest człowiekiem modlitwy, która dla niego stanowi ważne źródło poznania prawdy. Pokazuje ponadto, jak można naśladować Chrystusa, a jednocześnie rozwijać swój charakter. Pokazuje, jak się przygotować na to istnienie, które będzie po śmierci.
Peter Seewald - niemiecki dziennikarz i pisarz, biograf papieża Benedykta XVI. Zanim wydał książki – rozmowy z kard. Josephem Ratzingerem (Sól ziemi, Bóg i świat), pracował dla „Der Spiegel”, „Stern” i „Süddeutsche Zeitung”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.