Z Peterem Seewaldem, niemieckim dziennikarzem, o Benedykcie XVI, nowatorskim teologu, posłusznym wobec papieża Franciszka rozmawia ks. Mirosław Tykfer
Czy to prawda, że przez rozmowy z kard. Józefem Ratzingerem nawrócił się Pan?
– Byłem już wtedy na tej drodze. Wprawdzie spotkaliśmy się w 1992 r., ale już wcześniej interesowałem się wiarą, katolicyzmem, ale pierwsza rozmowa, jaką przeprowadziliśmy do wywiadu Sól ziemi, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Zobaczyłem wtedy, że posiadając ogromną wiedzę na temat Kościoła, będąc przywódcą religijnym, a był on już wtedy prefektem Kongregacji Nauki Wiary, można mieć odpowiedź na aktualne problemy naszych czasów. Spotkania z nim dały mi też przekonanie, jak bardzo nowoczesne jest jego spojrzenie na wiarę. Godziny z nim szybko mijały, a ja coraz bardziej upewniałem się, że warto pozostać na tej drodze, nawracać się i krok po kroku rozwijać w sobie wiarę.
Na czym to nowoczesne spojrzenie na wiarę polegało?
– Ratzinger miał bardzo nowoczesne diagnozy na temat przyczyn problemów, z którymi boryka się ludzkość. Próbował odnaleźć ducha czasu, opierając się na doświadczeniu ludzi.
Dlaczego więc tak wielu ludzi sądzi, że papież Benedykt jest twardym konserwatystą?
– To fałszywy obraz. Musimy pamiętać, że kard. Ratzinger myślał dużo głębiej od wielu myślicieli swojego czasu i trzeba go odczytywać całościowo, także biorąc pod uwagę warunki tamtych lat. Pewne nieprzygotowanie opinii publicznej na odbieranie tak głębokich przekazów było powodem tego, jak się go postrzegało, choć naprawdę było inaczej.
A jak było?
– Ja akurat byłem pod wrażeniem jego nowoczesności, która wyrażała się także w zadawanym przez niego ciągle pytaniu: jak jest naprawdę? W tym, by być zawsze niezadowolonym z tego, jak jest. Zabierał głos, by być jeszcze pewniejszym prawdy. Podstawy tego myślenia były dobre i miał on odwagę to wykazać. Zatem nie porzucał swojej pozycji, gdy było mu w niej niewygodnie, choć nie był jednym z tych znanych krytyków, którzy trwając na swoich pozycjach, ciągle mówią to samo. Znakiem tego było nazwanie go pancernym kardynałem, ale to tylko etykieta, taka, którą łatwo komuś przylepić, a potem trudno ją odczepić.
Co jest tak pociągające w sposobie mówienia przez Benedykta XVI o wierze?
– We współczesnym świecie mnożą się ideologie, sięgające korzeniami kultur geograficznie bardzo odległych. Dlatego może nam łatwo zabraknąć zakotwiczenia w czymś trwałym, aby nie stracić orientacji. W odpowiedzi na tę sytuację Benedykt XVI kładzie duży nacisk na pojęcie prawdy. Jego zdaniem ludzie mają prawo mieć różne poglądy, być na różnych etapach drogi do odkrywania sensu życia. Nigdy jednak nie powinni rezygnować z poszukiwania prawdy ostatecznej. Nie powinni przestawać wierzyć, że ta prawda istnieje, że mogą ją odkryć i nią żyć.
A jeśli ktoś uważa, że chrześcijaństwo nie przynosi prawdy, ale iluzję?
– Dla Benedykta XVI poszukiwanie prawdy wymaga szczerej konfrontacji z różnymi ideami. I robi to dogłębnie, a nie powierzchownie. Prawda jest jednak tylko jedna. Człowiek jej nie odkrywa, jeśli koncentruje się na sobie. Uważa, że to on jest panem swojego życia i może z nim robić, co zechce. Chce niejako sam stwarzać własne życie. Prawdę w chrześcijaństwie można odkryć tylko na drodze odwrotnej. Człowiek, który otwiera się na to, co jest od niego większe, zyskuje wrażliwość na prawdę, że jest stworzony przez Boga. Oderwanie się człowieka od koncentracji na sobie jest drogą szczerego poszukiwania prawdy, która jest wieczna. Na tej drodze może on spotkać Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.