Po przeszło 10 latach wrócił pod debatę publiczną problem aborcji i obrony życia nienarodzonych, jeden z najtrudniejszych problemów moralnych współczesnego społeczeństwa. Niestety debata publiczna w Polsce niewiele wniosła do społecznej wiedzy i świadomości. Przegląd Powszechny, 11/2007
Te zrozumiałe intencje nie są jednak do końca przekonujące. Sprawy są wielkiej wagi, ale zło aborcyjne nie uzasadnia konieczności i możliwości zmiany przyjętych w naszej cywilizacji zasad ideowego i politycznego pluralizmu oraz oddzielania zasad moralnych od funkcjonowania systemu prawa pozytywnego. Jeżeli zaś chcemy skutecznie ożywiać naszą cywilizację duchem chrześcijańskim, to tym bardziej musimy szanować również istotne różnice zdań w sprawach ważnych. Co więcej, broniąc wyznawanych wartości musimy się starać zrozumieć wartości i motywy kierujące ludźmi odmiennego zdania, ponieważ nieuchronnie razem z nimi będziemy tworzyć obyczaj, kulturę prawną i moralną, a także – o czym dalej – będziemy musieli także z nimi szukać zbliżenia i porozumienia w sprawie weryfikacji niektórych ważnych zasad prawa naturalnego. Będzie ono wciąż potrzebne jako odniesienie do wciąż zmiennego prawa pozytywnego, ale jednocześnie znacznie trudniejsze do sprecyzowania niż dawniej z powodu gwałtownych zmian w naszym życiu. Zarówno w tej sprawie jak i w innych nie powinniśmy odstępować od soborowych zasad, że – wg komentarza kard. M. D. Chenu – Kościół jest Kościołem świadectwa a nie władzy i przymusu.
W każdym razie my, chrześcijanie, jesteśmy zobowiązani bronić życia zarówno w przypadku zagrożenia aborcją jak i eutanazją, a także manipulacją genetyczną. Normy prawa pozytywnego nie są tu na pewno najważniejsze. Ogromną słabością omawianej encykliki jest właśnie to, co legło u podstaw jej diagnozy i koncepcji: dokonanie moralnego wstrząsu w krajach postkomunistycznych przez zaostrzenie surowych sankcji prawa karnego. Szczególnie rażąco występuje to w pkt. 73 encykliki, który czyni jedyny dla katolików wyjątek możliwości poparcia prawa dopuszczającego aborcję tylko wtedy, gdy to prawo będzie bardziej surowe od dotychczasowego. Jest to raczej przerażające, ale i znamienne wobec braku jasnych celów tej walki. Dopuszcza się bowiem do prawnych korekt i kompromisów nie wtedy, gdy mogłoby to ograniczyć liczbę aborcji lub wpłynąć na postawy kobiet, ale wtedy, gdy można zaostrzyć sankcje karne. Środek jakby staje się celem. Czyżby rzeczywiście bardziej miało nam zależeć na podniesieniu wyżej bojowego sztandaru walki z aborcją niż na skuteczniejszej obronie życia dzieci?
Nacisk na represję karną w tym zakresie, skądinąd w Polsce bardzo mało skuteczną (w ub. latach kilkaset dochodzeń na prawdopodobnie kilkaset tysięcy nielegalnych aborcji), jest najsłabszym punktem w tej katolickiej walce z „cywilizacją śmierci”. Trudno sobie też wyobrazić, aby donosiciel, policjant i prokurator mogli być najważniejszymi twórcami i gwarantami nowej kultury rodzicielskiej, chociaż w Polsce w dotychczasowej koalicji rządzącej był klimat nieco sprzyjający temu.
Starania o zaostrzenie przepisów w zakresie bardzo małego kompromisu sprzed lat (aborcja w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia matki, ze względów eugenicznych lub w przypadku gwałtu) jest kuriozalnym przykładem albo szczególnego fanatyzmu, albo politycznej manipulacji. Kościół może i powinien kanonizować bohaterskie kobiety za odwagę i poświęcenie, ale takie przypadki nie mogą być podstawą obligatoryjnych norm prawnych. Czytałem jednak, niestety, rozprawy teologiczne skierowane przeciw temu kompromisowi (np. ks. prof. Ślipko „Za czy przeciw życiu” /1992/).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.