Po przeszło 10 latach wrócił pod debatę publiczną problem aborcji i obrony życia nienarodzonych, jeden z najtrudniejszych problemów moralnych współczesnego społeczeństwa. Niestety debata publiczna w Polsce niewiele wniosła do społecznej wiedzy i świadomości. Przegląd Powszechny, 11/2007
Główny problem polega na tym, że, zwłaszcza dziś, znacznie bardziej niż dawniej, rozpoznanie kondycji ludzkiej oraz ustalanie istotnych dla niej prawidłowości wymaga metody indukcyjnej, analizy wielu zjawisk i trendów. Pisałem o tym trochę szerzej w „Gazecie Wyborczej” z 27-28 stycznia („Tolerancja nie wystarczy”). W nauczaniu Kościoła metodę indukcyjną stosowano po Soborze coraz szerzej, np. w encyklice „Octogesimo adveniens” Pawła VI. W interesującym nas zakresie: rodziny, dzietności, statusu społecznego i godności kobiet nawet bardzo powściągliwy przegląd „znaków czasu” ukaże nam ramy, które mogą określać naturalne uwarunkowania kondycji ludzkiej.
Nasza tradycyjna rodzina, obyczaje i wymogi kształtowały się przez 6-10 tys. lat, od czasu późnego neolitu, gdy, prawdopodobnie w wyniku inwencji kobiet, ludzie w szerokiej skali rozpoczęli uprawę zbóż i hodowlę zwierząt domowych. W wyniku tego ukształtował się układ ról społecznych oraz zadań i powinności obciążających zresztą bardziej kobiety, które nie tylko rodziły i opiekowały się dziećmi, ale też dbały o dom i gospodarstwo, ale z reguły pod władzą ojca lub męża. I taka kondycja rodzinna, w rytmie rodzinnych wydarzeń i pór roku, dla znacznej większości ludzi dotrwała do naszych czasów. Trwała długo: na pewno 200 a może nawet 400 pokoleń. Dopiero rewolucja przemysłowa w czasach nowożytnych zaczęła to zmieniać i to względnie szybko. Dla Europy Zachodniej było to ledwie 6-8 pokoleń.
Kilka pokoleń wcześniej miało wszakże miejsce wydarzenie, które istotnie skorygowało sytuację rodzin, a zwłaszcza status społeczny kobiet. Sobór Trydencki, który odbył się w połowie XVI w. i zajmował się głównie walką z protestantyzmem, nieoczekiwanie dokonał niezwykłego przełomu: uznał, że ważność małżeństwa zależy od wolnej woli małżonków. Dla wielu był to szok, zamach na odwieczny porządek i strukturę rodziny. Przecież od wieków, zwłaszcza w rodzinach zamożniejszych, o małżeństwie dzieci decydowali rodzice. Francuskie trybunały przez sto lat odmawiały uznania decyzji Soboru. Nie dziwię im się. To był zamach. Gdyby wtedy istniała LPR, niewątpliwie broniłaby do ostatka świętej patriarchalnej rodziny i miałaby poważne argumenty teologiczne: przede wszystkim IV przykazanie. W każdym razie, mimo że Napoleon robił, co mógł w swoim kodeksie, aby kobiety ubezwłasnowolnić, weszły one w rewolucję przemysłową silniejsze społecznie niż były w czasach renesansu, a także silniejsze niż kobiety na innych kontynentach, z wyjątkiem oczywiście Ameryki Północnej.
Jan XXIII w swej encyklice „Pacem in terris” z 1963 r. stwierdził, że świat współczesny określają szczególnie trzy wydarzenia-procesy: wyzwalanie się narodów zależnych, wyzwalanie się ludzi pracy i wyzwalanie się kobiet. Ten ostatni proces przebiegał zarówno w wyniku gwałtownego zmniejszania się dzietności, jak i rozwoju rynku pracy dla kobiet (m. in. w wyniku wojen). O tym demograficznym szoku tak pisał jeden z najwybitniejszych demografów ubiegłego stulecia, Alfred Sauvy: Cechą najbardziej charakterystyczną dla naszych czasów nie jest ani energia atomowa, ani komunizm, ani radar, ale zmniejszenie się umieralności. Fakt ogromny, rewolucyjny, eksplozja, która rozpoczęła się (co nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności) tuż przed rokiem 1789 i która ogarnia dziś cały świat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.