Powstał obraz bardzo emocjonalny, mocny. Mam jeszcze nadzieję, że zobaczymy go w rosyjskiej telewizji. Teraz zaczął już żyć swoim życiem. Ludzie chcą mieć go w domu, by do niego wracać. Jedna kobieta wyznała wprost: „Gdy mi trudno, gdy spotka mnie coś przykrego, ten film mi pomaga”. Czas serca, 2/2007
A ludzie wykształceni? Czy również oni mieli raczej mierne pojęcie o tym, kim jest Jan Paweł II?
Pewnego razu spotkaliśmy się w gronie naukowców, osób wykształconych. Nagle padło pytanie: „Czy pani wie, kto jest wrogiem Rosji?”. (Nie wiedzieli, że pracuję nad tym filmem. Taki przypadek…) „Wrogiem Rosji jest papież rzymski” – usłyszałam odpowiedź. Było dla mnie straszne to, że oni w ogóle mogą w ten sposób myśleć. Postanowiłam mówić o otwartości serca Jana Pawła II, którym kochał wszystkich – Rosję oczywiście też.
Wtedy zaczęłam myśleć nad tym, co muszę zrobić. Nie było pieniędzy, poszłam więc do Kongresu Polaków w Rosji i opowiedziałam o moich planach. Prezes Halina Subotowicz-Romanow zaczęła mi pomagać, podobnie jak redaktor z wydawnictwa franciszkanów – Igor Baranow. Ci ludzie, jak i wielu innych, bardzo mi pomogli.
W ten sposób zaczęła się praca nad filmem?
Pracowaliśmy we trójkę. Nie było pieniędzy. Moi współpracownicy nie mieli pojęcia o pracy nad filmem, tylko ja wiedziałam, na czym ona polega. A przecież była potrzebna cała ekipa reżyserska! Byłam przyzwyczajona do współpracy z grupą (asystent, operator itd).
Mimo wszystko postanowiła Pani kontynuować pracę?
Tak. Było to w 2003 roku, w maju albo w czerwcu. Miałam trochę inny projekt. Chciałam zrobić dwa różne filmy: jeden dotyczący nauczania papieża i drugi – biograficzny. Nie znaleźliśmy pieniędzy i zrozumiałam, że muszę zrobić jeden film, który dotrze do ludzi. Już nie mogłam przerwać tej pracy. Coś mnie do niej ciągnęło. To nie była tylko praca, lecz coś innego… Wiedziałam też już, że nie będziemy mieli pieniędzy, by zapłacić aktorom. Teraz jestem przekonana, że nie był to przypadek…
Zaczęliśmy szukać materiałów. Pisałam listy do Watykanu i do Polski. Pojechałam też do Krakowa, do Telewizji Polskiej. Otrzymałam tam ogromne wsparcie. W Krakowie nawet nie miałam gdzie mieszkać. Ojciec prof. Zdzisław Kijas polecił troskę o to s. Serafii Pajerskiej, sercance. Tak się zaczęło…
Wszystkich, którym zawdzięczam jakąkolwiek pomoc przy realizacji tego filmu, wymieniam w napisach końcowych.