O czym są nasze kazania: o Ewangelii wolności czy zniewolenia. Tygodnik Powszechny, 18 listopada 2007
Utrzymanie takiej optyki głoszenia Ewangelii może nas uchronić od tendencji manichejskich: akcentowania nieustannej walki z szatanem, stanu nadprzyrodzonego oblężenia. Zamiast tego należy wzmocnić optykę paschalną. W dokumencie przygotowawczym do Wielkiego Jubileuszu poświęconym Chrystusowi czytamy przecież: „Wielkanoc jest niczym decydująca bitwa jakiejś wojny, która jeszcze się nie skończyła (...) Krzyż i Zmartwychwstanie są decydującą bitwą i wojną już wygraną (...), decydujące, nowe i początkowe zwycięstwo powszechnego zbawienia zostało już odniesione". Czyż nie tę prawdę wyrażamy, gdy śpiewamy w wielkanocnej pieśni „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana"?
Jeśli więc przepowiadać grzech, to grzech odkupiony, piekło, do którego zstąpił Jezus, śmierć przezwyciężoną zmartwychwstaniem, a szatana pokonanego. Tylko w ten sposób można uniknąć serwowania ludziom traumy, inaczej bowiem – jak słusznie pisze Bartoś – „koncentracja na cierpieniu i własnym nieszczęściu może uczynić z wiary rzecz nie do zniesienia, jeśli okazuje się, że na horyzoncie wierzącego dominuje zło, całkowicie pozbawiając nadziei".
Nie ulega wątpliwości, że ostateczna perspektywa przepowiadania Ewangelii wychyla się ku szczęściu, które czeka nas w wieczności. Nie znaczy to jednak, że człowiek wierzący w Boga pozbawiony jest prawa do szczęścia, które realizuje się już tutaj na ziemi. To szczęście oczywiście nie utożsamia się z tamtym. Nie utożsamia się także z przyjemnością, ale przecież zupełnie jej też nie wyklucza. Teologiczna perspektywa pozwala na przekonanie, że już tutaj mamy prawo oczekiwać przedsmaku tej nadziei, która zrealizuje się w przyszłości. Czy szczęście człowieka nie jest antycypacją Królestwa, które nadchodzi i które ma na ziemi swój zalążek?
Nie chodzi o wykreślenie z Dobrej Nowiny prawdy o tajemnicy zła ani o rezygnację z wymagań, jakie stawia Ewangelia wobec naszych wyborów moralnych. Nie chodzi także o sprowadzenie orędzia biblijnego do tzw. pozytywnego myślenia. Chodzi o rzecz absolutnie fundamentalną, o właściwą, teologiczną perspektywę życia ludzkiego, które jest bardziej zanurzone w tajemnicy zbawienia niż w tajemnicy zła. Tylko takie kaznodziejstwo może fascynować człowieka. Inaczej zamiast wolności, do której wyswobodził nas Chrystus, przepowiadać będziemy niewolę, o którą ludzie będą mieć żal do Boga. Wobec takiego Boga rodzi się bunt. Od takiego Boga się ucieka albo żyje się w traumie. Co więcej, z przekonaniem, że Bóg tak chce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.