Dopóki Kościół głosi Emmanuela, syna cieśli, nauczyciela z Nazaretu, wędrownego uzdrowiciela i egzorcystę, przyjaciela celników i prostytutek, opiekuna dzieci, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, dopóty nie będzie wodził ani na manowce, ani na pokuszenie. Znak, 05(612)/2006
Można by doprecyzować: mamy Kościół nauczający albo milczący, a nie rozmawiający. Bo rozmowa zakłada płynną wymianę ról mówiącego i słuchacza, opartą na próbie wzajemnego zrozumienia i zbliżenia.
Pozostańmy przy kwestiach związanych z etyką seksualną, bo – patrząc przez pryzmat badań socjologicznych – w tym wypadku nauczanie Kościoła i praktykę wiernych dzieli przepaść. Siedemdziesiąt procent Polaków uważa, że Watykan powinien dopuścić stosowanie niektórych środków antykoncepcyjnych, ponad siedemdziesiąt procent młodych akceptuje seks przedmałżeński. Chciałbym wyrazić się jasno: nie chodzi wcale o to, żeby zmiękczać naukę, uszczknąć nieco ze skarbca Tradycji, ogołocić chrześcijaństwo z jakichkolwiek wymagań. Jednak żeby unaocznić skalę i wagę problemu, weźmy pod lupę jedną z polskich parafii: wspólnotę św. Łukasza Ewangelisty na Pradze. W niedzielę do kościoła chodzi dziesięć do piętnastu procent mieszkańców. Czterdzieści procent par trwa w związkach niesakramentalnych: na próbę, w konkubinatach, w nowych małżeństwach cywilnych po rozwodzie. „Wielu chętnie przystąpiłoby do Komunii św., ale nie może, bo znajduje się w stanie grzechu wobec szóstego przykazania” – tłumaczy proboszcz, ks. Grzegorz Rowicki. Jak przekonać ich, żeby powrócili do Eucharystii, do pełni życia w Kościele?
O żywotności chrześcijaństwa przesądzają: słowo i świadectwo. I właśnie w dziedzinie słowa dostrzec można w Kościele symptomy kryzysu. Biorę do ręki jedną ze świeżo wydanych książek. Formuła w ostatnim czasie niezwykle popularna, bliska wykładowi katechizmowemu: w zwięzłych rozdziałach autor odpowiada na kluczowe pytania i zastrzeżenia pod adresem nauczania katolickiego. Stara się rozwiązać dylematy współczesnego człowieka. Roztrząsa tematykę usuwania ciąży, eutanazji, homoseksualizmu, celibatu, kapłaństwa kobiet, nawet diabła i piekła. W rozdziale Stosunki przedmałżeńskie czytamy:
Środowisko generalnie jest permisywne, a więc bezgranicznie tolerancyjne. Pod nazwą przyjaźni często lansuje się postawy sprzeciwiające się ludzkiej godności i przypominające zachowania nierozumnych zwierząt. Więzy przyjaźni łączące młodych różnej płci, jeśli pozostają w granicach normalnej ekspresji uczuciowej, przyczyniają się do wzajemnego zrozumienia i szacunku. Jeśli natomiast stają się albo zmierzają do tego, by stać się przejawami płciowości, tracą autentyczny wymiar dojrzałej przyjaźni, szkodzą pod wieloma względami nawiązanej relacji i zagrażają perspektywom ewentualnego małżeństwa.
Czy zacytowany fragment przemówi do kobiet i mężczyzn z parafii św. Łukasza na Pradze? Pomoże im w powrocie do pełni chrześcijańskiego życia?
Zbyt często zamiast słów skoncentrowanych na codziennym doświadczeniu albo zapada lękliwe milczenie, albo płynie potok wyuczonych zdań – martwych, wydrążonych od środka, oderwanych od realiów, egzystencjalnie pustych, przeintelektualizowanych, abstrakcyjnych czy jurydycznych. Człowiek czeka na chleb, a otrzymuje kamień.