„Solidarność” mogła się wydarzyć dlatego, że wolne i samodzielne osoby zbudowały wspólnotę, opierając ją na uniwersalnych wartościach etycznych. Wspólnota oparta na solidarności ze skrzywdzonymi miała w sobie niezależność i siłę, która przemieniała sumienia, przywracała ludziom poczucie godności i pobudzała ich dobrą wolę. Znak, 10/2006
Wydaje się, że w naszych czasach wspólnoty witalne zanikają lub przeradzają się w nowoczesne społeczeństwa, w których zamiast bliskich relacji między ludźmi zaczynają dominować stosunki instrumentalne i przedmiotowe. Mimo to fenomenologowie zgodnie twierdzą, iż każde społeczeństwo wyrasta na podłożu jakiejś wspólnoty. Ludzie muszą uczestniczyć w jakichś wspólnotach (np. rodzinnych), żeby być w stanie stworzyć społeczeństwa (np. oparte na umowach społecznych). Zatem dopóki będą istniały ludzkie społeczności – nie znikną również wspólnoty.
Wspólnota solidarna natomiast składa się z autonomicznych osób odpowiedzialnych za siebie i za całą wspólnotę. Taka wspólnota unika skrajności – nie stawia na indywidualizm (jak społeczeństwo) ani nie stawia wyłącznie na wspólnotę (jak wspólnota witalna). Przyjęcie równowagi dwóch elementów: jednostki i społeczności pozwala tu wytworzyć zarówno silną wspólnotę, jak i mocne związki międzyludzkie. Według Edith Stein warunkiem powstania wspólnoty jest prowadzenie wspólnego życia, które wyklucza przedmiotowe i instrumentalne traktowanie innych ludzi.
Fenomenologowie uznają, że kolektywizm i indywidualizm źle opisują osobę ludzką, traktując ją jako samotny atom albo jako trybik w machinie społecznej. We wspólnocie solidarnej osoba jest samodzielnym podmiotem, który dla pełnego rozwoju potrzebuje związków z innymi ludźmi.
Zazwyczaj przeciwstawiamy dobro ogółu i dobro jednostki. Działamy dla siebie albo dla społeczności. Działanie dla innych może prowadzić do jakiejś formy samorealizacji, ale zwykle wymaga poświęcenia własnego dobra. Czy zatem możliwe są wspólnoty solidarne, w których dobro społeczności pociąga za sobą korzyści dla jednostki?
Taka zbieżność może istnieć wtedy, gdy jeden z członów relacji traci swoją samodzielność. Może być tak, że jednostka odnajduje siebie we wspólnocie, albo tak, że społeczność istnieje tylko po to, by służyć interesom jednostek. Fenomenologowie odrzucają obie te możliwości: twierdzą, iż zarówno osoba, jak i wspólnota, mają w sobie samodzielność i niezależność, odrzucają też jednak i inne dogmatyczne założenie, wedle którego między jednostką a społecznością istnieje gra o „sumie zerowej” – czyli siłę i niezależność wspólnoty uzyskuje się kosztem osłabienia jednostek (i na odwrót). Wspólnota staje się solidarna wtedy, gdy istnieje sprzężenie zwrotne i siły wspólnoty i jednostek wzmacniają się nawzajem.
Sposób istnienia wspólnoty
Według fenomenologów wspólnota nie jest rzeczą materialną ani przeżyciem psychicznym, lecz istnieje na sposób duchowy. Duchowość rozumieją oni jednak w różny sposób.
Dla Hildebranda istnienie wspólnoty ma w sobie coś z paradoksu. Wspólnota nie jest samodzielną substancją, istnieje jednak po części niezależnie. Nie jest osobą, ale posiada również stronę wewnętrzną (która cechuje twory duchowe, w przeciwieństwie do materialnych). Edith Stein idzie znacznie dalej, przypisując wspólnocie nie tylko strumień świadomości, ale też charakter i duszę. Takie określenia użyte odnośnie wspólnoty wydają się dziwne i nieco egzotyczne, ale w ujęciu Stein wskazują jedynie, że wspólnota jest bytem duchowym, który istnieje na tyle samodzielnie, że może ponosić odpowiedzialność za swoje działania. Max Scheler idzie najdalej, śmiało uznając, iż niektóre typy wspólnot trzeba nazwać osobami zbiorowymi (Gesamtpersonen), bo stanowią centrum aktowe analogicznie do indywidualnych osób.