Problemy wiary i nauki spotykają się w umysłach poszczególnych ludzi i na siebie oddziałują, stymulując psychologiczną potrzebę tworzenia jednolitej wizji rzeczywistości. Takie wizje często sobie tworzymy, ale, zachowując właściwą dozę pokory, nie należy traktować ich zbyt serio, bo łatwo ulegają one podważeniu. Znak, 12/2006
Dobrze jeszcze, jeśli czynią to osoby z dużym treningiem i dyscypliną myślenia. Gorzej, gdy zabierają się do tego osoby nieprzygotowane. Jest to szczególnie niebezpieczne, jeśli między teologię a człowieka wkracza kiepska filozofia przyrody – tendencja szczególnie silna przy próbach dokonywania syntezy religii i nauki. Owocem takiego podejścia jest teoria „inteligentnego projektu”, będąca czymś w rodzaju pozytywnej recenzji działania Boga przejawiającego się w ewolucji, teoria szczególnie popularna w Stanach Zjednoczonych. Szkopuł jednak w tym, że przyglądając się dokładniej temu, co się dzieje w przyrodzie, łatwo można dojść do wniosku, że pewne rzeczy można by urządzić lepiej. Czytałem też przed kilkoma laty, że jakiś fizyk amerykański stwierdził, jakoby korpuskularna i falowa natura elektronu dobrze odpowiadała ludzkiej i boskiej naturze Chrystusa! Dlatego nie jestem przekonany do konieczności wprowadzania pojęcia pola do teologii, jak też „wypychania” przez nią przypadkowości z przyrodniczej teorii ewolucji, aby lepiej teoria ta pasowała do wizji teologicznej. W ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat rozwinęły się metodologia nauki, logika i filozofia analityczna – stąd, być może, pojawiła się możliwość zbadania, czy synteza, o której mówimy, jest teoretycznie możliwa. Co więcej, wydaje mi się, że w kwestii relacji teologii (wiary) i nauk empirycznych może mniejszą rolę odgrywają sprawy metodologiczne niż przedmiot zainteresowania obu dziedzin. Dotyczą one wiedzy o innych aspektach rzeczywistości.
W debatach poświęcanych wyżej wspomnianej relacji ważne miejsce zajmują problemy racjonalności i tajemnicy. Były one przedmiotem interesującej dyskusji światopoglądowej relacjonowanej w „Tygodniku Powszechnym” (nr 23/2005). Nie będę oczywiście jej streszczał, jedynie chciałbym przytoczyć kilka wypowiedzi, które stanowią dobrą egzemplifikację często spotykanych poglądów w tej materii. Tak więc filozof prezentujący stanowisko agnostyczne stwierdza: „Odróżnijmy racjonalność typu praktycznego od racjonalności typu poznawczego. Religia jest racjonalna w sensie praktycznym, bo rozwiązuje ludziom różne problemy”. I dalej: „Gotów byłbym nawet przyznać, że racjonalność religijna jest znacznie wyższa, bo zapewnia ona wyznawcy niesłychany komfort: pewność co do tego, w co wierzy. Ja tej pewności nie mam”. I dalej: „Jeśli ktoś twierdzi, że problem wiedzy Jezusa jest w gruncie rzeczy przedmiotem nieodgadnionej dla umysłu ludzkiego tajemnicy, to dla mnie w tym momencie kończy się możliwość racjonalnej dyskusji”.
W tych wypowiedziach Jana Woleńskiego religijność sprowadzona jest do jej fideistycznej wersji. Nie docenia się, jak wiele niepewności pojawia się w wierze i teologii, w której często występują konkurujące ze sobą hipotezy dotyczące tych samych kwestii, obie mieszczące się w doktrynie. Nawet dogmaty podlegają ewolucji. Prawdą jest, że nie mamy dostępu do wiedzy Boga, z wyjątkiem tej, którą sam nam udostępnia. Czyni to w Objawieniu, które odpowiada na szereg istotnych dla człowieka pytań – pytań, na które nie może odpowiedzieć nauka, ba, na jej gruncie takich pytań w ogóle się nie stawia. W Objawieniu zawarte są treści podane otwartym tekstem, jak na przykład Kazanie na górze, oraz takie, których zrozumienia można dochodzić umysłem. Posługiwanie się umysłem jest elementem godności ludzkiej. Encyklika Fides et ratio niezwykle silnie dowartościowuje umysł człowieka jako jedną z podstawowych cech naszego człowieczeństwa, przy czym wskazuje, że różne kierunki filozofii dostarczają pojęć i schematów myślowych ułatwiających intelektualną refleksję nad Objawieniem, refleksję w pełni racjonalną, pozwalającą na lepsze jego zrozumienie. Dokonuje się ono w historii – można śledzić, jak refleksja teologiczna i samoświadomość Kościoła rozwijają się przez wieki, ale cały czas chodzi o lepsze zrozumienie przesłania Boga do człowieka, a nie o wydzieranie Bogu Jego tajemnic.