Głos słychać, ale nikt już nie mówi

Autor profesjonalista, który powinien pisać regularnie i bez większego znużenia, rezygnuje często szybciej niż pisarz z poczuciem posłannictwa. Pisarz spełniający misję chce do ostatniego tchu jeszcze coś mówić. Znak, 06/2007



Poczucie kryzysu kultury, przejawiające się w powieściach Lema od lat 60., nie zablokowało jego twórczości. Jednakże zastanawiać się można, czy destruktywnego wpływu nie wywarł na pisarza pesymizm, który pojawił się w jego światopoglądzie w latach 80.

Ten pesymizm był związany przede wszystkim z rozczarowaniem postawami uczonych, których Lem uważał za sól ziemi. Miał wizję uczonego jako mnicha żyjącego w zakonie o ostrej regule moralnej, tak zresztą prezentowali się niektórzy przynajmniej uczeni sowieccy. W czasie swoich podróży do ZSRR osobiście stykał się z radzieckimi naukowcami i podziwiał ich bardzo, choć nie pisał o tym expressis verbis. Sądził, że działają w imię prawdy w sytuacji skrajnie trudnej, starając się nie uginać pod naciskami politycznymi. Wydawało się to wtedy normą – tak powinni postępować prawdziwi uczeni. Tymczasem później nagle zobaczył, że kariery naukowe robi się po to, by zarobić dużo pieniędzy, zyskać rozgłos medialny, a nawet że zdarzają się uczeni, którzy fałszują doświadczenia właśnie dla sławy i mamony. Słowem, dostrzegł, że istnieje wiele radykalnych odstępstw od reguły, jaka – w jego przekonaniu – tych ludzi obowiązuje.

Lem pod koniec życia czytał wiele tekstów naukowych. Czy można uznać jego milczenie za efekt odkrycia, że literatura przestała być właściwym medium dla procesu postępującej technicyzacji czy uprzemysłowienia?

Lem w swoich książkach pokazywał światy krańcowo stechnicyzowane, więc raczej nie stanowiło to dla niego problemu. Sądzę, że przyczyna tkwiła raczej w rozczarowaniu fabułą jako taką. W swej późnej twórczości szkicuje coraz więcej projektów, których nie był już w stanie zrealizować, a zapowiadały się niezwykle. Do takich tekstów należy Gruppenführer Louis XVI, w którym hitlerowski zbrodniarz wojenny wyjeżdża do Ameryki Południowej i tam w buszu urządza sobie państwo na wzór Francji Ludwika XVI – tworzy wielki dwór, trochę dekadencki, z innego świata.

Albo Les Robinsonades, gdzie Robinson nie spotyka Piętaszka, ale sam wymyśla postać, Sierodkę, z którą ma wyimaginowane relacje natury erotycznej. Sierodka ma zresztą trzy nogi, żeby od razu wykluczyć możliwość spełnienia erotycznych marzeń. W efekcie ta powieść staje się Przypadkami Robinsona Crusoe w wersji psychoanalitycznej, parodią nowych form prozy, ale parodią, z której mogłaby wyniknąć naprawdę fascynująca książka, gdyby potraktować
rzecz poważnie. Doskonała próżnia, z której pochodzą powyższe przykłady, to niesłychanie gęsty tekst, pełen interesujących pomysłów, niekiedy zupełnie szalonych, ale Lem ich nie realizuje. Już wtedy wystarcza mu sam projekt książki.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...