Determinizm przyrodniczy i społeczny głosi, że każde wydarzenie jest wyznaczone przez jakieś inne wydarzenie. Indeterminizm temu przeczy. Obie doktryny twierdzą, że w naszym życiu mamy do czynienia z grą ślepych sił lub z przypadkiem. Pogląd ten przezwycięża doktryna o Bożej Opatrzności. Znak, styczeń 2008
Korzystając z powyższych rozróżnień, łatwo zauważymy, jak (przykładowo) Bóg może kierować biegiem ludzkich zdarzeń, nie naruszając naszej wolności. To my decydujemy, ale to Bóg może istotnie wpływać na okoliczności naszych wyborów, przynajmniej częściowo określając zestaw tego, co wybieramy. Co więcej, to my decydujemy, ale to Bóg może powodować, że dalekosiężne efekty naszych działań okażą się (w szerszej perspektywie, zainicjowanego przez Boga układu przyczyn i skutków) takie, a nie inne. W języku deterministycznym powiedzielibyśmy, że Bóg wyznaczył (zaplanował) takie warunki początkowe oraz prawa przyrodnicze i społeczne, dzięki którym stanęliśmy przed takimi (a nie innymi) właśnie wyborami oraz dzięki którym nasze wybory przyniosły na dłuższą metę takie (a nie inne) – w gruncie rzeczy dobre – skutki. Z kolei w języku indeterministycznym powiedzielibyśmy, że prawa te i warunki początkowe oraz wszelkie okoliczności życia – „zadane” przez Boga w sposób naturalny (zwyczajny) lub nadprzyrodzony (wyjątkowy) – ustanowiły dla nas pewne możliwości do tworzenia lub pojawienia się różnorako przejawiającego się dobra.
Oto przykład. Wczoraj po południu spadło ciśnienie. Chciałem się zdrzemnąć, ale przypomniałem sobie, że na biurku czeka na mnie niedokończony artykuł. Postanowiłem więc – w sposób wolny! – pójść do sklepu po kawę, by orzeźwić się i wydajniej pracować. W tym samym czasie warunki pogodowe sprawiły, że dla pewnego bezdomnego nadarzyła się okazja, by opuścić noclegownię i pójść na spacer. Skorzystał on – w sposób wolny! – z tej okazji. Dzięki temu splotowi zdarzeń przyrodniczych (atmosferycznych) i psychicznych (decyzyjnych) nastąpiło nasze spotkanie na ulicy. Było to spotkanie opatrznościowe: przede mną otworzyła się (moralna) szansa udzielenia pomocy bezdomnemu, a przed nim (biologiczna) szansa uzyskania pomocy. Teista przypisze nasze niezależne decyzje – moją i bezdomnego – tylko nam, ale okoliczności tych decyzji i ich konsekwencje (które zaowocowały spotkaniem) przypisze Bogu. Być może w opisywanym przykładzie zlekceważyłem szansę, którą Bóg mi dał, ale „dla Boga nie ma nic niemożliwego”: sprawi On z pewnością, że kiedyś podobna szansa (na mocy podobnego splotu zdarzeń) się powtórzy, a wspomnianego bezdomnego uratuje od głodu inny (niby przypadkowo przechodzący) człowiek.
Ktoś mógłby wysunąć poważne zastrzeżenie do powyższego przykładu. Zdarza się, że nolens volens spotykamy bezdomnego albo bezdomny spotyka filantropa. Teistyczna („opatrznościowa”) interpretacja tych zdarzeń jest jak najbardziej dopuszczalna. Zdarza się jednak także, że spotykamy bandytę lub wychodzimy z domu i uderza nas piorun. Być może nawet częstość zdarzeń drugiego typu jest większa od częstości zdarzeń pierwszego typu. Czy jednak można nadać złym zdarzeniom „opatrznościową” interpretację? Innymi słowy: czy moralne lub fizyczne zło może być częścią Bożego planu?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.