Jeśli wierzymy, że chrześcijaństwo opiera się na tym, iż w „pełni czasu” Bóg wszedł w ludzką historię jako prawdziwy człowiek, działający w niej ludzki podmiot, to dzieje tego człowieka mają fundamentalne znaczenie dla zrozumienia chrześcijaństwa. Znak, 4/2009
Naturalną perspektywę Nicei (325 rok) stanowiło uwypuklanie boskości Chrystusa przeciw odrzucającemu ją w imię czystości monoteizmu Ariuszowi. Dlatego (wobec całej serii określeń akcentujących boskość) człowieczeństwo – niekwestionowane – schodzi, rzecz jasna, na dalszy plan. Credo zaś po stwierdzeniu wcielenia podejmuje natychmiast kwestię śmierci i zmartwychwstania.
Niewiele zostało tu z historii Jezusa. Po kolejnych stu mniej więcej latach niejaki Eutyches poszedł znacznie dalej, dowodząc, że po wcieleniu można wyznawać już wyłącznie jedną naturę Chrystusa: boską. Realność człowieczeństwa Jezusa została wtedy radykalnie zakwestionowana.
Sobór Chalcedoński zdecydowanie odrzucił teorię jednej natury. Warto przytoczyć przynajmniej fragment tego orzeczenia: Jezus Chrystus zatem to
prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, ten sam złożony z duszy rozumnej i ciała, współistotny Ojcu co do Bóstwa i współistotny nam co do człowieczeństwa, „we wszystkim nam podobny oprócz grzechu” (…). Nigdy nie zanikła różnica natur przez ich zjednoczenie, ale zostały zachowane cechy właściwe obu natur, także kiedy się spotkały, aby utworzyć jedną osobę i jedną hipostazę.
Jak można zauważyć, dyskusja toczyła się już wówczas w kategoriach metafizycznych, lecz fundamentalne znaczenie daje się łatwo uchwycić: tak jak wyznajemy (za Soborem Nicejskim) prawdziwą boskość Chrystusa, tak też musimy wyznawać Jego prawdziwe, integralne człowieczeństwo.
Ojcom soboru nie chodziło, oczywiście, o estetyczne walory symetrii w opisie tożsamości Chrystusa. W tle pozostawało zagadnienie kluczowe: pytanie o znaczenie Jezusa, Jego człowieczeństwa, dla naszego zbawienia. Sama definicja nie zawiera wprawdzie motywacji, wystarczy jednak rzut oka na historyczny kontekst soboru i – szerzej – sporów chrystologicznych pierwszej połowy V wieku, by się przekonać, iż metafizyka jest tylko narzędziem, natomiast kontrowersje dotyczą w istocie związku Bożego działania zbawczego z ludzką historią Jezusa z Nazaretu. Albo inaczej: roli i miejsca tejże historii w ramach tegoż działania.
Kiedy Ojcowie Nicei w IV wieku opowiadali się przeciw Ariuszowi za boskością Chrystusa, poruszano właściwie rewers tego samego problemu. Gdyby Bogiem nie był, próżna byłaby wiara, że wraz z Jego przejściem przez historię sytuacja człowieka uległa radykalnej zmianie, oraz nadzieja na ostateczne zjednoczenie z Bogiem.
Ojcowie Chalcedonu musieli bronić człowieczeństwa z identycznych racji: gdyby nie miało ono w pełni realnego udziału w wydarzeniach, które uznajemy za źródło naszego zbawienia, to czyż nie byłaby uzasadniona obawa, iż w rzeczywistości ominęły one świat ludzi? Jeśli Bóg nie stał się człowiekiem – ze wszystkimi tego konsekwencjami wynikającymi ze zwykłej ludzkiej kondycji – to czy głoszona przez Kościół nadzieja na zjednoczenie z Bogiem w Chrystusie nie byłaby jedynie ułudą?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.