Co odpowiadam tej cynicznej pseudo-Aidos, która uwodzi, zaślepia i niszczy nas wszystkich produkując zaślinionych gwałcicieli? Co odpowiadam na owo fatalne „nie wstydź się”? Przychylam się do wojtyłowego apelu iż potrzeba dzisiaj wychowania wstydu, a w szczególności wychowania wstydu seksualnego! Pressje, 8/2006
Wstyd nie jest także lękiem, choć uczucie lęku mu towarzyszy. Lękamy się bowiem, aby to czego się wstydzimy, nie wyszło na jaw. Uczucie wstydu zatem łączy się tu z uczuciem lęku, ale jego istota jest poza lękiem i sięga głębiej. Wstyd zakłada wewnętrzność, zakłada wnętrze jakie ma każdy z nas. Wnętrze, w którym możemy ukryć to, co nie powinno być widoczne na zewnątrz. Lęk jest natomiast uczuciem strachu przed czymś zewnętrznym i nie zakłada konieczności życia wewnętrznego. Lękać się może owieczka przed wygłodniałym wilkiem, nie ma ona jednak życia wewnętrznego i nie odczuwa wstydu, wstyd jest bowiem konstytutywny dla osoby ludzkiej, to my – ludzie – mamy bowiem jako jedyni życie wewnętrzne.
Wstyd nie jest wreszcie ucieczką przed miłością ale wręcz przeciwnie, jest otwarciem sobie drogi do niej! Wstyd jako potępienie miłości, ciała czy seksualności to fałszywy mit! Wynika on z podwójnej budowy wstydu. Na początku wstyd istotnie jest ucieczką, jest ukryciem wartości seksualnych aby nie przysłonić wartości osoby. Później jest natomiast wielkim pragnieniem miłości, pragnieniem jej wywołania – co łączy się z męskim pierwiastkiem oraz z pragnieniem jej przeżycia – co stanowić ma domenę pierwiastka kobiecego (Jak zaznacza Wojtyła nie należy jednak dogmatyzować podziału na pierwiastek inicjujący i pierwiastek reagujący .) Wstyd ujęty jako odruch wycofania, ucieczki, wstyd symbolizowany zasłoną, stanowi możliwość zaistnienia głębokiego, wielkiego, płomiennego pragnienia miłości! Tak jak pragnęła jej Penelopa. Lecz zanim prawdziwa miłość stała się możliwa, Penelopa przysłania swą twarz welonem…
Wypieranie wstydu przez współczesną kulturę jest niesłychanie pozorne. Wstyd, który próbuje nas oszukać, że go w ogóle nie ma, staje się wstydliwym wstydem. Pod wpływem postheroicznej kultury nie cierpimy przyznawać się do słabości, wstyd odczytujemy jako jej oznakę. Kultura bezwstydu, anty-Aidos, chce wyeliminować wszelki wstyd z naszych przeżyć, staje przed nami i cynicznie wykrzykuje – „co się wstydzisz, nie wstydź się głuptasie, bądź odważny!” Nie chcemy się wstydzić i nie wstydzimy się dzisiaj prywatności, intymności, nagości, rozmów o seksie. Z drugiej strony wstydzimy się okazać wzruszenie, czułość, bezradność, wstydzimy się słabości, porażek, zawodów, konwencji, podstawowych elementów dobrego wychowania. Paradoksalnie zatem, chcąc wyprzeć wstyd wstydzimy się samego wstydu. On ciągle jednak do nas powraca, ciągle nas zawstydza. Wstydzimy się dobra zewnętrznego, kompletnie nie radzimy sobie ze „wstydliwymi” wzruszeniami czy „wstydliwym” dobrym wychowaniem. Nie wstydzimy się zaś dobra wewnętrznego, nagości, intymności, którym grozi przemiana w zło. To przerażająca ślepota!
Aidos nie jest jakością li tylko uczuciową, istnieje bowiem wstyd, który trzeba przełamać – to wstyd zła, które kiedy wyjdzie na wierzch, może przemienić się w dobro. Wstydzimy się naszej niewiedzy kiedy ktoś nam jasno sugeruje iż coś nam powinno doskonale być znane – gdybyśmy się przełamali – posiedlibyśmy większą wiedzę. Wstydzimy się kiedy spotyka nas coś złego ze strony naszych bliskich i nie umiemy sobie z tym poradzić – gdybyśmy się przełamali, moglibyśmy uzyskać pomoc. Wstydzimy się wreszcie swoich złych uczynków, to tak dobrze znane katolikom uczucie strachu i wstydu przed spowiedzią. Tertulian krytykował tych, którzy „więcej pamiętają o własnym zawstydzeniu aniżeli zbawieniu. Ci stają się podobni do tych, którzy nabawili się choroby wstydliwych części ciała i wstydzą się lekarzy i w ten sposób giną jako ofiary nierozumnej swej wstydliwości!” [9]. Stąd właśnie nie tyle co pozorność ale wręcz niemożność anty-Aidos, która dzisiaj jest raczej pseudo-Aidos.
[9] Jacek Salij OP, Spowiedź w świetle chrześcijańskiej antropologii, „Znak” nr 9/1998, s. 13–14