Ani Trydent ani Watykan?

Przy ołtarzu mam być prezbiterem celebrującym Mszę, a nie Tomaszem Kwietniem. Moją osobowość zachowam sobie na kazanie. Moim zadaniem jest celebrowanie powściągliwie i zgodnie z rytuałem, wprowadzanie ludzi w misterium Chrystusa, a nie kombinowanie i pokazywanie wszystkim, jakim świetnym jestem facetem. List, 1/2009



Na szczęście nie wszędzie.

Dlatego jeśli porównujemy ze sobą te dwie formy rytualne, musimy robić to uczciwie, tzn. albo na poziomie przepisów i rubryk, albo na poziomie realizacji rytu w praktyce Kościoła.

W Polsce wspólnot tradycjonalistycznych jest bardzo mało, a co za tym idzie - są bardzo dobrze zorganizowane, liturgia jest w nich sprawowana z wielką dbałością. Jeśli chcielibyśmy porównywać, jak realizowane są obie formy rytualne, to powinniśmy zestawić ze sobą miejsca o podobnym zaangażowaniu liturgicznym. Takie porównanie będzie uczciwe. Najczęściej jednak porównuje się własną wzorcową wspólnotę z taką, w której pojawia się wiele zaniedbań.

Tradycjonaliści często ukazują Mszę Pawła VI coś niezwykle podatnego na nadużycia.

Zapominają przy tym, że nadużycia były także obecne w starej Mszy. Nie były jednak tak widoczne. Można było nie dostrzec bylejakości księdza, bo mówił po łacinie i przeważnie po cichu. Teraz, jeśli ksiądz robi głupstwa, widzi to cały kościół.

Wcześniej, jeśli coś mamrotał i niechlujnie odmawiał Kanon rzymski, robiąc przy tym bezładne krzyżyki nad kielichem i pateną, to nikt tego nie spostrzegł, nawet ministrant, który stał za jego plecami. Ksiądz przed soborem nie odprawiał Mszy lepiej. Odprawiał ją tak jak dziś - jeden starannie, inny niechlujnie.

Myślę, że powinniśmy dokonać tu pewnego uściślenia. Mówię: „po soborze", nowa liturgia nie jest jednak dziełem ostatniego soboru, ale komisji, która powstała i działała po jego zakończeniu. To jest największa wada tej liturgii. Ryt watykański nie został stworzony przez żywy Kościół, ale przez ekspertów, jest zatem w dużej mierze teoretycznym projektem, który życie dosyć brutalnie zweryfikowało.

Papież przywrócił liturgię trydencką m.in. z troski o zachowanie jedności w Kościele. Jeśli jednak za obiema liturgiami idą odmienne wizje świata, to tej jedności może mimo wszystko zabraknąć...

Benedykt XVI stara się akcentować pozytywy. Z całą pewnością, przygotowany za biurkiem, współczesny ryt watykański nie spełnia duchowych i emocjonalnych potrzeb żywego Kościoła. On wymaga wyraźnych korekt. To widać jasno w tym choćby, że rzadko gdzie jest on sprawowany ściśle tak, jak został zapisany w mszale.

Księża mają tendencję do jego uzupełniania, wzbogacania i zmieniania. Co jakiś czas powstaje też nowa edycja mszału - obecnie mamy trzecią, a już są do niej korekty (pojawiły się np. nowe formy rozesłania). Oznacza to, że ta reforma liturgiczna nie została skończona, ona ciągle trwa.

Osobiście jestem przekonany, że obie formy rytualne nawzajem siebie potrzebują. Trydencka jest sztywna, ludzkie emocje się w niej nie mieszczą albo mieszczą się w sposób bardzo ograniczony. Promuje również pewną formę bycia księdzem, która wydaje mi się szkodliwa; zarówno dla kapłana, jak i dla tych, którzy się z nim stykają.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...