Ani Trydent ani Watykan?

Przy ołtarzu mam być prezbiterem celebrującym Mszę, a nie Tomaszem Kwietniem. Moją osobowość zachowam sobie na kazanie. Moim zadaniem jest celebrowanie powściągliwie i zgodnie z rytuałem, wprowadzanie ludzi w misterium Chrystusa, a nie kombinowanie i pokazywanie wszystkim, jakim świetnym jestem facetem. List, 1/2009



Powiedział Ojciec, że ryty trydencki czy watykański to ludzkie twory, ale przecież Msza to przede wszystkim uczestnictwo w Boskiej liturgii.

Uczestniczę w Boskiej liturgii nie tylko na Mszy, ale także wtedy, kiedy wypełniam przykazanie miłości, kiedy ożywiam moją nadzieję i kieruję ją ku Bogu albo kiedy uczciwie zmagam się z wątpliwościami dotykającymi mojej wiary. Liturgia jest pojęciem dużo szerszym niż celebracja. Jest inną nazwą całej chrześcijańskiej egzystencji.

Niebiańska liturgia to nie chór aniołów, które odprawiają musztrę przed Bogiem. On tego nie potrzebuje, nie jest Kim Dzong Ilem czy Fidelem Castro. Bóg nie ma rozbuchanego ego. Liturgia niebiańska to miłość, którą Ojciec, Syn i Duch Święty wzajemnie między sobą wymieniają. Do tego właśnie zaproszone są wszystkie stworzenia. Celebracja rytualna jest jedną z form tego uczestnictwa, nie jedyną, ale ważną.

Musi być ona wpisana w kontekst ludzkiego życia, mieć z jednej strony powiązanie z tradycją wieków naznaczonych relacją człowieka z Bogiem, a z drugiej kontakt z rzeczywistością, w którą człowiek jest zanurzony. Tego podwójnego zakotwiczenia nie uzyska ekspert za biurkiem, nawet najbardziej genialny, może się to udać tylko i wyłącznie wspólnocie Kościoła.

Nie boi się Ojciec, że ludzie będą kierować się tylko względami estetycznymi, wybierać taki ryt, który bardziej im się podoba?

Wielu ludzi wybiera np. Mszę trydencką z powodów estetycznych. Chodzi na nią mnóstwo osób niespecjalnie zaangażowanych w życie chrześcijańskie, bo ta celebracja spełnia ich estetyczne i emocjonalne oczekiwania.

Pragnienie tajemnicy...

Tak. Pewien odor sanctitatis, zapach świętości, sacrum. Ale chrześcijanin nie szuka sacrum, chrześcijanin szuka Chrystusa. Z drugiej jednak strony, Chrystus nie może zostać sprowadzony do języka gazety, a w polskim mszale piękna łacińska poezja, piękny łaciński cursus, rytmiczna dyspozycja języka, przetłumaczona została na taki właśnie gazetowy język. Miłosz określał go mianem intelektualno-dziennikarskiego żargonu.

Być może to poeci powinni tłumaczyć teksty liturgiczne. Język religijny to nie język ulicy. Człowiek, zwracając się do Boga, używa nieco innego języka niż w rozmowie z kumplem i to jest zupełnie naturalne. Gdyby tego nie robił, byłby to dowód na to, że nie rozumie, do Kogo się zwraca. Kiedy jezuiccy misjonarze w XVI wieku tłumaczyli mszał na język chiński, zabrało im to około 60 lat. Tłumaczenie na polski zostało skończone chyba w dwa. Ale w dwa lata nie może powstać nowy sakralny język. Na to trzeba czasu.

Czy takie głosowanie nogami za jednym lub drugim rytem nie przyczyni się do swoistej schizofrenii wiernych?

Nie. Będzie to zdrowe dopełnienie. To, że mamy dwie formy rytualne do wyboru, dla człowieka religijnego jest tylko szansą na rozszerzenie horyzontów. Zarówno zagorzałym zwolennikom Mszy trydenckiej, jak i zagorzałym zwolennikom Mszy watykańskiej brakuje w dużej mierze szerokiego spojrzenia. Jedni i drudzy mają klapki na oczach i widzą tylko swoje racje.

Możliwość otwarcia się na inność jest bardzo wielką szansą, zwłaszcza w życiu religijnym - uczy tolerancji, każe szukać głębi i duchowości. Dlatego motu proprio Benedykta XVI przyjąłem z wielką radością. Bywałem uczestnikiem Mszy trydenckiej, staram się od czasu do czasu uczestniczyć w liturgii obrządku wschodniego, chodzę też do zboru luterańskiego. Dlaczego? Właśnie po to, żeby zachować otwartość w patrzeniu na liturgię i wiarę.





«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...