Emerytury: koniec marzeń o Hawajach

Z tymi reformami nie może sobie dać rady żaden rząd po 1989 r. Pierwsza dotyczy służby zdrowia. Druga – emerytur. Czy zaniechanie działania nie jest skutkiem strachu przed niezadowoleniem społeczeństwa, które doznałoby szoku po wejściu reform? Sprawdzian nastąpi już po 1 stycznia 2009 r. idziemy, 14 września 2008



Pierwszym, który nie tylko mówił o zmianie systemu emerytalnego, ale też ją rozpoczął, była rząd premiera Jerzego Buzka (1997 – 2001). Jego ministrowie wprowadzili od 1 stycznia 1999 r. tzw. drugi filar, czyli otwarte fundusze emerytalne (OFE). Pomysł był prosty. Dotychczasowy – funkcjonujący przez cały okres PRL i następne dziesięciolecie – system umowy międzypokoleniowej, w którym emerytury finansowane są ze składek osób aktualnie pracujących, został poszerzony o kapitał, zgromadzony przez przyszłych emerytów w ciągu lat ich pracy. Składki, które każdy zatrudniony płaci na ubezpieczenia społeczne, dzielone miały być na część podstawową ZUS-owską (I filar) i kapitałową (II filar). Obydwie były obowiązkowe dla osób urodzonych po 1 stycznia 1969 r. Starsi, a więc urodzeni w latach 1949–1968 mieli dwie drogi wyboru. Mogli całą składkę emerytalną (19,52 proc.) przeznaczyć na I filar (zreformowany ZUS) lub też podzielić ją pomiędzy filar I (12,22 proc.) i filar II, czyli wybrany fundusz emerytalny OFE (7,3 proc.).

Wybór był ostateczny i należało go dokonać przed końcem 1999 r. Reforma nie objęła osób urodzonych przed 1 stycznia 1949 r. Oni byli „skazani” na ZUS. Ich emerytura jest wypłacana przez ZUS na niezmienionych zasadach. Wszystkie natomiast grupy wiekowe mogą bez ograniczeń uczestniczyć w III filarze emerytalnym, który jest dobrowolny. Ale III filar mało kogo obchodził. Po co indywidualne oszczędności i wyrzeczenia? – mówiono – przecież pracuje dla nas nowy system. Teraz się okazuje, że nic nie jest takie proste.



Dwie strony medalu


Twórcom reformy od początku zależało na tym, aby jak najwięcej osób z przedziału wieku 1949–1968 wybrało II filar, ponieważ dla państwa oznaczało to mniejsze obciążenie budżetu w przyszłości, a dla obywateli gwarancję otrzymywania wyższych emerytur. System miał być bardziej sprawiedliwy, ponieważ wreszcie zaplanowano związek między wnoszonymi przez lata pracy składkami a przyszłą emeryturą. Tego nie było w PRL, gdzie państwo decydowało o wysokości świadczeń, właściwie bez względu na sumy odprowadzane z pensji do ZUS. Argumentowano też, że nowy system zachęca do podnoszenia pensji i podejmowania pracy, co miało być remedium na wysokie wówczas bezrobocie.

Festiwal obietnic rozpoczęło też 15 Otwartych Funduszy Emerytalnych, które do dziś konkurują między sobą, walcząc o klienta. W reklamach prześcigano się w promocjach, kalkulacjach i zyskach, które za 15–20 lat miały czekać przyszłych polskich emerytów. Niekończące się wakacje na Hawajach, a nawet domek na Lazurowym Wybrzeżu – to reklamowe symbole reformy emerytalnej i OFE z początku XXI wieku. Niewielu polityków, publicystów, a nawet ekonomistów przypominało, że powodzenie inwestycji dokonywanych przez OFE zależy od koniunktury gospodarczej w Polsce i na świecie. Potem już zupełnie o tym zapomniano, bo przyszła taka hossa na giełdzie, że fundusze emerytalne po prostu pęczniały z roku na rok.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...