Starość, czyli młodość

Z chrześcijańskiego punktu widzenia starość to młodość. Parafrazuję tu słowa Jana Pawła II, który kiedyś powiedział, że on się nie starzeje – przeciwnie, jest coraz młodszy, ponieważ coraz bardziej zbliża się już do Boga. Wiara zmienia perspektywę patrzenia na świat i na człowieka. Więź, 10/2005




342 M2 CZŁOWIEKA

Obcowanie z pięknem programuje piękną starość?


Jest taka anegdota o Goethem, który siedział w Paryżu na ławce w parku i czytał jedno z dzieł filozoficznych. Obok niego usiadła jakaś pani, wyjęła puderniczkę i zaczęła upiększać swoją twarz. Co jakiś czas zerkała na Goethego, którego twarz promieniała. W końcu zapytała: czy mógłby mi pan zdradzić, jakich kosmetyków pan używa, że pańska twarz ma tak młodzieńczy wyraz? Droga pani – miał jej odpowiedzieć Goethe – dzieło, które czytam, a był to chyba Platon, jest moim kosmetykiem.

W ostatnich latach mówi się o tak zwanych endorfinach, czyli o hormonach radości, „znoszenia bólu”. Morfina to narkotyk, który uśmierza ból, a endorfina to nasz własny „narkotyk”, który znosi uczucie bólu. Wydziela się on podczas intensywnego ruchu fizycznego, dobrego posiłku, kiedy jesteśmy zadowoleni, podczas przeżywania zachwytów estetycznych, a szczególnie podczas stanów medytacyjnych czy modlitewnych, no i oczywiście, kiedy się uśmiechamy. Niektóre badania pozwalają wręcz wysunąć hipotezę, że receptory endorfinowe znajdują się w mięśniach okrężnych ust. Kiedy na przykład staramy się przypomnieć sobie jakąś radosną chwilę i nasze usta same układają się do uśmiechu, już wówczas te substancje się wydzielają. Dziś ludzie nie przykładają jeszcze zbyt dużej wagi do „procesów endorfinowych”, mam jednak nadzieję, że to się zmieni, podobnie jak zmieni się stosunek do diety.

Dawniej post miał przecież niemal wyłącznie wymiar religijny. Dziś został już pozbawiony nakazu religijnego, również dlatego, że ma zastosowanie w medycynie. Obecnie medycyna odwołuje się do diety nie tylko jako do sposobu odżywiania się, ale do kultury życia. Wielki psychiatra Viktor Frankl zachęcał świat medycyny, żeby praktykował „duszpasterstwo lekarskie” w oparciu o ideę sensu.

Człowiek kontaktuje się fizycznie ze światem zewnętrznym na obszarze powierzchni 342 m2, w tym 2 m2 stanowi skóra, 40 m2 – płuca i 300 m2 – jelita. Taką powierzchnią dysponujemy do obrony przed toksynami. Poprzez świadomy wybór możemy również wprowadzać w nasz organizm płyny i pokarmy, które nie tylko nam nie szkodzą, ale jeszcze ten organizm wspomagają. Goethe i Tołstoj, którzy nie tylko dożyli późnego wieku, ale jako sędziwi już ludzie tworzyli nadal znakomite dzieła – stali się jaroszami po pięćdziesiątym roku życia, czyli intuicyjnie trafili w model naukowy. Dziś już wiemy, że funkcje i aktywność wątroby oraz nerek w tym okresie spadają przynajmniej o 1/3, czyli zmniejsza się siła odkwaszania. Z pokarmów mięsnych powstaje więcej kwasów, krew jest bardziej zakwaszona, a to na przykład przyspiesza procesy miażdżycowe. Natomiast dieta jarska ostatecznie alkalizuje, czyli odciąża organizm od nadmiaru kwasowości.

Wzmacnianie zdrowia jest niesłychanie ważne. Sam nazywam to sanologią albo sanogenezą, czyli obszarem poszukiwania „embrionów” zdrowia w człowieku. W rozmowie z pacjentem poruszam sprawy nie tylko jego chorób i dolegliwości, ale rozmawiamy również i o tym, co wzmacnia jego zdrowie. Mam wrażenie, że współczesna medycyna zbyt mocno koncentruje się na patologii.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...