Na polskiej agorze pojawiła się „nowa lewica”, która dziś — jak wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują — skrzyżuje szpady z Kościołem. Czy zatem w Polsce czeka nas „wojna kulturowa”, którą znamy z Ameryki czy Europy Zachodniej? Więź, 7/2007
Jednak w miejsce starej lewicy, od której dziś — szczególnie po kompromitujących rządach Leszka Millera — wieje agonią, rodzi się nowa lewica. Przymiotnik „nowa” ma podkreślać, że jej przywódcy, Sławomir Sierakowski & Co., nie chcą mieć nic wspólnego — przynajmniej w oficjalnym przekazie — z postkomunistami. Jak mówi naczelny „Krytyki Politycznej”: „nie nasze małpy, nie nasz cyrk”. Nowa lewica odcina się od starej nie tylko dlatego, że środowisko „Krytyki Politycznej” tworzą ludzie młodzi, wolni od etykietki „postkomunista”, która w sferze publicznej ma charakter śmiertelnego niemal pchnięcia nożem, ale przede wszystkim dlatego, że odrzucają oni pragmatyzm i bezideowość takich liderów jak były premier Leszek Miller, Marek Dyduch czy nawet były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
„Krytyka Polityczna” mieni się jedyną prawdziwą lewicą w Polsce. Mówi, że troszczy się o wykluczonych, walczy z konsensusem neoliberalnym, jaki obowiązywał w III RP, staje w obronie mniejszości seksualnych… Krótko: broni każdego, kto czuje się zepchnięty na margines i poniżony. Deklarowane ofiarnictwo i chęć obrony „przegranego człowieka” daje jej moralne prawo — co na lewicy jest novum — do stosowania moralizującej, namiętnej i „ciepłej” retoryki w dyskursie publicznym. A taki język pachnie świeżością na tle pragmatycznego i technokratycznego dyskursu, jakiego używają postkomuniści. Tak więc nowa lewica zapowiada — kopiując w tym względzie niemal dokładnie dyskurs radykalnej prawicy — „moralną rewolucję”. Tyle że będzie to rewolucja ŕ rebours.
Z tych też powodów nowa lewica nie ma żadnych oporów, aby zadeklarować, że Lenin i Marks, po pewnej korekcie interpretacyjnej, mogą „zmartwychwstać”. Nie ma zahamowań, aby wydać książkę o założycielu pierwszych wspólnot chrześcijańskich, św. Pawle, pióra francuskiego filozofa Alaina Badiou, guru radykalnej lewicy. Odcina on jednak Apostoła Narodów od jego wiary w zmartwychwstanie, sprowadzając go do „politycznego rewolucjonisty”. A w tle tej inicjatywy skrywa się wiadomość: „my, ateiści i agnostycy, pokażemy wam, katolom, jak inaczej, lepiej, można wykorzystać chrześcijański potencjał, aby budować nowy świat”. Prowokacja, którą stosuje „Krytyka Polityczna”, aby istnieć w przestrzeni politycznej, sprawia, że jej inicjatywy nie schodzą z łamów czołowych gazet. Nowa lewica brzydzi się mainstreamem, jednocześnie doskonale wykorzystując swoją w nim obecność dla własnych celów ideologicznych.
Środowisko „Krytyki” kontestuje jednak nie tylko postkomunistycznych pragmatyków, ale też elity III RP, których symbolem jest „Gazeta Wyborcza”. Sławomir Sierakowski w jednym ze swoich programowych tekstów gani je za oportunizm i konserwowanie fałszywego ładu społecznego: Przez lata „Gazeta” dbała o to, żeby nie burzyć ledwo skonstruowanego ładu prawno-politycznego, który w opinii jej szefów sprzyjał polskim priorytetom — modernizacji ekonomicznej i integracji europejskiej. Przyjęto za dogmat liberalizm ekonomiczny w gospodarce, a w kwestiach światopoglądowych zawarto w ostatnich latach niepisany układ z Kościołem[1].
[1] Sławomir Sierakowski, „Polska do Nietzschego?”, „Gazeta Wyborcza”, 10–11.07.2004.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.