Na polskiej agorze pojawiła się „nowa lewica”, która dziś — jak wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują — skrzyżuje szpady z Kościołem. Czy zatem w Polsce czeka nas „wojna kulturowa”, którą znamy z Ameryki czy Europy Zachodniej? Więź, 7/2007
Kościół w Polsce dzierży duchową władzę. Posiada język, symbole i kody, nie mówiąc już o instytucjach i środkach materialnych, które może — jak talenty — zakopać, ale może też je wykorzystać do przywrócenia polskiemu społeczeństwu głębi słowa solidarność. Może odbudować autentyczną wspólnotę, w której inteligent nie będzie patrzył z pogardą na robotnika, gej nie będzie czuł się prześladowany, ateiści będą spotykać się z wierzącymi, by wspólnie uczyć się nie tylko, jak razem żyć, ale jak razem żyć dobrze. Ktoś powie: „mamy nowe czasy, nowe potrzeby, nowe zadania”. Tyle że definicja solidarności, która znajduje się w Liście św. Pawła do Galatów — co powinno cieszyć nową lewicę, która czyta dziś do poduszki listy Apostoła — brzmi: Jeden drugiego brzemiona noście, a tak wypełnicie prawo Chrystusowe (Ga 1,2). Ta formuła ma charakter uniwersalny. Odnosi się do każdego człowieka dobrej woli, bez względu na to, czy ma poglądy lewicowe, czy prawicowe. Chwila, w której byśmy o tym zapomnieli, byłaby chwilą — jak słusznie zauważył ks. Tischner — naszego samobójstwa.
A na to Kościół nie może sobie pozwolić. Tym bardziej że nie jest on ani lewicowy, ani prawicowy. Jest Kościołem Jezusa Chrystusa, gdzie miejsce powinien znaleźć każdy, kto jest utrudzony, poniżony, zepchnięty na margines, bez względu na swoją konfesyjną przynależność. Bo Kościół Chrystusa jest przede wszystkim przestrzenią, gdzie drugi to bliźni, a nie wróg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.