Na polskiej agorze pojawiła się „nowa lewica”, która dziś — jak wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują — skrzyżuje szpady z Kościołem. Czy zatem w Polsce czeka nas „wojna kulturowa”, którą znamy z Ameryki czy Europy Zachodniej? Więź, 7/2007
Odrębny głos w tym przypadku znaczy: „nie ma już tematów tabu”. Albo takich, które można zepchnąć na drugi plan, gdy — zgodnie z logiką pragmatyzmu, by nie rzec oportunizmu, lansowaną przez postkomunistów — są ważniejsze sprawy do załatwienia. Ludzie nowej lewicy przekonują, że tematy niewypowiedziane nie istnieją. Bo realnie istnieje w przestrzeni publicznej nie tyle to, co jest do pomyślenia, ale to, co jest stanowczo wypowiedziane.
O czym więc myśli nowa lewica, co jeszcze nie istnieje jako możliwość w polskim społeczeństwie, gdyż nie zostało dość dobitnie wypowiedziane, a sama myśl o tym z pewnością przyprawia Kościół o gęsią skórkę? Przede wszystkim o tym, że nowych regulacji prawnych domagają się takie sprawy, jak rozdział Kościoła i państwa, szczególnie w kwestiach finansowych, aborcja, finansowanie antykoncepcji, nauczanie religii w szkole, prawa mniejszości seksualnych, walka o równy status mężczyzn i kobiet w duchu lewicowym… Jest to więc cały katalog spraw, na które Kościół — gdy zostaną (z katolickiego punktu widzenia) doprowadzone do skrajności — zareaguje tak, jak byk reaguje na czerwoną płachtę.
Czy jednak nowa lewica — wprowadzając powyższe kwestie do społecznego krwioobiegu — nie skazuje się na walkę z wiatrakami, mając przecież świadomość, że to katolicyzm rządzi polską świadomością zbiorową? Czy rozpoczynając w Polsce wojnę kulturową może liczyć na przełamanie chrześcijańskiego monopolu w sferze symbolicznej i dyskursie publicznym?
Nowa lewica nie rzuciłaby Kościołowi rękawicy, gdyby ten schował się głęboko w zakrystii i przyznał, że sfera publiczna jest całkowicie neutralna, by nie powiedzieć naga wobec jakichkolwiek wartości, a już na pewno wartości religijnych. Tyle że na taką propozycję Kościół nie pójdzie. Nie tylko zresztą Kościół hierarchiczny, ale także ludzie, których kluczem do interpretacji świata była, jest i pozostanie Ewangelia oraz chrześcijańska tradycja.
Ale pomysł nowej lewicy na przełamanie katolickiego monopolu zdaje się właśnie obliczony na radykalną konfrontację. „Krytyka Polityczna” wychodzi z założenia, że trzeba jasno zdefiniować, co jest prawicą, a co lewicą. Dała temu wyraz choćby w ostatnim numerze pisma poświęconym „pochwale antagonizmu”[4]. Zasadą nowej lewicy jest więc logika antagonizmu. Takie słowa jak dialog czy kompromis idą do kosza. Co ciekawe, podobną filozofię od dłuższego czasu wyznaje prawica. Nie ma żadnej trzeciej drogi — mówi „Krytyka”, gdyż prowadziłaby ona tylko do rozkwitu populizmu. Zamiast opowiadać sobie bajki, że zadaniem lewicy jest tryskanie dobrocią i wodą święconą, spróbujmy bez kompleksów podjąć prawdziwą walkę z prawicą — pisze Sławomir Sierakowski. — I to właśnie w sferze publicznej, bo to z niej ludzie dowiadują się o istniejących możliwościach i spośród nich wybierają[5].
[4] Zob. „Krytyka Polityczna” 2007 nr 11/12.
[5] Sławomir Sierakowski, „Jakie szaty dla lewicy?”, „Gazeta Wyborcza”, 2–3.06.2007.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.