Sam jako biskup zdziałam niewiele

Każde czasy mają swoją skalę trudności. Dzisiejsze są zupełnie inne niż trzydzieści czy dwadzieścia lat temu. Nie chcę bagatelizować aktualnych problemów, bo to są rzeczywiście wielkie wyzwania do nowej ewangelizacji. Patrzmy jednak na nie we właściwych proporcjach. Wieź, 6/2008



Po pierwsze: ewangelizacja


Paradoksem dużych miast, w tym Warszawy, jest zupełnie niezrozumiały fakt, że przy tak niskim związku ludzi dorosłych z parafią (w Warszawie na poziomie 25%), w katechizacji na poziomie szkoły podstawowej i gimnazjum bierze udział 90% uczniów. Pod względem poziomu praktyk religijnych Warszawa bardzo odstaje od innych miast w Polsce, pod względem frekwencji na lekcjach religii jest podobna do innych.

Dość gwałtownie zmienia się to dopiero w liceum. Tu pojawia się problem dla katechety. W przeciętnej klasie są trzy grupy młodych ludzi. Po pierwsze, ci, którzy przynoszą głębokie doświadczenie religijne z rodzin, z ruchów katolickich, z oazy. Po drugie, ci, którzy pochodzą ze środowisk słabo religijnych (religijność „wielkich świąt”) i właściwie nie do końca wiedzą, dlaczego przychodzą na lekcje religii. Po trzecie, ci, którzy pochodzą z rodzin dalekich od Kościoła i praktycznie nie wynoszą z domu doświadczenia religijnego. W jaki sposób – przy najlepszej nawet indywidualizacji nauczania katechetycznego – spełnić oczekiwania i potrzeby wszystkich tych trzech grup? To jeden z bardzo konkretnych problemów, przed którym staje Kościół warszawski. Bo przecież nie wolno nikomu powiedzieć: „Nie jesteś potrzebny, jeśli nie wiesz, po co przychodzisz, to zostań w domu”. Obecność Kościoła w szkole daje przecież szansę spotkania nawet z tymi, którzy z domu pod względem religijnym nic nie wynoszą.

Dużym problemem, o którym myślę, jest także właściwe ustawienie kolejności spraw: ewangelizacja, katecheza, liturgia. W klasycznej parafii tradycyjnej, w której do kościoła chodzili wszyscy, którzy byli z nią związani, kolejność była odwrotna: 1. duszpasterstwo, 2. katechizacja, która tłumaczyła to duszpasterstwo, 3. ewangelizacja. Dzisiaj trzeba wyraźnie powiedzieć, że tę kolejność trzeba odwrócić: 1. ewangelizacja, 2. katecheza i 3. duszpasterstwo.

Problem Kościoła, problem parafii polega dziś, w moim przekonaniu, na tym – i to jest jedno z istotnych wyzwań duszpasterstwa w archidiecezji warszawskiej – że do parafii przychodzi bardzo wielu ludzi, którzy mają z Kościołem luźny kontakt albo w ogóle go nie mają. Przychodzą i proszą o działanie duszpasterskie – o komunię, bierzmowanie, pogrzeb, ślub. A my – nie mając czasu, a ten drugi człowiek też się spieszy, też nie ma czasu – zamiast rozpocząć od ewangelizacji i prowadzić go przez katechezę do duszpasterstwa, od razu, niejako na tacy, podajemy mu propozycję duszpasterską, do której przyjęcia on wcale nie jest przygotowany, bo nie jest jeszcze na wszystko otwarty. Stajemy więc przed niewątpliwą koniecznością i pilną potrzebą działań katechumenalnych dla tych wszystkich, którzy dopiero chcą wejść na drogę Kościoła. To powinno mieć miejsce przed duszpasterstwem i przed katechizacją.



Mamy szansę, ale…


Jest wreszcie kilka spraw specyficznych może już nie tyle dla naszej archidiecezji, ile ważnych w całej Polsce. Uważam na przykład, że zdecydowanie zbyt łatwo bierzmujemy młodzież. Lekcje religii powinny być propozycją dla wszystkich. Nawet jeśli ktoś przychodzi z niejasnych powodów, jego motywacja jest mało pogłębiona – niech przychodzi. Ale sakramenty powinny być dla wierzących, którzy wiedzą, po co je przyjmują. W dużych miastach księża nieraz mówili mi, że po przeniesieniu bierzmowania o rok wyżej (w roku 1991, gdy jeszcze nie było gimnazjów) młodzież musiała się specjalnie zgłosić w parafii na dodatkowe roczne przygotowanie liturgiczne w małych grupach. Żalili się, że wskutek tego 25% mniej młodych ludzi idzie do bierzmowania. A ja uważam, że za mało odpadło. Nie chodzi rzecz jasna o to, żeby komuś zamykać drogę do sakramentów, lecz o to, żeby ten człowiek miał świadomość, że to nie Kościół mu opóźnia bierzmowanie, tylko on sam sobie je odłożył na później, bo jeszcze do niego nie dorósł. Gdyby chodziło tylko o porządek w papierach, to należałoby bierzmować wszystkich w gimnazjum. Niech idą wszyscy – wierzący, niewierzący – tak by chcieli niektórzy rodzice…



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...