Nie wypada krytykować polityki informacyjnej mediów masowych. Sprzeciw budzi jednak to, że każdego dnia zaprasza się nas do oglądania widowiska, w którym społeczne znaczenie schodzi na dalszy plan i które przedstawia się jako samo życie, choć w swojej poetyce przypomina serial telewizyjny.
kąd czerpiemy informacje o świecie? Ścisłość naukowa nakazywałaby najpierw zapytać, jacy „my” i co to znaczy „informacja o świecie”, ale spróbujmy nie ugrzęznąć w drobiazgowych rozważaniach. A więc może precyzyjniej: Skąd czerpiemy informację o tym, co wydarzyło się poza zasięgiem naszych zmysłów? Cóż, skazani jesteśmy na pośrednictwo mediów. A skąd o czymś wiedzą media? W najlepszym razie wiedzą od swojego wysłannika, ale często od innych mediów, a im więcej ogniw w łańcuchu komunikacji, tym większe ryzyko przekształceń informacji. Łatwo było się o tym przekonać w latach dziecięcych podczas zabawy w „głuchy telefon”.
* * *
Angielski odpowiednik procesu selekcji informacji to gatekeeping, który może bardziej kładzie nacisk na to, że przepuszcza się tylko nieliczne. Selekcja czy gatekeeping dotyczy oczywiście także odbiorcy: jest on także selekcjonerem, gdy wybiera tę, a nie inną gazetę, włącza radio albo odwiedza serwis internetowy. Ale to dopiero ostatnia faza długiego procesu. Wcześniej informacja przechodziła przez wszystkie etapy kontroli redakcyjnej; jeszcze wcześniej została zdobyta czy opracowana przez reportera. A łatwo wyobrazić sobie sytuację, w której nie widać początku danej wiadomości, kiedy dziennikarz dowiaduje się o czymś z nieidentyfikowalnych źródeł.
Wątpliwa wiarygodność wszystkich selekcjonerów to jeden problem. Drugi to amorficzność informacji oraz ich bezmiar. To pierwsze oznacza, że informacja nie jest bytem o wyznaczonych granicach; np. wiadomość o powołaniu X na stanowisko ministra pozwala postawić wiele różnorodnych pytań: o powody (dlaczego akurat X?), o tożsamość (kim jest X?), o wizerunek (jak postrzegany jest X?), o czas (dlaczego akurat teraz X?), o zadania (czego oczekuje się od X?), o poglądy (co myśli X?) – i mnóstwo innych. Oczywiście, można powiedzieć, że czysta informacja miałaby postać: „X został ministrem”, ale takie szczątkowe wiadomości krążące w przestrzeni komunikacyjnej z pewnością nie zaspokajałyby potrzeb społeczeństwa. Wprawdzie przyucza się dziennikarzy do pisania tekstów informacyjnych według schematu „5W”, tzn. „what”, „who”, „where”, „when”, „why”, ale już odpowiedź na pierwsze pytanie nie zawsze jest jednoznaczna. Napisać dobrą informację jest nie łatwiej niż dobry komentarz, wymaga to wielu ćwiczeń warsztatowych. A więc nawet gdyby dziennikarzowi zapewnić idealne warunki pracy, tj. dostarczyć mu wielu niezależnych od siebie źródeł informacji i zdjąć z niego presję instytucjonalną, pozostaje mnóstwo pytań związanych z gatekeepingiem i pisaniem tekstu informacyjnego. Jednak idealne warunki pracy to rzadki przypadek, który i tak diametralnie nie zmieni funkcjonowania całej instytucji medialnej, oskarżanej – to zwyczajny jej los – o brak obiektywizmu, fałszowanie rzeczywistości itp.
Oczywiście, by zdawać sobie sprawę z tego, jak krzywym zwierciadłem rzeczywistości bywają media masowe, nie trzeba być medioznawcą. Krytyczne porównanie naszych codziennych spraw i przeżyć z informacjami z mediów (skupmy się tu na serwisach informacyjnych tzw. wielkich nadawców, upraszczając wielce złożony obraz) pozwala łatwo dostrzec silny kontrast. Nasuwa się pytanie, czy można robić z tego zarzut. Bo z jednej strony nierozsądnie byłoby wymagać od mediów zainteresowania tym, co jest treścią prostego życia i z trudem daje się ująć w ramy relacji dziennikarskiej. Ponadto – można się zastanawiać – jak wobec całej złożoności świata informować rzetelnie, z zachowaniem stosownej hierarchii ważności i tak, by nie deformować relacjonowanych zdarzeń. Ale – z drugiej strony – wymóg wiernego przedstawiania rzeczywistości zdecydowanie mocniej wiąże dziennikarza z racji jego roli społecznej niż, dajmy na to, literata. Można więc życzyć sobie, by dziennikarze – mimo wszystkich trudów definicyjnych – uznali konieczność rzetelnego informowania i by kierowali się takimi kryteriami doboru informacji, jakie są istotne dla świadomości i rozwoju społeczeństwa.
To są ogólne i często powtarzane postulaty. Rzeczywistość zwykle słabo odpowiada takim idealnym wyobrażeniom. Prawa rynku stawiają swoje żądania, np. by w informacji nie zabrakło elementu zabawy czy raczej rozrywki, bo informacje przetworzone na rozrywkę (infotainment) sprzedają się najlepiej. Z tego punktu widzenia informacja musi być przede wszystkim ciekawa. Kurs pod prąd mógłby się równać z pozostaniem w tyle za konkurencją. W usprawiedliwieniu nadawcy mówiliby też zapewne o zaspokajaniu potrzeb odbiorców, choć to wytłumaczenie względnie przekonujące.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.