O zazdrości Boga można mówić jedynie w Jego relacji, która ze wszech miar ma charakter osobowy. Nie ulega wątpliwości, że określenie Jahwe jako zazdrosnego Boga wypływa z jego niepodzielnej i niezmierzonej miłości wobec swego Ludu.
Zestawiając te dwie rzeczywistości religijne, obraz zazdrosnego Boga i powszechne przekonanie na temat zazdrości, zmuszeni jesteśmy dokonać rozróżnienia, które pozwoli mówić o dobrej i złej zazdrości (trochę tak, jak o złym i dobrym cholesterolu). Co więcej, można też twierdzić (co może wydać się ryzykowne), że takiej „dobrej zazdrości” możemy uczyć się od samego Boga. Bo jeśli kogoś ogarnia smutek z powodu dobra, które wymyka się, marnieje, zatraca, na skutek ludzkiej słabości, to wówczas Naród, który naraża Przymierze z Bogiem, małżonek (lub w równej mierze małżonka), który naraża świętość „przymierza małżeńskiego”, stają się adresatami zazdrości kochającego.
Bardzo blisko zazdrości Boga znajduje się Jego gniew, a zarówno gniew, jak i zazdrość, są pochodnymi miłości. Więcej, gdyby Jahwe nie kochał swego Ludu, nie mógłby być o niego zazdrosny, ani też nie mógłby reagować gniewem. Nie mówimy więc o sytuacji poruszenia Bożej woli, w której dochodzi do podejmowania decyzji, lecz o wewnętrznej konieczności gniewu i zazdrości. Bóg, który kocha człowieka, musi (!) być o niego zazdrosny i musi (!), jeśli zajdą po temu okoliczności, okazywać mu swój gniew.
Czy w takim razie nie należałoby dokonać pewnych korekt w rozumieniu ludzkiej zazdrości i uznać, że nie każda jest zła? Bo czy mąż może być zazdrosny o żonę? Wydaje się, że nie tylko może, ale i powinien. Jeśli związek pomiędzy mężem i żoną jest darem absolutnym, jest całkowitym obdarowaniem sobą, to taki dar ma charakter ekskluzywny. To oznacza, że na tej płaszczyźnie relacji, którą określamy małżeństwem, nie może być miejsca na trzecią osobę, ktokolwiek by to był. Wiele małżeńskich problemów bierze się z tego, że ktoś trzeci wchodzi na płaszczyznę relacji zarezerwowaną dla męża i żony (nie ma znaczenia, czy będzie to przysłowiowa teściowa czy też kolega z pracy).
Oczywiste jest, że w związku małżeńskim przychodzą na świat dzieci, co jest jednym z celów małżeństwa. I powstaje nowy splot relacji, lecz mają one inny charakter. Może pojawić się (niedobra, grzeszna) zazdrość, kiedy dziecko (lub dzieci) staną się konkurentem w oczach współmałżonka. Wówczas należy mówić o jakiejś relacyjnej niedojrzałości, o pomieszaniu płaszczyzn. W przypadku rodziców pojawia się ona także wówczas, kiedy dzieci dorastają, stają na własnych nogach i chcą zakładać nowe rodziny, oparte (jak każde małżeńskie przymierze) na ekskluzywnej formie relacji. Zazdrość (zła) o własne dziecko może być powodem nieporozumień i życiowych tragedii.
Nie może więc dziwić, że tam, gdzie mamy do czynienia z darem absolutnym, zazdrość jest dobra, jest uprawniona, jest wręcz zobowiązaniem. Takim darem Bóg obdarzył swój Naród, sam stając się podarowanym. Związał z nim swój los, w jego ręce złożył swoją reputację. Swoje „prawo do zazdrości” nieskończenie wzmocnił, wydając ludziom (w podwójnym znaczeniu tego słowa) swego Syna. Oddał wszystko. Stąd też w tym związku nie ma żadnego „ale”, nie ma klauzul, nie ma tekstów napisanych małym druczkiem. Bóg jest zazdrosny o dobro, jakim jest jego lud, który wybrał i z którym związał się Przymierzem, i nie chce tego dobra oddać „innym bogom”. We współczesnym świecie chętnych do przejęcia roli „innych bogów” jest bez liku i nie sposób nawet zarysować paletę możliwości: od zdrowia po pieniądze, od techniki po żołądek.
Skoro Biblia obrazuje relację pomiędzy Bogiem a ludem przy pomocy znanej i doświadczanej przez wszystkich relacji pomiędzy małżonkami (mężczyzną i kobietą), to wydaje się, że tym samym małżeństwo uzyskuje prawo po temu, by z natury swej być relacją zazdrosną, z góry niedopuszczającą żadnych „innych”. Wówczas ma szansę na trwałość, na skonsumowanie małżeńskiego przymierza w całości. Warto, bez wątpienia, wracać do obrazu „zazdrosnego Boga”, by ciągle na nowo odkrywać, na czym polega prawdziwa miłość.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.