Utrzymać falę solidarności

Przewodnik Katolicki 24/2010 Przewodnik Katolicki 24/2010

– Zbliża się wieczór, wszyscy odjeżdżają, a człowiek pozostaje sam ze swoimi problemami. Wokół tylko cisza i woda. A on zastanawia się, jak rozpocząć nowe życie. To są obrazy, które rozdzierają serce – słowa ks. Mariana Subocza, dyrektora Caritas Polska, oddają dramat dotkniętych powodzią.

 

Z wielką wodą walczy niemalże cała Polska. Niemalże, bo spośród 16 województw tylko województwo podlaskie i warmińsko-mazurskie nie zostało dotknięte klęską powodzi. Efekt ciągnącej się tygodniami dramatycznej walki wciąż trudno oszacować. Premier Donald Tusk mówi, że straty mogą przekroczyć ponad 10 mld zł, ale są i eksperci, którzy spekulują, że liczba ta może być dwukrotnie wyższa.

Zginęło już 19 osób. – Według naszych wciąż przybliżonych danych, które przesłali księża z regionalnych oddziałów Caritas, powodzią zostało dotknięte 18 tys. mieszkań. Ucierpiało około 70 tys. ludzi – mówi ks. Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska. – Zalany obszar to 400 tys. ha – uzupełnia z kolei starszy brygadzista Paweł Frątczak, rzecznik straży pożarnej. Minister rolnictwa Marek Sawicki szacuje, że w wyniku powodzi mogło ucierpieć 50 tys. gospodarstw rolnych, a straty z tego tytułu sięgają 1 mld zł. – Straty na istniejącej sieci dróg szacunkowo wynoszą 800 mln zł. Takie pieniądze trzeba będzie wydać, by doprowadzić te zniszczone i zalane drogi do stanu przed powodzią – mówi z kolei rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Marcin Hadaj, dodając, że „straty mogą wzrosnąć w związku z tym, że fala powodziowa przesuwa się na północ i zalewa kolejne województwa, a tym samym kolejne drogi”. Do ubezpieczycieli masowo wpływają wnioski o odszkodowanie. PZU zarejestrował już blisko 50 tys. szkód spowodowanych powodzią, deszczem nawalnym, podtopieniami, zalaniami, przepięciami, uderzeniami pioruna, gradem, obsuwaniem i zapadaniem się ziemi oraz tąpnięciami. Do Ergo Hestii wpłynęło już ponad 5,3 tys. szkód zalaniowych.

Tylko cisza i… woda

To tylko liczby. Za nimi kryją się dramaty tych, których powódź doświadczyła, lub wciąż doświadcza. W najbardziej dotkniętych powodzią regionach był ks. Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska. – Byłem w Sandomierzu, Rzeszowie, Tarnowie, potem w diecezji krakowskiej, bielsko-żywieckiej i częstochowskiej. Najbardziej dramatycznie jest w Sandomierzu, ponieważ tam został zalany teren w prostokącie 17 na 30 km. To jest prawobrzeżna strona miasta, ale też okoliczne miasteczka i wsie. Pod wodą wciąż są domy, zakłady pracy, warsztaty, sklepy, kościoły, cmentarze – mówi. – Druga sprawa to osuwiska w Lanckoronie i diecezji tarnowskiej. To są domy, które do niczego już się nie nadają. Ci ludzie pozostali bez niczego, stracili dorobek życia – dodaje. W dramatycznej sytuacji na tym terenie są rolnicy. – Stracili gospodarstwa, trzodę, paszę. Wszystko to, co było źródłem ich utrzymania – mówi dyrektor Caritas Polska. Najbardziej jednak wstrząsający jest widok tych, którzy pozostają mimo powodzi i starają się uratować swój dobytek. – Trzy godziny pływaliśmy amfibią po diecezji sandomierskiej. Widzieliśmy ludzi stojących na balkonach pilnujących tego, co zostało z ich dobytku. Najgorsza była świadomość, że zbliża się wieczór, wszyscy odjeżdżają, a człowiek pozostaje sam ze swoimi problemami. Wokół tylko cisza i woda. A on zastanawia się, jak rozpocząć nowe życie. To są obrazy, które rozdzierają serce – wspomina ze wzruszeniem ksiądz Subocz.

Czterdzieści pięć tysięcy interwencji

Takim ludziom potrzebna jest pomoc. Tę niesie m.in. 15 tys. strażaków z państwowych i ochotniczych jednostek straży pożarnej. To oni są najlepiej przygotowani, bo mają najlepszy sprzęt, który – jak zapewnia st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik straży pożarnej, od największej jak dotąd powodzi w 1997 r. gromadzą sukcesywnie. – Są to przede wszystkim pompy dużej wydajności, łodzie, pontony, specjalistyczne kontenery ratownicze. To są także specjalne zapory przeciwpowodziowe, które zamiast pisaku wypełniane są tym, czego jest najwięcej, a więc wodą. Takich rękawów mamy na 100 km. A służą do podwyższania wałów, umacniania ich bądź ewentualnie budowania dodatkowego wału w celu odizolowania miejsca, które może być zalane – wylicza rzecznik straży pożarnej, który dodaje, że dotąd mieli około 45 tys. interwencji. Straż zresztą współpracuje z policją, strażą graniczną i wojskiem. Do policji i wojska należy ewakuacja prewencyjna do straży ratownicza. – Przeprowadzamy ją z wykorzystaniem łodzi, pontonów, transporterów i śmigłowców. W najbardziej krytycznym momencie mieliśmy do dyspozycji 38 śmigłowców, które udostępniło nam wojsko, straż graniczna i policja. Strażacy na ich pokładzie z grup wysokościowych trenują już takie akcje od lat. Dotąd ewakuowaliśmy około 25 tys. osób – mówi Frątczak. Jak mówi rzecznik straży pożarnej, wspólne działanie służb wspomaga także 300 ratowników z 9 krajów skupionych w 20 grupach wyposażonych w 50 pomp dużej wydajności i specjalistyczny sprzęt. – Oni pracują praktycznie na obszarze kilku województw. W Mazowieckim w okolicy Dobrzykowa pomagają Duńczycy, w okolicach Wilkowa w województwie lubelskim Holendrzy, na Podkarpaciu Ukraińcy, a na pozostałych terenach Niemcy, Francuzi, Czesi, Litwini, Łotysze i Estończycy – wylicza.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...